niedziela, lipca 30, 2017

Piękna, cicha, moja...

 

Kiedy po przebudzeniu, jednym okiem dostrzec można różowe cienie na ścianach, co niesie piękną myśl, że oto wstaje słońce, wciąż jeszcze senna, z ciężkimi powiekami, uśmiecham się do siebie... Ziewając wychodzę spod kołderki i uchylam okno... Ponieważ wszędzie rolety nie do końca przysłonięte, cienie tańczą też w kuchni i w salonie.

sobota, lipca 29, 2017

Poranek inny niż zwykle


Tak lubię poranki w sypialni dla odmiany:-) Odsłonięte i uchylone okna od świtu, kawka w łóżeczku i słońce za oknem... Czasem mam tę możliwość, gdy jestem sama. Korzystam zatem z innego niż zwykle sposobu celebrowania tej najważniejszej dla mnie części dnia. A tymczasem dzielę się moimi zmianami, niewielkimi, ale jakże cieszą mnie one:-) Tak swoją drogą, może to jeżdżenie z mebelkami, przekładanie i przestawianie ma głębsze podłoże? Psychiczne na przykład:-) Bo przecież uczucia i emocje, które temu towarzyszą w trakcie i potem już, kiedy wszystko cieszy i zachwyca, są niezwykłe, a do tego po dłuższym nieprzestawianiu, brak ich nie mniej niż kawy, by nie powiedzieć, jak powietrza.... Muszę poczytać o tym, może dowiem się czegoś przy tej  okazji o sobie:-) 

czwartek, lipca 27, 2017

Ku przestrodze i wewnątrzkredensowa zmiana


Często powracam ze spacerów z naręczem marchwi zwyczajnej, krwawnika, wrotyczu i innego polnego kwiecia. Tymczasem niepostrzeżenie można natknąć się na niebezpieczny, toksyczny, przypominający ukwieceniem marchew zwyczajną i arcydzięgiel (dzięgiel leśny), Barszcz Sosnowskiego. Dziś pragnę wspomnieć o tym, dla przezorności. Namawiam do przeczytania kilku informacji, by mieć świadomość jego trujących właściwości i orientację, jak go rozpoznać (klik  i klik) i gdzie ewentualnie zgłosić, jeśli zostanie zauważony (klik).

środa, lipca 26, 2017

W sielskiej nostalgii


Dziś nie dochodzi do moich uszu nawet świergot ptaków. Niczym nie zmącona cisza, bezszelestna błogość... Powoli wstaje nowy dzień. Pomimo wczesnej pory, piję już moją drugą kawkę. W otoczeniu pierwszych promieni i tańczących na ścianach cieni. Nie przestanę zachwycać się nimi. To jedyny taki, nieporównywalny z żadnymi innymi emocjami stan. Uniesienia, wewnętrznej harmonii, sielskiej nostalgii, (bo oto doświadczam niezwykłości tej chwili i już za nią tęsknię) i liryzmu. Upajam się nią niczym nektarem z najpiękniejszych kwiatów. Budzący się dzień, czysty, niezmącony jeszcze dźwiękiem, z subtelnie poruszanymi delikatnym powiewem, listeczkami buków w moim ogrodzie. Na pastelowo-błękitnym, bezchmurnym niebie, oślepiające światło wczesnoporannego słońca. Takie poranki kocham najbardziej:-) Zwiastujące piękny, pogodny dzień.

wtorek, lipca 25, 2017

Wypełniam sobie dzień


Koparki powinny mieć sygnalizację dźwiękową czujnika cofania usytuowaną jedynie wewnątrz kabiny. Bo i po co komu to wszechobecne, od rana, któryś dzień z rzędu, przenikające powietrze, nieustanne pi pi pi pi pi. Słyszę już tylko ten monotonny, męczący dźwięk, nie sposób skupić się na słuchaniu muzyki nawet. No ale wypełniam sobie dzień coraz to nowymi poczynaniami. Wczesnym rankiem bazarek, by zdążyć przed tym, co wisiało w powietrzu. I zdążyłam. Do samochodu wracałam już w deszczu:-) Powróciłam m.in. z moimi ulubionymi odętkami. Niezwykłe, subtelne i jednocześnie takie zwyczajne. Białe oczywiście:-) Przez tę swoją dostojną prostotę, wolę je nawet od lewkonii. Cudnie mi z nimi:-) 

poniedziałek, lipca 24, 2017

Lny moja miłość


Dziś poniedziałek, mój ulubiony dzień tygodnia:-) Dzisiejszy jednak niezwykły jest dla mnie m.in. dlatego, iż dokładnie dwanaście miesięcy temu, równo rok, usiadłam na tej co dziś sofie w niedzielny poranek i zrobiłam ten pierwszy krok... Napisałam pierwszych kilka słów na tym blogu. Zatem czuję się dziś urodzinowo:-) Pamiętam pierwszy, cudowny komentarz, potem drugi ...:-) Przeżywam bardzo tę świadomość, iż Kogoś interesuje to, co chcę powiedzieć, czym pragnę się tutaj podzielić.

niedziela, lipca 23, 2017

Nadwiślański świt


Wczorajszy zachód słońca, bardzo spontanicznie i nieplanowanie, w samym sercu Warszawy:-) Jedna zaledwie noc, spędzona na Krakowskim Przedmieściu, tuż przy placu zamkowym, a tyle niezwykłych emocji, nie tylko tych związanych z samym miejscem... Noc dla mnie jednak nie przespana, a to za sprawą tętniącego prawie do rana życia za oknem hotelu. Zatem Dom Literata niezwykłym jest miejscem na nocleg z uwagi na usytuowanie, jednak trudno w nim o spokój nocą, nawet przy zamkniętych szczelnie oknach.

sobota, lipca 22, 2017

W bieli i szarości


Dziś powróciło wspomnienie z dzieciństwa, kiedy to ustawiałam naprzeciw siebie dwa krzesła i nakrywałam je narzutami i kocami. Powstawał tym sposobem domek. Wnosiłam do niego poduszki, lalki i inne drobiazgi. Był miły i bezpieczny:-) Za sprawą kilku zabiegów, przywołałam nieplanowanie to miłe uczucie. Z tą różnicą, że mój dzisiejszy domek ma ściany, dach i drewnianą podłogę:-) Odświeżyłam swój domek narzędziowy, przetrzebiłam z niepotrzebnych gratów i stworzyłam sobie miły bardzo kącik:-) Po zimie nie wyglądał najlepiej, zacieki i ogólny chaos. Pusty już i odkurzony, zyskał śnieżną biel ścian i ciemną szarość podłogi.

piątek, lipca 21, 2017

Kuchenne sny i deseczkowe marzenia


Taki piękny miałam dziś sen:-) I o tyle niezwykły, że śniłam go dwa razy. Negocjowałam deseczki ceramiczne, kuchenne. Dwie sztuki po 30 zł:-) Wcześniej też jedną, przepiękną, nie pamiętam ceny. A sen przyszedł pewnie stąd, że i poprzemieniałam sobie wczoraj co nieco i to przy deseczkach m.in. tych drewnianych, ale też przy okazji pobytu w pracownirozmawiałam wczoraj o desce drewnianej, która marzy mi się na zamówienie, ze starego drewna.

środa, lipca 19, 2017

W lawendowym nastroju


Od rana dziś nie mogę się nadziwić, jak pięknie wszystko rozkwita i pachnie. Poranek ponury i chmurny przerodził się w cudowny, słoneczny dzień. A ja pochylam się nad każdym kwiatkiem i próbuję choć namiastkę jego piękna przenieść tutaj:-)

wtorek, lipca 18, 2017

Małe dzieła sztuki


Ku wielkiej mojej radości, wszelki sprzęt ciężki, który ostatnio konsekwentnie na zmianę raz na jednym, raz na innym placu budowy działa, dziś cudownie zamilkł:-) Jest słonecznie i cicho. Chłonę zatem dzisiejszy dzień wraz z wszystkimi cudownościami, które niesie. Na przykład  nieodpartą chęcią fotografowania tego, co mnie otacza... Wszystko zmierza ku temu, by nazwać to jak należy:-) 

niedziela, lipca 16, 2017

Słońce, kwiaty i dobre emocje


Choć poranek zwiastował niepogodę, wczorajszy dzień okazał się być słoneczny i przyjemny... Z ciszą wokół i zapachem róży w powietrzu, unoszącym się z tlącej od rana, zapachowej świecy, większym też niż poprzedniego dnia spokojem w sercu, przeżyłam kolejny dzień. W rzeczywistości, którą wciąż oswajam, którą próbuję nazwać i polubić... W której samą siebie na nowo umiejscawiam. Z uległością poddaję się najmniejszej chęci robienia czegokolwiek. I tak czytałam wczoraj sporo, wdzięczna, że udaje mi się ułożyć myśli w inne niż smutek i tęsknota nuty... Zafascynowana poetyzmem, bogactwem porównań, ale też ogromem wrażeń i przeżyć, jakich doświadczył w czasie swoich podróży autor czytanej przeze mnie książki, przeniosłam się niepostrzeżenie w inny niż mój świat... A ponieważ zmysł wzroku wyczulony jest u mnie równie mocno co zapachu, wpatruję się zachłannie w każdy jeden obraz ze zdjęć utrwalonych na kartach tej niezwykłej dla mnie lektury. I choć tytułowa biel, dotyka innej, niż ta którą kocham treści, bliska jest mi bardzo...

sobota, lipca 15, 2017

By odwrócić myśli

  

Każdej nocy zasypiam z sercem pełnym nadziei na nowy, lepszy spokojniejszy emocjonalnie dzień, w którym miejsce jakieś dla siebie odnajdę i radość z jednej choć drobnej rzeczy... Tymczasem wszystko dzieje się jakby obok mnie... A kiedy już wydaje mi się, że jest odrobinkę lepiej, łzy na nowo płyną po policzkach... Z tęsknoty za tym co bezpowrotne i z niedowierzania, że tak się stało... Wczoraj jednak pierwszy taki moment nastał, kiedy odwróciłam swoje myśli, a zajęły je kwiaty, mój ogród... Najpierw kroczek w kierunku leżaczka, zapach lawendy skusił na tyle, by podejść, poprzyglądać się i upoić zmysły tą niezwykłą, subtelną wonią... Dalej już myśl zrodziła się, by kilka tych cudownych krzewinek w donicach przy tarasie ułożyć, bo ta część ogrodu bez kwiatów zupełnie. Potem o bukszpanach przypomniałam sobie, że przecież dawno już w donice miałam je włożyć, bo marnieją w gąszczu malin i hortensji przy domku narzędziowym... I tak to niespodziewanie ból głowy ustąpił, oczy odpoczęły i serce ukoiło się nieco...

środa, lipca 12, 2017

Żal i pustka...


Smutek, gniew, rozpacz, bunt, rezygnacja, żal, pustka... Takich emocji nie życzymy sobie i nikomu, jednak nieplanowanie stają się naszym udziałem... Nijakie staje się wszystko, trudno znaleźć dla siebie miejsce... I wówczas to co mamy najcenniejszego, to wspomnienia...

niedziela, lipca 09, 2017

Niespiesznie i cicho


Spokojnie i leniwie mija mój niedzielny czas...
Wśród kwiatów i staroci,
bo już wczesnym rankiem przechadzałam się wśród starociowych stoisk na giełdzie gliwickiej:-) Nie śpieszę się nigdzie, zagospodarowuję moje perełki z Arezzo i z przydrożnego sklepiku, na który natrafiłam zupełnie przypadkiem w ostatnim dniu pobytu w Toskanii, w drodze na plażę:-)

sobota, lipca 08, 2017

Dziś zachwycam się kwiatami


Sobotni poranek... Chciałoby się napisać cichy, ale taki nie jest. Za płotem prace budowlane toczą się w najlepsze. Cała nadzieja w wolnej od pracy niedzieli:-) Dziś zachwycam się ogrodem. Oczyściłam już pelargonie i róże z przekwitniętych kwiatostanów. Zerkam z niedowierzaniem na moje hortensje anabelki. Z roku na rok większe i piękniejsze:-) Zakwitła nawet katalpa! Róże zakupione w tym roku pęknie też kwitną. Lawenda i zioła pachną z daleka. Tak kocham ten mój skrawek zieleni:-) Zamykam za sobą furtkę i czuję, że jestem u siebie, w moim małym, pachnącym raju:-)

piątek, lipca 07, 2017

Czwarta perła Toskanii

Przejeżdżając przez idylliczne wzgórza Toskanii i napotykając ukryte w gąszczu drzew i zieleni gospodarstwa, z dala od cywilizacji, z cudnymi widokami dookoła, myślałam sobie..., jak dobrze mają Ci, którzy mogą tutaj żyć... Stąd też wybierając miejsce na pobyt wakacyjny, kilka dni w takim miejscu pragnęłam spędzić, już wcześniej zauroczona takim krajobrazem. Rzeczywistość jednak sporo koryguje. Byłam w pięknym, włoskim domu. Dookoła oliwki i piękne widoki. Jednak kończyłam i rozpoczynałam dzień w lekkim napięciu. Nie odnajdowałam tak do końca spokoju i odprężenia. Wciąż zakłócała je świadomość, że nie było nikogo obok. Może gdyby teren był ogrodzony...? Póki co wiem już, że jedno moje marzenie, by pobyć wśród wzgórz w jednym z włoskich gospodarstw, nabrało innego smaku i wymiaru... A w Toskanii, zwiedziłam już właściwie wszystko, co na tę chwilę pragnęłam zobaczyć. Ostatnią perełką tego regionu była Piza, położona nad rzeką Arno.

poniedziałek, lipca 03, 2017

Lukka w zasięgu ręki


Dom poniżej okazał się być opuszczonym. Nie zawsze moja ciekawość wnętrz wychodzi mi na dobre. Czuję się jakoś nieswojo. Niepotrzebnie zajrzałam do środka... Niepotrzebnie w ogóle tam poszłam. Zawsze jakoś tajemniczość bije i historia z takich miejsc. Tutaj... smutek i zimna aura... Wypowiedziałam to i pozostawiam już za sobą. Nie zamieszczę nawet zdjęć, choć zrobiłam kilka.

niedziela, lipca 02, 2017

Nowe tu i teraz


Dziś obudziłam się w zupełnie innej rzeczywistości. Z dwóch właściwie powodów... W życiu czasem przydarza się coś co sprawia, że nic już nie jest takie samo. Co w pewien sposób burzy ułożony w głowie schemat i porządek myśli, a obrazy... Te pozostają, jednak rozczarowują nieco. Bo oto napotykamy coś, co przerasta nasze wyobrażenia, co z niedowierzania odbiera mowę, a ze wzruszenia powoduje szybsze i mocniejsze bicie serca.

sobota, lipca 01, 2017

Ostatni poranek w Montegufoni i kilka obrazów z Chianti

 

Odczuwam dotkliwie swoje bardzo ograniczone możliwości, zarówno w słowie jak i w obrazach, by wszystko co tutaj przeżywam i czego doświadczam, opowiedzieć. Tak bardzo chciałabym podzielić się tym wszystkim najlepiej jak tylko potrafię, jednak mogę przekazać zaledwie namiastkę obrazów, emocji i tego, co tutaj odkrywam. Tak bardzo życzyłabym wszystkim, by mogli tutaj przyjechać i po prostu poczuć to co ja... I tak miło mi, że przywołałam czyjeś wspomnienia z pobytu tutaj, bądź że na miarę swoich możliwości jednak, choć ździebełko tej pięknej i dobrej energii przekazuję dalej... A wczorajszego dnia odbyliśmy wycieczkę do regionu winiarskiego Chianti:-) Bardzo chciałam tam pojechać. I cudownie mi na sercu na wspomnienie wczorajszego dnia. Dzięki Chianti i wszystkiemu, co po drodze:-) To jeszcze poranny widok z tarasu Castello di Montegufoni.
Copyright © 2014 bielhani , Blogger