Kiedy po przebudzeniu, jednym okiem dostrzec można różowe cienie na ścianach, co niesie piękną myśl, że oto wstaje słońce, wciąż jeszcze senna, z ciężkimi powiekami, uśmiecham się do siebie... Ziewając wychodzę spod kołderki i uchylam okno... Ponieważ wszędzie rolety nie do końca przysłonięte, cienie tańczą też w kuchni i w salonie.
niedziela, lipca 30, 2017
Piękna, cicha, moja...
Kiedy po przebudzeniu, jednym okiem dostrzec można różowe cienie na ścianach, co niesie piękną myśl, że oto wstaje słońce, wciąż jeszcze senna, z ciężkimi powiekami, uśmiecham się do siebie... Ziewając wychodzę spod kołderki i uchylam okno... Ponieważ wszędzie rolety nie do końca przysłonięte, cienie tańczą też w kuchni i w salonie.
sobota, lipca 29, 2017
Poranek inny niż zwykle
czwartek, lipca 27, 2017
Ku przestrodze i wewnątrzkredensowa zmiana
środa, lipca 26, 2017
W sielskiej nostalgii
wtorek, lipca 25, 2017
Wypełniam sobie dzień
poniedziałek, lipca 24, 2017
Lny moja miłość
Dziś poniedziałek, mój ulubiony dzień tygodnia:-) Dzisiejszy jednak niezwykły jest dla mnie m.in. dlatego, iż dokładnie dwanaście miesięcy temu, równo rok, usiadłam na tej co dziś sofie w niedzielny poranek i zrobiłam ten pierwszy krok... Napisałam pierwszych kilka słów na tym blogu. Zatem czuję się dziś urodzinowo:-) Pamiętam pierwszy, cudowny komentarz, potem drugi ...:-) Przeżywam bardzo tę świadomość, iż Kogoś interesuje to, co chcę powiedzieć, czym pragnę się tutaj podzielić.
niedziela, lipca 23, 2017
Nadwiślański świt
Wczorajszy zachód słońca, bardzo spontanicznie i nieplanowanie, w samym sercu Warszawy:-) Jedna zaledwie noc, spędzona na Krakowskim Przedmieściu, tuż przy placu zamkowym, a tyle niezwykłych emocji, nie tylko tych związanych z samym miejscem... Noc dla mnie jednak nie przespana, a to za sprawą tętniącego prawie do rana życia za oknem hotelu. Zatem Dom Literata niezwykłym jest miejscem na nocleg z uwagi na usytuowanie, jednak trudno w nim o spokój nocą, nawet przy zamkniętych szczelnie oknach.
sobota, lipca 22, 2017
W bieli i szarości
Dziś powróciło wspomnienie z dzieciństwa, kiedy to ustawiałam naprzeciw siebie dwa krzesła i nakrywałam je narzutami i kocami. Powstawał tym sposobem domek. Wnosiłam do niego poduszki, lalki i inne drobiazgi. Był miły i bezpieczny:-) Za sprawą kilku zabiegów, przywołałam nieplanowanie to miłe uczucie. Z tą różnicą, że mój dzisiejszy domek ma ściany, dach i drewnianą podłogę:-) Odświeżyłam swój domek narzędziowy, przetrzebiłam z niepotrzebnych gratów i stworzyłam sobie miły bardzo kącik:-) Po zimie nie wyglądał najlepiej, zacieki i ogólny chaos. Pusty już i odkurzony, zyskał śnieżną biel ścian i ciemną szarość podłogi.
piątek, lipca 21, 2017
Kuchenne sny i deseczkowe marzenia
środa, lipca 19, 2017
W lawendowym nastroju
wtorek, lipca 18, 2017
Małe dzieła sztuki
Ku wielkiej mojej radości, wszelki sprzęt ciężki, który ostatnio konsekwentnie na zmianę raz na jednym, raz na innym placu budowy działa, dziś cudownie zamilkł:-) Jest słonecznie i cicho. Chłonę zatem dzisiejszy dzień wraz z wszystkimi cudownościami, które niesie. Na przykład nieodpartą chęcią fotografowania tego, co mnie otacza... Wszystko zmierza ku temu, by nazwać to jak należy:-)
niedziela, lipca 16, 2017
Słońce, kwiaty i dobre emocje
sobota, lipca 15, 2017
By odwrócić myśli
Każdej nocy zasypiam z sercem pełnym nadziei na nowy, lepszy spokojniejszy emocjonalnie dzień, w którym miejsce jakieś dla siebie odnajdę i radość z jednej choć drobnej rzeczy... Tymczasem wszystko dzieje się jakby obok mnie... A kiedy już wydaje mi się, że jest odrobinkę lepiej, łzy na nowo płyną po policzkach... Z tęsknoty za tym co bezpowrotne i z niedowierzania, że tak się stało... Wczoraj jednak pierwszy taki moment nastał, kiedy odwróciłam swoje myśli, a zajęły je kwiaty, mój ogród... Najpierw kroczek w kierunku leżaczka, zapach lawendy skusił na tyle, by podejść, poprzyglądać się i upoić zmysły tą niezwykłą, subtelną wonią... Dalej już myśl zrodziła się, by kilka tych cudownych krzewinek w donicach przy tarasie ułożyć, bo ta część ogrodu bez kwiatów zupełnie. Potem o bukszpanach przypomniałam sobie, że przecież dawno już w donice miałam je włożyć, bo marnieją w gąszczu malin i hortensji przy domku narzędziowym... I tak to niespodziewanie ból głowy ustąpił, oczy odpoczęły i serce ukoiło się nieco...
środa, lipca 12, 2017
Żal i pustka...
Smutek, gniew, rozpacz, bunt, rezygnacja, żal, pustka... Takich emocji nie życzymy sobie i nikomu, jednak nieplanowanie stają się naszym udziałem... Nijakie staje się wszystko, trudno znaleźć dla siebie miejsce... I wówczas to co mamy najcenniejszego, to wspomnienia...
niedziela, lipca 09, 2017
Niespiesznie i cicho
Spokojnie i leniwie mija mój niedzielny czas...
Wśród kwiatów i staroci,
bo już wczesnym rankiem przechadzałam się wśród starociowych stoisk na giełdzie gliwickiej:-) Nie śpieszę się nigdzie, zagospodarowuję moje perełki z Arezzo i z przydrożnego sklepiku, na który natrafiłam zupełnie przypadkiem w ostatnim dniu pobytu w Toskanii, w drodze na plażę:-)
sobota, lipca 08, 2017
Dziś zachwycam się kwiatami
Sobotni poranek... Chciałoby się napisać cichy, ale taki nie jest. Za płotem prace budowlane toczą się w najlepsze. Cała nadzieja w wolnej od pracy niedzieli:-) Dziś zachwycam się ogrodem. Oczyściłam już pelargonie i róże z przekwitniętych kwiatostanów. Zerkam z niedowierzaniem na moje hortensje anabelki. Z roku na rok większe i piękniejsze:-) Zakwitła nawet katalpa! Róże zakupione w tym roku pęknie też kwitną. Lawenda i zioła pachną z daleka. Tak kocham ten mój skrawek zieleni:-) Zamykam za sobą furtkę i czuję, że jestem u siebie, w moim małym, pachnącym raju:-)
piątek, lipca 07, 2017
Czwarta perła Toskanii
Przejeżdżając przez idylliczne wzgórza Toskanii i napotykając ukryte w gąszczu drzew i zieleni gospodarstwa, z dala od cywilizacji, z cudnymi widokami dookoła, myślałam sobie..., jak dobrze mają Ci, którzy mogą tutaj żyć... Stąd też wybierając miejsce na pobyt wakacyjny, kilka dni w takim miejscu pragnęłam spędzić, już wcześniej zauroczona takim krajobrazem. Rzeczywistość jednak sporo koryguje. Byłam w pięknym, włoskim domu. Dookoła oliwki i piękne widoki. Jednak kończyłam i rozpoczynałam dzień w lekkim napięciu. Nie odnajdowałam tak do końca spokoju i odprężenia. Wciąż zakłócała je świadomość, że nie było nikogo obok. Może gdyby teren był ogrodzony...? Póki co wiem już, że jedno moje marzenie, by pobyć wśród wzgórz w jednym z włoskich gospodarstw, nabrało innego smaku i wymiaru... A w Toskanii, zwiedziłam już właściwie wszystko, co na tę chwilę pragnęłam zobaczyć. Ostatnią perełką tego regionu była Piza, położona nad rzeką Arno.
poniedziałek, lipca 03, 2017
Lukka w zasięgu ręki
niedziela, lipca 02, 2017
Nowe tu i teraz
Dziś obudziłam się w zupełnie innej rzeczywistości. Z dwóch właściwie powodów... W życiu czasem przydarza się coś co sprawia, że nic już nie jest takie samo. Co w pewien sposób burzy ułożony w głowie schemat i porządek myśli, a obrazy... Te pozostają, jednak rozczarowują nieco. Bo oto napotykamy coś, co przerasta nasze wyobrażenia, co z niedowierzania odbiera mowę, a ze wzruszenia powoduje szybsze i mocniejsze bicie serca.