środa, lutego 28, 2018

Inspiracja


Dziś przyszedł impuls, by zatrzymać się na dłużej w kilku pomieszczeniach, które wymagają mojej uwagi i aktywności dość często. 
A pojawił się nie do końca tak po prostu:-) 
Jedno słowo: inspiracja:-)
Z racji aury, która nie rozpieszcza i tym samym też nie zachęca do wychodzenia z domu, 
więcej czasu spędzam na myszkowaniu po moich ulubionych stronach wnętrzarskich i w ogóle wnętrzach. 
Natknęam się tym sposobem na Ulę Pedantulę, 
u której poczułam się bardzo swojsko i po prostu miło:-) 
Choć zupełnie nie mój klimat wnętrz, było mi w nich... domowo:-) 
 A to dlatego, że jest w nich serce i po prostu życie:-) 
A to, co urzeka mnie w autorce filmików na YT najmocniej, 
to prawdziwość, niekłamany i nieudawany przekaz.
A o to naprawdę niełatwo.
Przynajmniej ja mam problem z zaufaniem tak do końca w to,
co nazbyt wyreżyserowane,
choć ma sprawiać wrażenie naturalnego...
Tego nie da się oszukać.

wtorek, lutego 27, 2018

Byle do piątku


Mam wrażenie, że mój organizm trochę wariuje. Za sprawą tego niepomiernego mrozu, kiedy przejście kilku kroków ze sklepu do samochodu powoduje przemarznięcie... I pomijając to całe opatulanie się, próby wszelkie dogrzewania się, ja po prostu nie wychodzę z kuchni i ze spiżarki:-) Wciąż czegoś mi się chce. Podjadam, smakuję, rozglądam się, odnajduję i tak apiać od rana... Tłumaczę sobie, że to zrozumiałe przecież. I niezwykłe zarazem. Wewnętrzny czujnik podpowiada, że należy zabezpieczyć się i poczynić zapasy. Tak w razie czego. By móc i mieć skąd czerpać energię. Jesteśmy nieodłączną częścią przyrody. I tak oto przekonuję się dziś o tym po raz wtóry. Nie wyściubiam nosa spoza domu, tylko w niezbędnych, ostatecznych potrzebach. Popijam co rusz nową herbatkę, taką jak lubię, z jagódkami goji i imbirem z yerbą na przemian, bo energii zero od rana. Przeglądam zdjęcia pełne słońca i nowalijek z zeszłego roku i... odliczam dni do piątku. Każdy kolejny poranek od piątku właśnie, będzie już o kilka stopni cieplejszy:-)

sobota, lutego 24, 2018

Porządek nie tylko w szafie


Na początek znów wnętrza, które urzekają i wprawiają w marzycielski nastrój klik. Myślę, że nie tylko mnie:-) Pomimo, iż nastało to zimno, o którym wszyscy zapewniali, że nadejdzie, jakoś wewnętrznie wszystko podpowiada, żeby uporządkować domowe kąty, przetrzebić to i owo, zmienić i odświeżyć. Wewnętrzny zegar biologiczny ukierunkowuje moje myśli na tory bliskie memu sercu, upragnione, a zatem wiosenne:-) Tak też chłonąc wyzierające co rusz z zasnutego chmurami nieba słońce, po sypialni, odświeżyłam i odmieniłam też i salon. Nic wielkiego, zwyczajnie zmiana zasłon i pokrowców na sofach. Inaczej ułożone drobiazgi, świeże kwiaty i już milej jakoś:-) 

piątek, lutego 23, 2018

By dom miał duszę


Kocham podglądać takie wnętrza... klik. To samo mi w duszy gra:-) Jak dobrze, że tak po prostu można mieć dostęp do takich niezwykłych inspiracji, że czyjeś wizje i realizacje są tak zwyczajnie dostępne:-) Moja sypialnia wczoraj przybrała nieco inną, troszkę radośniejszą szatę. W pierwszej połowie dnia. Potem już, wszystko potoczyło się bardzo niespodziewanie i tak bardzo inaczej, niż mogłabym pomyśleć. To chyba nazywamy życiem. Dziś zerkam na bladoróżowe zasłonki, na dodatki przeróżne, które miały przywoływać wiosnę. Niosę jednak jeszcze na barkach wczorajszy czas... 


środa, lutego 21, 2018

Niewiele potrzeba


Gdyby tylko dzień mógł być choć odrobinę dłuższy... Jest mi go o kilka godzin za mało. A i tak tyle się dzieje:-) Dobrego:-) Na początek wszędzie już odczuwalna wiosna:-) Klucze dzikich gęsi na niebie, świergot cudowny od rana, kiełki i pąki wyzierające z ziemi...:-) Wiosna tuż tuż. Nie straszne mi już nawet pogłoski o nachodzącym mrozie. To zwyczajnie ostatnie tchnienie zimy:-) Potem nastanie już to wyczekane i wytęsknione budzenie się przyrody do życia:-) Poranne spacery smakują znów inaczej. Wszystko jest inne. Życie nabiera na powrót blasku i sensu:-) Pozostaje już tylko tydzień do marca!:-)

niedziela, lutego 18, 2018

Sporo wrażeń


Niedzielne poranki zawsze nastrajają mnie bardzo domowo.
Lubię taki dzień rozpocząć od włożenia do pieca bułeczek albo ciasta.
Drożdżowego najchętniej:-)
Przedtem jednak świece, kawka... 
Teraz, zamiast niej, soczek świeżutki.

piątek, lutego 16, 2018

Pierwsza rocznica


16 luty, to dzień urodzin pracowni:-) Obchodzić pragnę jak swój własny... Dziś z trudem zgasiłam światło i zamknęłam za sobą drzwi.
Nawet już nie pamiętam, jak to było bez niej... I nie sposób myśleć, że mogłoby jej zabraknąć. Zrobiłam sporo zdjęć. Tak cudownie padało dziś światło na wszystko dookoła. Przysiadałam to tu to tam i gapiłam się i chłonęłam... Cała szczęśliwa też spotkaniem dzisiejszym z niezwykłą Osobą, pełną pasji i miłości do starociowych klimatów. Zadziało się to coś, co sprawia, że z całych sił pragnie się już tę Osobę zaprosić do swojego grona, powierzyć swoje skarby, zaufać... Tworzymy powolutku, kroczek po kroczku swoją ekipę:-) Jestem naprawdę dobrej myśli:-) Jeśli tak bardzo kocha się to, co się robi, nie może się nie udać:-) Do tego, kiedy jeszcze połączy się siły, kiedy wzajemnie obdarowywać się będzie każdego dnia swoją twórczą, dobrą energią...:-)To musi promieniować, zarażać innych, przyciągać sobie podobnych, zwariowanych, niepoprawnych pasjonatów/wariatów:-) Tak pięknie dziś potoczył się ten dzień. Całym sercem jestem wdzięczna za każdą chwilkę. Właśnie dziś:-)

czwartek, lutego 15, 2018

Jakiś cichy gdzieś kąt...


To jeden z tych dni, kiedy... 'w najdalszym kącie siadam i sama z sobą, chcę do ładu dojść...'. Za oknem szaro buro. Na wiosnę trzeba nam jeszcze zaczekać. Kilka miłych przerywników jednak dziś po drodze... Umówione spotkanie z cudownymi dziewczynami w pracowni na przykład:-) Gdyby nie to, pewnie zaszyłabym się w najciemniejszym kącie, by przeczekać ten czas. Kilka też zmian u nas:-) Przede wszystkim, żyrandol przywieziony przez Anię z Toskanii, nareszcie na swoim już, należnym miejscu:-) To niezwykłe, że jeden przedmiot tak bardzo odmienia całe wnętrze. Pięknie z nim:-) Przestawiłam też stół. Jest i miejsce do pracy, w sensie `biurka`. 

wtorek, lutego 13, 2018

Kilka moich dziś radości



"Nie można kochać tych, których się boimy" 
                               Lew Tołstoj
Kilka tych słów m.in. zapamiętałam z niedzielnego kazania w parafii św. Bartłomieja przy ulicy Bernardyńskiej w moim mieście. Do tej parafii, choć nie moja, kieruję swoje kroki z czystego wyboru serca. Tam... przemawia do mnie wszystko. To ponad stuletnia budowla w stylu neogotyckim na planie krzyża łacińskiego, zapierająca dech w piersiach. Zachwyca mnie w niej wszystko. Na początek żyrandole. Nie mogę się na nie napatrzeć. Cudowna symetria we wszystkim. Jednak to co sprawia, że wracam, to osoby odprawiające msze, a właściwie to, co przekazują i w jaki sposób. Tam nie dłuży się czas. Nie rozmyślam, co zrobię dziś na drugie danie, ani nawet nie rozglądam się dookoła. W zasłuchaniu i skupieniu, przeżywam tę chwilkę z Jezusem. I żałuję, że tak szybko mija... Niedaleko mieści się ten pierwszy, XIII wieczny kościółek św Bartłomieja. Wciąż odbywają się w nim msze święte:-) A takie, jak powyższe, myśli, zapadają w serce, niosą refleksje i skłaniają do przemyśleń... Kiedy na co dzień, jesteśmy blisko ludzi, których się boimy, to nie tylko nie sposób kochać ich, ale też przy nich, boimy się kochać samych siebie... 
Takie słowa poruszają. Przeżywa się je jeszcze długo potem. 

niedziela, lutego 11, 2018

Pięknie mi


Pierwsze co dziś zrobiłam po zaparzeniu kawki, to odszukanie jakichś informacji na temat wiosennej aury. I okazuje się, że już pod koniec lutego  poczujemy przyjemny powiew wiosny. Ta prawdziwa, nadejdzie w drugiej połowie marca:-) Termometry wskażą powyżej 10 stopni, nawet 15:-) Zatem jeszcze tylko miesiąc! Serce skacze z radości na myśl o miłych, słonecznych porankach i dniach. Widzę już pąki drzew i kwiatów dookoła... Achhh! Cudowna perspektywa:-) Tymczasem zimny, lutowy poranek, ze słońcem jednak:-) Cienie tańczą na ścianach i meblach... Sączę bez przekonania troszkę już tę moją kawkę parzoną i czekam bardzo na tę prawdziwą, z mojego ekspresu. Jeszcze kilka dni:-) Powróciłam znów muzycznie do pani Celińskiej. Kolejna moja odmiana po przyjeździe:-) Od dość dawna nie wyjmowałam z odtwarzacza w samochodzie płyty Ani Dąbrowskiej. Na wszystko mam ochotę spojrzeć na nowo i tak mi z tym dobrze:-)

sobota, lutego 10, 2018

Kilka wspomnień...


Pięknie dzisiaj rozpoczął się mój dzień:-) Spontanicznie, nieplanowanie, pod wpływem impulsu, swoją poranną kawką delektowałam się na rynku mojego rodzinnego miasta... Odkryłam, że dziś w Rybniku starocie mają miejsce:-) To już ten czas nastał, że zwyczajnie mogę wsiąść w samochód i tam pojechać. Już nie bolą uliczki, którymi przechadzałam się z moją mamą. Sklepiki, w których co prawda już coś zupełnie innego się dzieje, ale ja widzę te z dzieciństwa... Starocie, to zaledwie jedna uliczka wiodąca do rynku. Nic wielkiego, dla mnie jednak cudowne chwile. Taka jestem sobie wdzięczna za ten dzisiejszy, dobry czas. 

piątek, lutego 09, 2018

Wszędzie dobrze...


Nastał piątek, z białym, cichym porankiem. Po przespanej nocy, z pierwszą poranną kawką. Zaparzoną wciąż moim siteczkowym sposobem,
tj przelaną przez siteczko, ale to nic. Poczułam jej smak, jej niezwykły zapach. Dopełnił się jeden z moich najważniejszych w ciągu dnia rytuałów:-) Przez okno wpadały promienie słońca. Na stoliku przy sofie tli się od rana świeca, na kuchennym stole kolejna. Potrzebuję kilku dni, by wszystko powróciło na miejsce. Głównie w temacie ubrań:-) Puszczam zatem pralkę za pralką, suszę, co nieco trzeba by przeprasować... Jednak wszystko jakby spowolniło... Dzień dłuższy się stał. Nabrałam miłego dystansu do spraw:-) To niepodważalna zaleta odcięcia się, choć na moment, od codzienności i rutyny. Wszystko nabiera innego smaku i wymiaru. Patrzę na siebie i na sprawy... z boku, innym, świeżym spojrzeniem. Dla przykładu, wychodząc dziś z domu, ominęłam te co zwykle botki, sięgnęłam po szary płaszczyk zamiast po moje niezniszczalne futerko... Włosy też inaczej niż zwykle spięłam... Poza tym na szczęście wszystko pozostało na swoim miejscu. Takie jak kocham. Mój domek ze wszystkim co w nim. Pracownia z moimi perełkami... Wszystko jeszcze mocniej doceniam, jeszcze bardziej mnie dziś zachwyca. Po drodze do domu wstąpiłam do pobliskiej hurtowni kwiatów, a tam... nawłoć, trachelium...

środa, lutego 07, 2018

Altos de Chavon czyli artyści w Dominikanie


Ileż kochający ojciec jest w stanie uczynić dla swojej ukochanej córki? Niemal wszystko:-) Przykładem jest tutaj pewien amerykański przemysłowiec, urodzony w Wiedniu, Charles B. Bluhdorn, uznawany za ojca dominikańskiego przemysłu turystycznego. Jego córeczka zapragnęła wyjechać  na studia do Europy. Po wielu próbach przekonywania ojca do swojego pomysłu, były właściciel kompanii cukrowniczej zaproponował, iż stworzy dla niej Europę bliżej. Działający w branży filmowej miliarder, zatrudnił swoich scenarzystów do zaprojektowania i wybudowania wioski na wzór andaluzyjskiej z  XIV wieku. Rzeczywiście, przechadzając się wąskimi uliczkami, pośród postarzonych bardzo umiejętnie domów z koralowca i kamienia, można przenieść się w czasoprzestrzeni i z pewnością nie domyślić się, że wszystko to powstało we wczesnych latach osiemdziesiątch XX wieku.  Nie muszę dodawać, że było mi tam cudownie:-) Jednak rozumiem decyzję córki, która nigdy w Altos de Chavon zamieszkać nie chciała. To urokliwe i niezwykłe miejsce, z amfiteatrem na 5000 miejsc, kościółkiem, szkołą, muzeum archeologicznym, restauracjami, butikami, urokliwymi placykami z fontannami, w otoczeniu egzotycznej przyrody, przypomina jednak złotą klatkę.

wtorek, lutego 06, 2018

Dwie twarze wyspy


Dziś już z pełną świadomością potwierdzę, iż Dominikana, to świat piękny, o niebiańskich plażach i zachwycającej naturze, wydawałoby się, dla wybranych jedynie, z drugiej jednak strony, ubogi bardzo, jeśli tylko pobyć choć chwilkę, poza obszarem kurortu. Co urzeka mnie bardzo, to sami mieszkańcy wyspy. Uśmiechnięci, życzliwi, przyjaźni... To serdeczne hola czy buenos dias, daje się słyszeć na każdym kroku:-) Dziś patrzę na każdą mijającą mnie osobę inaczej (myślę o tutejszych), niż zaledwie przedwczoraj. Odbyłam znów bardzo cenną lekcję życia. A to za sprawą odwiedzenia kilku znów miejsc podczas wycieczki fakultatywnej. Dopiero dziś prawdziwy sens odnajduję w całym moim tutaj pobycie.

niedziela, lutego 04, 2018

Wprost z mojego snu


Budzę się leniwie, z sercem pełnym wrażeń i pięknych, 
niezapomnianych emocji...
Odwiedziłam wczoraj miejsce,
które nie sposób opowiedzieć,
a żadne zdjęcie nie odda bajkowej scenerii, którą tam napotkałam...
Nieskazitelna biel piasku kontrastująca z  turkusem morza, 
niezmąconym powiewem wiatru,
żadną plamką, majestatycznie i sielsko zarazem,
rozpościerającym się błogo gdzie okiem sięgnąć.
 Wszystko tworzyło doskonałą, niezwykłą scenerię.
To właśnie te chwile, obrazy, poruszenia serca,
które pozostają, już na zawsze.

czwartek, lutego 01, 2018

Trochę inny raj

 

Dziś doświadczyłam znów czegoś nowego. Tym razem... trudnego. Zderzyłam się z inną, tutejszą rzeczywistością. Tą prawdziwą. Nie moją. Ze światem bardzo odbiegającym od tego, do którego przywykłam. I choć w tym jednym momencie, przedzierając się przez drogę pełną trąbiących pojazdów wszelakich i krzyczących coś wciąż ludzi, wpadłam w panikę, teraz poczytuję to jako doświadczenie bardzo cenne. Za moją dziś namową, wyszliśmy poza terem naszego obiektu. Zawsze lubię poczuć choć troszkę klimat ulicy, tej rzeczywistej. Tak też i dzisiaj, korzystając z wiaterku i pozornie mniej słonecznego nieba, wybraliśmy się do `miasta`, które z miastem nic wspólnego nie miało. Wyobrażałam sobie sklepiki i kafejki, miejscowe jakieś, miłe i przyjazne miejsca z przysmakami i pamiątkami. Nic takiego jednak nie znaleźliśmy. Zamiast tego, zatłoczone uliczki, gorące, brudne, głośne, miejscami śmierdzące, które wydawały się nie mieć końca. Dotarliśmy do jednego gdzieś pośród tego chaosu sklepiku. Bardzo chciałam kupić tutejszą kawę i kakao. Na szczęście znaleźliśmy kilka paczuszek. I to co najmilsze w tej całej wyprawie, to taksówka, dzięki której powróciłam do swojego, bezpiecznego, spokojnego świata. Doceniłam wszystko co tutaj. Jednocześnie też zrozumiałam, jak bardzo różnie wyglądać może życie. I jak wielkie  mam szczęście, że mogę tak po prostu powrócić do mojej dobrej rzeczywistości.
Copyright © 2014 bielhani , Blogger