niedziela, lipca 29, 2018

Tyle dobrego...


Była szarlotka i limoncello:-) Nasze starocie całe w słońcu, pani Celińska w tle i LUDZIE przede wszystkim:-) Nasza sprzedaż podwórkowa, druga dopiero, a już tyle dobrego przyniosła. I nie myślę tutaj o utargu! Bo na tę chwilę jest marnie:-) To, co cenne, to niezwykłe kobiety, które nas powolutku odnajdują:-) Z podobnym odczuwaniem i wrażliwością, z zamiłowaniem do staroci i piękna samego w sobie... W zamyśle też naszym jest, by tam właśnie, przed naszą pracownię, raz w miesiącu, w każdą ostatnią sobotę miesiąca, a zatem podczas naszej podwórkowej sprzedaży, zapraszać i tworzyć stoiska przyjaznych ciału i zdrowiu produktów, ale i takich, niosących piękno zewnętrzne:-) A zatem biżuterię własnoręcznie tworzoną na przykład. Tak też wczoraj, obok naszych staroci, stanęły kosmetyki organiczne, naturalne, które posłużyć mogą nawet weganom:-) Same z Anią od kilku miesięcy stosujemy:-) Ujęła nas bardzo idea firmy... Produkty, które z powodzeniem mogłyby kosztować kilka razy więcej, mają bardzo przystępne ceny, przy tym wysoką jakość.

czwartek, lipca 26, 2018

Myśl jedna, kwiaty i biała drabina


Nie pamiętam już nawet, 
kiedy zaczęło się to moje starociowe szaleństwo:-)
Rozczuliła mnie dziś związana z nim pewna myśl. 
Sięgając pamięcią wstecz, widzę siebie, 
odkładającą każdy grosik na zbliżającą się starociową giełdę...
To była świętość. Wydarzenie, pod które układałam wszystko inne.
Nie przykładałam wagi do ubrań, kosmetyków, nawet do jedzenia.
Byle tylko mieć z czym pojechać na moje ukochane starocie.
I tak przez te wszystkie lata, 
perełka po perełce, 
tworzyłam swoje starociowe królestwo:-)
Teraz już mogę pozwolić sobie na więcej.
I nie robię tego kosztem innych, ważnych wydatków.
Jednak dziś, coś miłego i niezwykłego uświadomiłam znów sobie...
 Jeśli w życiu słuchamy swojego serca, 
trzymamy się drogi, którą ono nam podpowiada,
realizujemy to co kochamy,
prędzej czy później, zaowocuje to czymś dobrym i pięknym:-)

niedziela, lipca 22, 2018

Taka tam odmiana:-)


Z zewnątrz raczej niezauważalna zmiana. Ale to nic:-) Ja wiem, że to inna szafeczka:-) I ona doczekała się uwagi. Zakupiłam ją na Szombierkach wraz ze stolikiem z falbanką od jednego (tego samego) sprzedawcy jakiś czas temu. Prawdopodobnie pochodziły z jednego też domu. Trzeba było zdjąć z niej calutką farbę, przeszlifować i pomalować na nowo. I jest:-) Piękna, śmietankowa, z takim jak lubię blatem...

sobota, lipca 21, 2018

Moje małe/wielkie odkrycia


Zastanawiam się co sprawiło, że od powrotu z Toskanii, wysączyłam kilka zaledwie łyczków kawy. A to już przecież niecałe dwa tygodnie. Kawę piłam od zawsze i często. Była moim świętym rytuałem, obok jeszcze kilku:-) Aż tutaj nagle, ni stąd mi zowąd, smak nie ten i potrzeba codzienna, na równi z powietrzem niezbędna dla funkcjonowania, znika i już. Tak po prostu. Ot życie. Nieprzewidywalne, nieoczywiste, niezrozumiałe. Nie walczę, przyjmuję, tak widocznie ma być. Wyrasta się z książek, ze znajomości, z używek może też:-) Choć to druga, a nawet trzecia niecelowa `rezygnacja` z czegoś. Za każdym razem po powrocie z dłuższego, wakacyjnego wyjazdu. Jak dotąd, bardzo korzystne dla organizmu, dla zdrowia. Poprzednia, przyniosła dietę bezmięsną.

poniedziałek, lipca 16, 2018

Coś dobrego


Bardzo spodobało mi się stwierdzenie pani Beatki Pawlikowskiej, by codziennie wyprowadzać siebie na spacer. Nie zważając, czy mamy na to ochotę czy też nie. By poczuć naturę i siebie. By być dla siebie dobrą... Zazwyczaj wyprowadzałam psa jedynie:-) Tyle dobrego odkrywam w codzienności tej niezwykłej Kobiety. Tak wiele `rzeczy` postrzegam podobnie. Uspokoiłam się na przykład, a nawet miałam ochotę każdemu o tym opowiedzieć, że ktoś chodzi spać jeszcze wcześniej ode mnie:-) To takie wewnętrzne rozgrzeszenie, bo jakoś wciąż ta kwestia obarczona jest u mnie poczuciem winy. Ale już coraz mniej na całe szczęście:-) I choćbym nawet pragnęła inaczej, nie umiem. Mój organizm taki rytm dnia wybrał i tak jest mu najlepiej. To mój święty rytuał:-) Kąpiel, którą zmywam z siebie cały dzień, a potem wtulenie się w mięciutką podusię, choć dookoła toczy się jeszcze życie. I zasypiam natychmiast. Poranek zaś rozpoczynam bez budzików i dzwonków. Budzę się regularnie w okolicy 4.30-5.00. Zatem osiem godzin snu to moje optimum:-) Ależ trudne były dla mnie noce w Orbicciano. Zaburzyły zupełnie mój rytm. W ciągu dnia byłam przemęczona. No ale to już na szczęście przeszłość. A takie doświadczenia sprawiają, że jeszcze mocniej doceniam moje przespane noce teraz:-) Zdrowy, pełny sen zaś jest ogromną wartością dla organizmu. No ale to przecież oczywistość:-) A skoro przy takich przyjemnościach jestem, podzielę się jeszcze czymś innym miłym:-)

niedziela, lipca 15, 2018

Bliżej natury

  
Mój poranek dziś tak pięknie rozpoczęłam:-)
Bliskość natury to wielki dar. To o takich momentach marzyłam, 
kiedy wyobrażałam sobie dom. Taki z ogrodem. 
By tuż po przebudzeniu otworzyć drzwi na oścież, wyjść do ogrodu
I patrzeć przed siebie...
A potem nabrać powietrza głęboko i poczuć... życie.
W najczystszej postaci. 
To właśnie w tym jednym momencie, kiedy wstaje dzień, 
odnajduję tę harmonię i jedność ze światem natury najmocniej.
I wdzięczna jestem bardzo sobie, że taki rytm dnia celebruję.
Moje poranki to samo dobro dla ciała i duszy...

sobota, lipca 14, 2018

Chwytam dzień:-)


Mija piąty dzień od powrotu. Rozpakowałam już wszystkie starociowe skarby. Poza swoją niekwestionowaną urodą, taką dobrą energię w sobie mają. Tyle pięknych emocji przywołują:-) I w dodatku, bez wahania ułożyłam je w tych kilku miejscach, jakby czekały na nie. Zazwyczaj przekładam, przemieniam, to tu, to tam, wiele razy. Teraz jednak wiedziałam, gdzie co ma się znaleźć. I jest tak, jakby były tutaj od zawsze:-) Emaliowana waza, które napotykam we włoskich magazynach i u mnie już:-) Na stole jadalnianym.

wtorek, lipca 10, 2018

Tęsknię...


Pierwszy poranek w domu. Bazarek i pracownia... Ogród. Stęskniona psina. Moje wszystkie małe radości czekały cierpliwie:-) A mnie... smutno. I żal serce przepełnia. I myśli tylko takie tęsknotę przywołujące płyną... Cierpię. Bardzo. Tak Polu, podobno w domu najlepiej. Zawsze tak czułam. Jednak nie tym razem. Poranek przesiedziałam bez emocji na sofie. Choć tak pięknie rzucał różowe cienie dookoła. Kawa w ulubionej filiżance utraciła swój czar. Wystygła. Kolejnej też nie wypiłam. Powtarzam sobie, bo podobno pomaga... nie rób sobie tego, zrób coś dla odwrócenia uwagi, pociesz siebie, bądź dla siebie dobra... Pojechałam zatem, wcześnie rano na Lipowy. Owoce, warzywka, kwiaty świeże... Sporo ogórków na ukiszenie. Zajmę się czymś pożytecznym. Potem to, co domowe. Zupa, w niej fasolka z bazarku i brokuły i kalafior i ziemniaczki i inne. Zieleninki sporo... Tęskniłam za tym smakiem... Może w pracowni jakoś inaczej się poczuję... Wszystko takie jak kocham. Zapaliłam świece, zajrzałam w kilka kątów. Ogarnęłam co nieco. I już prawie wieczór. A mnie wciąż żal. I gdybym tylko sobie przyzwoliła, rozpłakałabym się jak dziecko.

niedziela, lipca 08, 2018

Gubbio


Terza domenica, a zatem trzecia dziś niedziela i ostatni już pełny dzień w Toskanii. I z jednej strony szkoda wielka, bo przecież tutaj mam wszystko, do czego lgnie moje serce, z drugiej jednak, cieszę się na myśl, że wypiję znów kawkę w swojej ulubionej filiżance, że wyjdę raniutko do ogrodu i popatrzę na to swoje, budzące się niebo:-) A tymczasem, pieją w oddali gdzieś koguty, z pobliskich oliwek dają się słyszeć urocze trele, jaśnieje już niebo... Sączę ostatnią tutaj, poranną kawkę. Ta jutrzejsza będzie pewnie wypita w pośpiechu, by jak najwcześniej wyruszyć w drogę. Na dziś kilka jeszcze planów. Zatem minie raczej dość szybko.

piątek, lipca 06, 2018

Tyle piękna dookoła


W zeszły piątek pożegnaliśmy tajemnicze miejsce w Orbicciano Lucca.... Ostatnie spojrzenie na domek...

środa, lipca 04, 2018

Wszystko dzieje się po coś


Czasem zdarza się tak, że odbieramy w pewien określony sposób stany rzeczy, nie do końca umiejąc to nazwać... Zdążyło narodzić się już własne, wolne rozumienie świata i siebie, inne zupełnie od tego, które dotąd oferowała nam rzeczywistość i inni ludzie. I nagle... ni stąd ni zowąd, w moim przypadku trochę niechcący, napotykamy osobę, `zderzamy` się z jej prawdą o życiu, odkryciami i jej własnym postrzeganiem rzeczywistości. W tym też momencie odkrywamy, że nasze myśli, emocje, rozumienie i percepcja rzeczywistości, zbiegają się niemal całkowicie z tym, jak ten ktoś czuje i myśli. Jednocześnie też, utwierdzamy się w swojej prawdzie, w tym wszystkim co kroczek po kroczku docierało do zakamarków duszy, jakby dopuszczając w jej zaryglowane przestrzenie maleńkie, wyzwalające z ciemności stróżki światła. Kiedy już dostrzeżemy to światło, nigdy nie zechcemy powrócić do tego, co dotykało nas wcześniej. A jeśli na dodatek ten ktoś poszedł o krok dalej, w zbawienny sposób dzięki niemu możemy dopowiedzieć dla siebie to wszystko, co nie do końca udało nam się zrozumieć i odkryć.

wtorek, lipca 03, 2018

Casa Del Rosmarino


Nie tak dawno, tuż przed przyjazdem do Toskanii, myśl przemknęła taka, by odnaleźć kiedyś miejsce, do którego zapragnę powracać... 
By na tę tęsknotę złożyło się to co za oknem, czyli sielski, chwytający za serce krajobraz i wnętrze domu przywołujące mój własny... By poczuć się swojsko, ale i jednocześnie wyjątkowo.
Anghiari wraz z domkiem bajkowym i wszystkim co dookoła, wpisuje się w to wyobrażenie każdym szczegółem i wszystkim jednocześnie.

niedziela, lipca 01, 2018

W moim Arezzo


Pragnęłabym opowiedzieć o San Gimignano, bo i wrażenia i emocje pozostały po nim niezwykłe, jak i pokazać każdy kąt w nowym domku 
i wszytko to, co dookoła zachwyca, jednak  Arezzo to to, 
co najpiękniej na tę chwilę w mojej duszy gra:-)
Tuż za nim, tutejszy krajobraz i wnętrze domu, wyśnione, jedyne, zapierające dech w piersiach...
A emocje związane z Arezzo... to trafiające wprost do serca, poruszające całą moją wrażliwość, 
obrazy i zapachy... Minionej epoki, w zaułkach sklepików z wszystkim co starym nazwać można, ale też stoiska handlujących tymi wiekowymi cudownościami, które tylko tutaj napotykam. 
I uprzedzić pragnę tylko, iż opowiedzieć ani pokazać tych doznań nie sposób, a raczej słowa nie opowiedzą a zdjęcia nie oddadzą klimatu 
na przykład, którego tam się `dotyka`.
Copyright © 2014 bielhani , Blogger