Za szybko mija mi czas. Już przecież wstaję o świcie. Wykradam kilka godzin wczesnym rankiem. Jednak i tak, to co planuję sobie, nie zawsze udaje się zrealizować. Nie wspomnę już o tzw impulsach, porywach chwili, kiedy to wszystko co zaplanowane odchodzi na plan dalszy, bo oto coś woła we mnie, że czas najwyższy na solidne przemeblowanie na przykład:-) Na wielkogabarytową metamorfozę!
Tym oto sposobem sporo zadziało się w ostatnich dniach
w kuchni i w salonie.
Choć lubiłam tamtejsze rozmieszczenie mebli (tj szaro-niebieska szafa w kuchni, tuż obok niej przeszklona witryna, w salonie zaś mój ukochany kredens...), to jednak zapragnęłam odmiany.
Zaufałam temu wewnętrznemu głosowi. I cieszę się tym niezmiernie,
bo tak jak jest teraz, jest o niebo lepiej:-)
Pracy troszkę było...
Na początek opróżnienie szafy...
I kredensu...
Wszystko wylądowało na stole jadalnianym i pod nim:-)
Kredens stanął w kuchni...
Szafa zaś zajęła jego miejsce w salonie.
Pora na witrynkę nastała....
Teraz już tylko ułożyć wszystko wystarczyło pięknie:-)
Przy tym postanowiłam bardzo praktycznie podejść do sprawy.
Żadnych wystawek, jedynie naczynia na co dzień użytkowane w kuchni.
v
Pozostałe półmiski, które nie pomieściły się w kredensie,
a które wykorzystuję rzadziej,
umieściłam w szafce pod telewizorem.
Wazy, dzbanki, półmiski, sosjery i kabarety umieściłam
w szafie.
Znalazło się w niej również miejsce na skrzynię,
w której przechowuję moje stare sztućce na szczególne okazje:-)
Witryna trafiła na górne piętro.
W niej umieszczę książki i planszówki:-)
Swoją drogą tam wpisała się cudownie.
A kuchnia i salon przybrały nowy, miły dla oka i serca wyraz.
Zmieniłam też białe pokrowce i zasłonki na ich szare odpowiedniki.
No i jest już tak, jak sobie wymyśliłam:-)
Aaa, w miejscu witrynki Mora moja ulubiona stoi.
Tzn jedna z dwóch ulubionych:-)
Musztardowe, lniane poduszki aż się proszą...
Trocinowy mój staruszek jest tego przykładem:-)
I oto pierwsze moje panoramiczne obrazy:-)
Zupełnie jakoś nie wpadłam na to,
by tę możliwość wykorzystać.
No ale lepiej późno niż wcale:-)
I stworzyłam nieplanowanie półokrągły stół:-)
Uczę się...
Naczynka z uszkami, do których mam wielką słabość,
nad lodówką teraz:-)
W tle oczywiście akompaniament odpowiedni:-)
W międzyczasie odpoczynkowa kawka...
I tak udało mi się doprowadzić do końca moją wnętrzarską przemianę:-)
Tak troszkę przedświątecznie już się poczułam,
bo przy tej okazji powymywałam kąty wszystkie
i przetrzebiłam znów co nieco.
No i chłonę sobie ten miły widok:-)
~ bh ~
No proszę, jak ładnie! Każda zmiana cieszy, wiem coś o tym :)Pozdrawiam Haniu :)
OdpowiedzUsuń:-* I ja pozdrawiam Polu:-)
UsuńHania
Pięknie to wszystko Pani ułożyła😍 Niesamowite wnętrze.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Laleczko:-) Pozdrawiam serdecznie,
UsuńHania
Zmiany są piękne:)a ja przy okazji nacieszyłam oczy Twoją piękną porcelana:))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńReniu, lubię kiedy cieszysz oczy czymś moim:-)
UsuńHania
Poprzestawiać coś to jest to co tygrysy lubią najbardziej,prawda? Też tak mam,tylko możliwości małe.Fajne zmiany,no i znowu była okazja zerknąć na Twoją morę.Piękna jest.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPrawda:-) Cieszą i małe zmiany i duże... Pozdrawiam ciepło,
UsuńHania
Wspaniale tu u Ciebie, chłonęłam każde zdjęcie, bo wnętrze jest pełne fantastycznych rzeczy - od foteli, przez witrynę czy szafę, po deski do krojenia!
OdpowiedzUsuń