W przeciwieństwie do wczorajszej nocy, kiedy to kilkanaście minut po północy zbudziło mnie zawodzenie psa, spałam dziś smacznie aż do samiutkiego ranka:-) Takie niespodziewane odgłosy w środku nocy (po trzech godzinach snu, tak właśnie się czułam), wprowadzają niepokój. Wybiegłam czym prędzej z łóżka, bez namysłu odsłoniłam tarasowe okno i otworzyłam je na oścież, by wpuścić do domu psa, o którym- tak pomyślałam, zapomniałam po wieczornym spacerze. Zawsze lubi pozostać sobie wieczorem na czas jakiś w ogrodzie. Okazało się jednak, że spał sobie smacznie na swojej podusi, przyśnić jedynie musiało mu się coś złego i stąd to wycie. A zatem z powrotem do pieleszy cieplutkich, by zasnąć choć na kilka godzin jeszcze. To jednak nie było już takie proste. Poczułam dyskomfort i niepokój. W nocy wszystko, nawet odgłosy psa, przybiera innego, straszniejszego wyrazu . Sen nadszedł na szczęście nie wiedzieć kiedy i zasnęłam na trochę jeszcze. Dziś za to nic nie zakłóciło już mojej nocnej ciszy:-) Ani też poranka, który smakowałam w zachwycie:-) I tak nadszedł kolejny bezwietrzny, pogodny, cudowny dzień jesieni.
Szczególny też z uwagi na charakter... Dzień Wszystkich Świętych rodzi refleksje nad życiem, nad drogą, którą kroczymy... Święto Zmarłych zaś, przywoła jutro wspomnienia tych, którzy odeszli. W hiszpańskojęzycznych krajach, to dzień wesoły. Wierzy się bowiem, że w tym dniu wszyscy zmarli powracają na ziemię i przebywają pośród bliskich:-) Z nadzieją, że wolniej niż w ostatnich dniach, czas dziś będzie płynął, sączę popołudniową, zieloną herbatkę. W otuleniu promieni słońca, z poszumem subtelnym nielicznych już na gałęziach liści, który dosłyszeć mogę przez uchylone okna...
Dobrze, że powstrzymałam się od pobielenia niektórych przedmiotów,
tacki na przykład:-)
Teraz tak uroczo wpisuje się w jesienną scenerię...
Przy tym inaczej znów u mnie. Latem dobrze jest mieć dostęp do tarasu z dwóch stron, na zimę, ale już jesienią, zmieniam nieco ustawienie sof. Jest przestrzenniej i znów inaczej:-)
Manekin stanął po drugiej stronie okna...
Z porannej wędrówki po lesie, kilka gałązek paproci
i liści przyniosłam.
Tak pięknie kontrastują z moją bielą:-)
Deski kuchenne też zmieniły miejsce:-)
I to póki co wszystkie zmiany:-)
Tymczasem pora do garnków zajrzeć i coś obiadowo wymyślić...
Spokojnego, powolnego i cichego,
pierwszego dnia listopada wszystkim!🖤
~ bh ~
Zawsze miło do Ciebie zajrzeć,zwłaszcza kiedy promienie słoneczne pięknie rozświetlają zakątki Twego uroczego domku.Uwielbiam Twojego misiaka.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJak zwykle przepięknie piszesz Haniu :-), no i miło podglądać domek nawet z daleka , a może szczególne z daleka :-) No i tylko dobrych nocy i milutkich snów .
OdpowiedzUsuń