czwartek, grudnia 26, 2019

Wolność i szacunek


Uwielbiam swoją codzienność, tę związaną z pracownią... Niesie niezwykłe emocje:-) Choć też zmęczenie czasem i trudne momenty. Jednak nie wyobrażam sobie już inaczej... Bez niej. Bez ludzi, których napotykam. A pomyśleć, że kiedyś bardzo stroniłam od ludzi właśnie, od świata całego. Skupiałam się bezgranicznie na zajmowaniu domem i dziećmi... Najpiękniej jak potrafiłam. Pozostawiłam swoją pracę, którą bardzo, bardzo lubiłam. To był mój wybór. I wdzięczna jestem, że mogłam doświadczyć takiego czasu, że mogłam im siebie dać... Gdzieś tam po drodze stworzyłam swój świat, w którym uwielbiałam zaszyć się raz na jakiś czas... Pośród moich staroci, dekoracji wszelakich, odnawiania i malowania mebelków... Dziś dzielę swój czas inaczej już.

niedziela, grudnia 22, 2019

Z umiarem


Nie wiedzieć kiedy minęła większa część grudnia i właściwie calutki rok. Zajrzałam `do siebie` sprzed dwunastu miesięcy (klik), tj do wpisów swoich i... okazuje się, że już wówczas to wewnętrzne poczucie i pragnienie nierobienia niczego na siłę i ponad własne możliwości fizyczne nie było mi obce:-) Dziś zerkam dookoła, niewiele dekoracyjnie dzieje się u mnie, ale to mi wystarcza:-) Jestem spokojna i wobec siebie wyrozumiała...

poniedziałek, grudnia 02, 2019

Przedświątecznie


Przebudziłam się wczoraj wcześniej niż zwykle. I najczęściej nie umiem już zasnąć ponownie. Przed czwartą zatem sączyłam już swoją pierwszą, wczesnoporanną kawkę na zmianę z gorącą wodą z imbirem i cytrynką:-) Nastał początek grudnia. To już nieodwołalnie przywodzi na myśl świąteczny czas. W nim to wszystko, co tę codzienność naszą przemieni w wyjątkową, miłą sercu, dodającą nadziei i niosącą radość rzeczywistość. Znów w ogrodach, w oknach, na balkonikach rozbłysną różnokolorowe światła. Napotkać będzie można rodziny z drzewkami świątecznymi na ulicach. W sklepach rozbrzmiewać zaczną bożonarodzeniowe melodie... W powietrzu zaś woń pierników i cynamonu...   Ten czas lubię bardzo:-) Sprawia, że nie wiedzieć skąd, pojawia się nowa energia w nas, chęci by piękniej było dookoła, ale też by wejrzeć w siebie, przeżyć te cenne emocje, jakie niesie Boże Narodzenie. To też ostatni miesiąc roku. Jakoś samo rodzi się  podsumowanie tego co było. I pragnienie, by to co przed nami jakoś zaplanować, coś postanowić sobie i do tego z bijącym sercem zmierzać.

poniedziałek, listopada 25, 2019

Praktyczna strona życia

 

Zaskakujące bywają przemiany, jakie dokonują się niespodziewanie i nieplanowanie (też) w nas samych, a zaraz potem na zewnątrz. Bo jedno bardzo często łączy się z drugim... A to co zadziwia mnie w ostatnim czasie, to postrzeganie otaczającej mnie przestrzeni inaczej nieco niż dotychczas... Moje wszelakie upiększacze i umilacze, kojące duszę od strony dekoracyjnej, ni stąd ni zowąd odnajdują swoje miejsce w szafach i kredensach. Pozostawiam w zasięgu swojego wzroku jedynie praktyczne i użytkowe przedmioty. A i do szaf trafiają nie wszystkie...  Zerkam na puste blaty stołów i szafek i... odpoczywam:-) Na kuchennym stole kaganek jedynie ze świecą pozostał. Na pozostałych podobnie. Blaty w kuchni nigdy dotąd takie puste nie były. I w takiej przestrzeni dziś dobrze mi, lekko i po prostu miło:-) 

niedziela, listopada 10, 2019

Miły przerywnik


Kiedy tylko mam swoją wolną chwilkę, oddaję się z bijącym sercem wszelkim zabiegom porządkowo-dekoracyjnym w moim domu. Tak lubię coś sobie odmienić... Na początek obrusy... Z białych, starych przechodzę na lniane, nowe?:-) Nowe w tym sensie,, że materiał nie starociowy a Ikeowy:-) Spostrzegłam go już dawno i... zachorowałam:-) Mam zatem cały zwój swojego lnu i sporo pomysłów na to, co mogłoby z niego powstać. Na początek obrus na jadalniany stół. Długi do podłogi, z falbanami na obu końcach. Póki co narzuciłam przycięty materiał bez obszywania, by ocenić czy o to mi chodziło. Na tę chwilę jest za sztywny, po upraniu będzie idealny. Doszyję falbany (może uda się dziś) i wiem już, że kusić mnie będą lniane poszewki z troczkami. Tuż po nich ściereczki z bawełnianą koronką, świąteczne serca, worki do przechowywania chlebka i różnych drobiazgów:-) Zasłony do pracowni na pewno też...

piątek, listopada 01, 2019

Jesiennie mi


Od ponad pięciu tygodni króluje już jesień kalendarzowa i astronomiczna. Tym razem miały swój początek w tym samym dniu... Przyjmuję bez żalu coraz krótszy dzień i mroźne poranki. Nie czekam na wiosnę... Choć dotąd był to mój sprawdzony i skuteczny sposób, by to co niechciane jakoś znosić, żyjąc tym wszystkim dobrym i pięknym, co ma nadejść. Dziś wiem, że życie to to, co zdarza się w danym momencie:-) I choć w mojej głowie dojrzewają sobie wizje cudowne i plany, skupiam się najmocniej na moim tu i teraz. Zatem chyba dotarłam do momentu, w którym umiem zachować balans, by patrzeć do przodu, ale jednocześnie dostrzegać i doświadczać swoją codzienność. A tyle dobrego i pięknego przydarza się w niej... Śpiewa o tym John Lenon w  piosence, przy której za każdym razem wzruszam się bardzo, adresowanej do swojego synka... "Życie to to, co się zdarza, gdy jesteś zajęty układaniem innych planów."

wtorek, października 15, 2019

Inaczej...



Tak już jest u mnie, że lubię bardzo raz na jakiś czas odmienić coś wokół siebie. A kiedy jeszcze dane jest mi pobyć we wnętrzach, które poruszają zakamarki duszy, skrywające tę całą moją miłość do starociowych drobiazgów i mebelków, a przy tym cała reszta staje się przemiłym i niezapomnianym dopełnieniem, nie umiem powstrzymać się przed maleńkim choć `odświeżeniem` mojej przestrzeni:-) Tak też w pracowni od wczoraj poczynam sobie w tym zakresie. Przy tym też ze ścierką znów mogłam zajrzeć tu i tam. A to przydało się już bardzo:-) Przestawiłam zatem co nieco, ułożyłam inaczej i z satysfakcją zerkam już na to odmienione wnętrze pracowni:-)

Tutaj stała wcześniej eklektyczna sofka... Na jej miejscu stanął nasz zdobyczny mebelek/prezent:-) Powstał kącik rzeczy miłych, 
w większości przeznaczonych na sprzedaż:-)

środa, października 09, 2019

Starociowe emocje


"Pamiętaj o tym, 
że wiele najpiękniejszych dni Twojego życia 
jeszcze się nie wydarzyło..."
Takie słowa zapadają w serce.
Trafił do mnie ten cytat w momencie odpowiednim bardzo...

czwartek, września 26, 2019

Moja miniprzemiana



Schody już w śmietankowej bieli calutkie:-) I drzwi wejściowe i furtki... Ściany oczywiście też. Z podłóg usunęłam pozostałości po farbie w postaci miliona drobnych kropeczek. Pozostaje mi delikatnie przetrzeć tralki i poręcze gdzieniegdzie i na tę chwilę dotarłam do momentu, który sobie zaplanowałam:-) Jest... inaczej:-) A ja takiej odmiany potrzebowałam. Przy tym czysto też i świeżo. Sporo porcelany i dodatków, przeniesionych na czas remontu,  pozostaje wciąż w mojej przydomowej pracowni i tak póki co, niech będzie. Trochę nie dowierzam, że mogę obyć się bez moich ulubionych waz, półmisków i dzbanów, ułożonych dekoracyjnie w różnych kątkach:-) I takimi to zmianami, nie tylko tymi wnętrzarskimi, żegnam moją ukochaną porę roku... Z ciężkim sercem, z niedosytem, zdziwieniem też, że to już. Poczucie mam... straty, że przeoczyłam sporą jej część, że nie zdążyłam całą sobą poczuć, że oto jest. Pozostaję wspomnieniem zatem i wszystkim pięknym i dobrym, czym moje lato obdarowało mnie w tym roku...  

piątek, września 06, 2019

Odświeżam



Czy rzeczywiście jest tak, że gdy za dużo chce się naraz, nic dobrego z tego nie wyniknie ostatecznie? Na tę chwilę napoczęłam kilka "wątków" i jakoś powolutku realizuję jeden za drugim. Nikt raczej nie cierpi z tego powodu i nic nie jest kosztem czegoś drugiego. Jedyne czego mam deficyt, to czas i... siły, tj zwyczajna moja wydolność fizyczna, która jeszcze niedawno miała się dużo lepiej. Zastanawiam się, czy tylko mnie tak trudno pogodzić się z faktem, że nie jest i nigdy już nie będzie tak jak kiedyś. W zakresie mojej kondycji głównie. Tyle chciałabym zrobić. W głowie pomysłów sporo i myśli.

poniedziałek, sierpnia 19, 2019

Miły przerywnik


Od zawsze miałam kłopot z orientacją w terenie. Jeśli wsiadałam w samochód, to najchętniej poruszałam się w znanych mi okolicach. Gdzieś dalej, wolałam się nie wypuszczać. Z czasem, powolutku, podejmowałam się przekraczania tej bezpiecznej granicy. Bo chciałam bardzo widzieć siebie samodzielną, niezależną od czyjejś woli. Wciąż się gubię, błądzę, ale zawsze udaje mi się dotrzeć do celu:-) Raczej nigdy nie wytworzę u siebie umiejętności bezbłędnego orientowania się w terenie, wiem jednak, że bardzo zubaża mnie to ograniczenie, że tracę sporo, bojąc się wypuścić poza znaną okolicę... Stąd moja wielka chęć pokonywania kolejnych barier... Tych w mojej głowie. Bo to tam wszystko ma swój początek. Pomimo lęków i głosu wewnętrznego, powstrzymującego przed każdym, nowym wyzwaniem, pragnę robić kolejne kroczki naprzód. I oto poczyniłam kolejny:-) Nie analizując, nie rozmyślając za wiele, skupiłam się na celu. Zapragnęłam powitać kolejny i kilka następnych dni na plaży. Usłyszeć ten kojący szum morskich fal, poczuć powiew rześkiego, wilgotnego o poranku powietrza... Stopom zaś sprawić zapamiętany dotyk nadmorskiego piasku.

niedziela, sierpnia 11, 2019

Mam szczęście


Niedzielne poranki cenię sobie szczególnie. A kiedy jeszcze, tak jak dziś, starocie na Lipowym w perspektywie, mam to przemiłe poczucie, że to będzie mój, taki jak kocham dzień. I taki właśnie był:-) Ze słońcem, kwiatami, starociami i przyrodą... W międzyczasie, jak to w niedzielę zazwyczaj, chlebek wyjęłam z pieca swój, potem wianek uwiłam na drzwi wejściowe, stroniczek kilka przeczytałam nabytej ostatnio, niezwyklej książki o życiu pszczół i... lody śmietankowe zjadłam  w cudownym towarzystwie mojej Córeczki-) Ułożyłam na koniec tu i tam moje skarby z ostatnich kilku starociowych wojaży. Waza ta oto i półmisek cieszą mnie bardzo:-)

czwartek, lipca 25, 2019

Cenić swój czas...



Nadchodzi taki moment w życiu, kiedy pragniemy cenić czas... Swój czas. Pojawia się nieodparta chęć decydowania, jak spędzimy najbliższą chwilkę, popołudnie, kolejny dzień. I z kim... To taki moment, kiedy uświadamiamy sobie, że czas, który jest nam dany, nie jest nieograniczony. To niezwykłe, że po prostu taka myśl przychodzi i wywraca cały dotychczasowy sposób postrzegania codzienności i odczuwana, do góry nogami. Nagle to, co nijakie, nie dla nas, zwyczajnie przestaje nas interesować. Dajemy sobie prawo decydowania co i jak będziemy robić. Ono właściwie zawsze do nas należało, jednak bezwiednie pozwalaliśmy nieść się fali codzienności, przyjmując bez namysłu, co przynosił dzień. Czasem wbrew sobie, czasem bo tak robili inni, czasem z marszu... Dla mnie owo przebudzenie szczęśliwie nadeszło jakiś czas temu:-) Pozwoliło skupić się na sobie najogólniej mówiąc. Na głosie swojego serca... To znów zaowocowało wieloma cennymi bardzo doświadczeniami i przeżyciami. Wraz z moim postrzeganiem siebie i świata, zmieniała się powolutku otaczająca mnie rzeczywistość.

poniedziałek, lipca 15, 2019

Nowy dzień


Nastał poniedziałek... Nowy dzień, nowe punkciki i chęci:-)
Myśli też spokojne. Po części wczorajsze porządkowanie szaf dało znów poczucie miłe, że piecze trzymam nad moim `tu i teraz`...
Nad emocjami przy tym też.
A to kojące bardzo uczucie:-)
Poranne promienie dookoła. Najmilszy sercu widok:-) 
Pierwsza kawka, do niej ciasteczko maślane, jedno albo dwa...

poniedziałek, lipca 08, 2019

Miło i schludnie


Wolniej dziś płynął czas jakoś. Może dlatego, że nic szczególnego nie działo się. Do pracowni wyjątkowo nikt nie zaglądnął. Może to i dobrze, bo przegląd zrobiłam w zdobycznych naszych sukniach i fatałaszkach wszelakich, które z myślą o sesjach zdjęciowych gromadzimy... I kiedy ostatnią sukienkę odwiesiłam na starutki, drewniany wieszak, oczy przetarłam ze zdumienia. Dwie szafy wypełnione po brzegi i dwa kufry spore:-) W tym jeden z dziecięcymi ubrankami cudnymi. Na parawan kilka starych halek i sukienek białych odwiesiłam, tych ulubionych:-) 

niedziela, czerwca 30, 2019

Potrzeby miłe sercu


Planów sporo mam każdego poranka, jednak obecna aura, tj nieskazitelne, bezchmurne niebo i słońce w pełnej, swej krasie na nim (jak na lato przystało), wykreśla większość moich punkcików... Rezygnuję głównie z tych... miłych sercu, na rzecz tzw pilnych. Zatem na dopieszczanie otaczającej mnie przestrzeni domowej i przydomowej, sił ogólnie brak, choć dusza lgnie do tego wszystkiego, co wyobraźnia podpowiada... Dziś zaspokoiłam nieco tę przemiłą potrzebę napawania się widokiem schludnego, ogarniętego wcześniej, z kwiatowymi akcentami kilkoma i zmianą ławeczkową znów, wnętrza:-) Przede mną jutrzejszy poranek jeszcze w takim nienaruszonym, mam nadzieję porządku:-) Potem znów wszystko powróci do stanu... codziennego.

niedziela, czerwca 23, 2019

Nadrabiam



Przegapiłam początek lata! A zatem i noc Kupały przy tym. Pierwszy raz. Dotąd odliczałam dni, godziny nawet. Był i jest dla mnie symbolem. Ten jeden z dwóch momentów w roku, obok pierwszego dnia wiosny... To jednak nie moja obojętność sprawiła, a trudne bardzo i niezwykłe zarazem ostatnie dni... I tak jednak żal mi jakoś. Bo umknęło mi coś, na co czekam z bijącym sercem. Wpatrywałam się we wczesnoporanne niebo nieświadoma, że oto przede mną najdłuższy dzień roku i najkrótsza noc. Lubiłam bardzo, zasypiając tego wieczoru wyobrażać sobie wianki oświetlone świecami, puszczane na wodzie... Tym razem marzyłam sobie nawet, że wybiorę się gdzieś niedaleko, by taki swój uwić, by potem móc patrzeć, jak płynie niespiesznie, aż płomyczek świecy zniknie hen w oddali... Zawsze też ciekawiło mnie, czy ów legendarny nasięźrzał naprawdę istnieje i czy tak jest, że pięknie rozkwita dopiero po zerwaniu?:-) Bo paproć ta niepozorna jest bardzo. Mogłabym nie zwrócić na nią zupełnie uwagi, jednak wiem już jak wygląda. Z kwiatem zaś rzecz jest tajemnicza bardzo.

poniedziałek, czerwca 17, 2019

Małe rzeczy...



Wyczekuję pierwszych promieni budzącego się słońca. Choć dziś  chmury otulają szczelnie niebo. Uchylam okno. Wilgotne, rześkie powietrze wypełnia wnętrze kuchni. W piecu chleb rumieni się już. Za chwilkę ułożę go na jednej z ulubionych, starociowych desek i nakryję lnianą ściereczką. Fasola podwoiła swoją objętość przez noc. Na ulubiony mój smalec z cebulką i jabłkiem:-) Nasłuchuję. Świergot cudowny, ptasi, to najmilsza o poranku pieszczota dla moich uszu... Układam poduszki na sofach. Lubię, kiedy jest schludnie. Poprawiam je wiele razy w ciągu dnia. Najwygodniej byłoby zrezygnować z nich. Białe zaś pokrowce zamienić na praktyczniejsze, ciemno szare na przykład. Tylko że ja nigdy praktyczna nie byłam. Estetykę stawiałam i stawiam na pierwszym miejscu. Kosztem czasu i pracy, której o wiele więcej włożyć muszę w utrzymanie porządku. Poranek zatem przeznaczam na czas dla siebie i na ogarnianie. Choć wiem, że po powrocie z pracowni, wszystko zacząć będę musiała od początku. I z jednej strony ciężko mi z tym już, z drugiej nie umiem inaczej. Nie sposób przecież też prosić wciąż, by inni dbali o ogólny porządek... Nie każdy widocznie tak to postrzega. Nie przeszkadzają leżące na podłodze poduszki. I nie tylko. A ja odpoczywam jedynie, kiedy moja przestrzeń miła jest dla oka...

niedziela, czerwca 09, 2019

Kwitną, pachną, zachwycają...


Zakwitła lawenda, kwitną róże i hortensje...
Szarotka moja ulubiona wznosi już swoje cudne łebki ku górze:-)
Dziś przystanęłam przy każdym płatku,
odkryłam na nowo niezwykłą urodę i woń każdego z kwiatów, 
 zdobiących mój ogród.
Jestem szczęśliwa tym dniem.
Cenię takie momenty,
kiedy mogę, nie spiesząc się nigdzie,
pobyć pośród moich roślinek, ułożyć coś inaczej wokół domu,
sprawić, że dobrze  czuję się z tym wszystkim, 
co mnie tutaj otacza...

wtorek, czerwca 04, 2019

Inspirująco:-)


Jestem bardzo podatna na inspiracje z zewnątrz... Zarówno te wnętrzarskie jak i osobowościowe. Świadomie im się poddaję, jestem ich spragniona, potrzebuję ich bardzo. Są dla mnie niezwykle ważne. Sprawiają, że podejmuję decyzje i działania, nabieram chęci i motywacji, by coś zmienić, ulepszyć, upiększyć, przywołuję myśli i obrazy, które dobrze mnie nastrajają, dodają przy tym pewności i wiary w swoje możliwości... Pragnę podzielić się moim ostatnim `odkryciem`.

poniedziałek, maja 27, 2019

Złe kody


Doświadczam w ostatnim czasie wielu emocji sprzecznych... To taka ambiwalencja uczuć. Przeżywam je jednak w oddzielnym momencie. A to nie wpisuje się w stan chorobowy czy zaburzenie. W nich daną emocję postrzegamy dwojako (pozytywnie i negatywnie np) w jednym momencie, co bardzo utrudnia funkcjonowanie. Radość i smutek, radość i lęk, podekscytowanie i lęk... To mniej więcej takie emocje. Towarzyszą mi przy większości miłych, dobrych, radosnych, szczęśliwych doświadczeniach. I już wiem, że sama sobie to sprawiam. Bo odkąd pamiętam, powiedzenie "zbyt piękne, by mogło być prawdziwe" jest mi dobrze znane... Czytając myśl pani Pawlikowskiej, przypisaną  na dzisiejszy dzień, jeszcze mocniej uświadomiłam to sobie. Oto ona:

niedziela, maja 19, 2019

W łąkowej nucie



To jeden z tych dni, które niosą dobre emocje i poczucie, 
że są moje:-) Od początku do końca.
A kiedy tak właśnie mija mi czas, jestem po prostu szczęśliwa:-)
Jednym z tych dobrych momentów jest chwilka pośród lekkich,
łąkowych dekoracji z lampką winka już
i z książką...
A inspiracja popłynęła ze ślubu sobotniego,
na który było nam dane przygotować oprawę kwiatową:-)

sobota, maja 11, 2019

Dobry dzień




Często już po przebudzeniu czuję, czy będzie to dobry dzień:-) Nie mam pojęcia co sprawia, że tak właśnie się dzieje. Może jest coś w tym przysłowiowym wstawaniu lewą nogą:-) Dziś, kiedy tylko uchyliłam powieki, poczułam się cudownie. Sypialnia tonęła w promieniach słonecznych. Przeoczyłam najcenniejszy dla mnie moment, budzącego się słońca, ale to nic. Dzień zapowiadał się wspaniale. Zapragnęłam wziąć z niego wszystko, co najlepsze i dobrze go wykorzystać. Na początek sprawiłam sobie coś pysznego i zdrowego, moją ulubioną owsianko-jaglankę wg przepisu p. Pawlikowskiej:-) Dopełnieniem była filiżanka pachnącej kawki...

niedziela, maja 05, 2019

Miło i cicho...


Niedzielny, leniwy poranek. Dziś nic już nie czeka. Mogę wtulić się w swój mięciutki, przyduży szlafrok i zwyczajnie tylko być... Z kawką, ciasteczkiem maślanym i satysfakcją w sercu z tych kilku, ostatnich dni:-) I choć wciąż odczuwam zmęczenie, jest mi z tym dobrze. Mogę zapalić świece (przy takim niebie jak dziś, są najlepszymi umilaczami wnętrza), przysiąść przy kuchennym stole, zajrzeć do jednej z ulubionych książek i docenić tę cichą, błogą, leniwą chwilkę...

niedziela, kwietnia 28, 2019

Nie musi tak być


Dzisiejsze wyściubienie nosa poza ściany domu mogę nazwać wychodzeniem ze swojej strefy komfortu:-) Wietrznie, mokro, ponuro i zimno. Od jakiegoś jednak czasu czerpię dużo dobrego z takiej aury również. Po powrocie, jakże miło przysiąść z kubkiem gorącej herbatki, wtulić się w mięciutki kocyk i zerkać na zdjęcia mokrych drzew:-) Dziś pomimo niezachęcającej pogody, stoisk starociowych kilka żyło na Lipowym. Nawet przywiozłam coś dla siebie:-) Uroczych szufladek/pojemników ceramicznych kilka i szafeczkę apteczną pełną maleńkich (znów) szufladek:-) Czeka wciąż w samochodzie. Ciężka bardzo.

niedziela, kwietnia 21, 2019

Radośnie, cicho...


Wielkanocny poranek... Spokojny, słoneczny, zadumany,
wypełniający serce radością i wdzięcznością:-)

czwartek, kwietnia 18, 2019

Tak, jak dyktuje serce...


Tak bardzo inaczej postrzegam teraz to moje porządkowanie. Jest... spokojniej po prostu. Bez wewnętrznych nakazów. Niczego nie chcę musieć. Dopuszczam ustępstwa. Jest tak, jak dyktuje serce, a nie wewnętrzny generał. Utracił swą moc:-) Przejęłam nad nim kontrolę. I tak mi z tym dobrze:-) Zatem nie wywracam domu do góry nogami. Już nie. Realizuję się w inny już sposób. Kiedyś miałam tylko to... Moje szafy, kąty i zakamarki, w których wszystko miało swoje miejsce. Dziś, potrafię zachować dystans. I chyba też zwyczajnie brakuje mi już siły, albo po prostu dzielę ją już na dwa miejsca:-) Czasem zastanawiam się, które jest mi bardziej domem...:-) Póki co, jedno z nich ogarniam przedświątecznie, a to wspaniała okazja, by odmienić co nieco wokół siebie:-) I tak dwie ramki drewniane z ostatniego starociowego wyjazdu, zajęły miejsce nad kuchennym pomocnikiem:-)

sobota, kwietnia 06, 2019

Powolutku do przodu...



"Życie jest piękne
szczególnie wtedy, kiedy usuwa ci ziemię spod stóp,
bo uczy cię w ten sposób latania".
Tych kilka słów zamieściła dziś pani Pawlikowska na IG na `żółtej kartce`. Lubię kiedy życie usuwa ziemię spod moich stóp-) Wiem już, że dzień, który rozpoczął się trudnymi emocjami, może przynieść nieplanowane i nieprzewidziane, piękne doświadczenia:-) A one sprawiają, że nie przeżywam już tak jak kiedyś wszystkiego, co rani, że zwyczajnie to co trudne i smutne się przydarza, mniej boli... Jedynie rodzą się z większą mocą myśli, by zrobić kolejny krok do przodu, tam, gdzie nikt i nic nie przejmie już kontroli nad moimi emocjami. Powolutku już tak właśnie się dzieje. Jednak to proces. Potrzeba czasu, by nagromadzone przez lata nawyki i reakcje zmienić, by sprzeciwić się swojej podświadomości, która decyduje, jak mam się czuć. By nie reagować smutkiem i płaczem na trudne, niesprawiedliwe słowa. One przecież nie świadczą o tym kim jestem, wyrażają jedynie czyjeś myśli. A ja nie muszę ponosić za nie odpowiedzialności...

niedziela, marca 31, 2019

Niepełny dzień


Kiedy tak jak dziś, przesypiam moją ulubioną część dnia, 
czyli moment wschodu słońca, dzień staje się dla mnie niepełny. 
To tak, jakbym przeoczyła początek filmu... 
Rozmyślam, jakimi barwami mieniło się dziś niebo,
czy w pastelach czy raczej w purpurze...
I szkoda mi zwyczajnie, że ominął mnie ten niezwykły spektakl.
No ale przydarza się to nieczęsto na całe szczęście:-)
I co najważniejsze, 
wiele jeszcze takich ukochanych, moich chwil przede mną:-)
Dziś z trudem jakoś, ale wybrałam się na Lipowy.
Jedno poczucie straty wystarczyło:-)

wtorek, marca 26, 2019

Jest cudnie


Czasem bywa tak jak dziś, że nie wychodzi chleb, słońce ukrywa się gdzieś, poprzedni dzień przyniósł niepokój i myśli chaos... Zerknąć wystarczy mi jednak na dzisiejsze niebo, na pastelowe plamki i niteczki, wsłuchać się w świergot przemiły dochodzący przez szczelinkę w uchylonym oknie kuchennym i powraca radość i spokój. Nastał nowy dzień. To ode mnie zależy, jaki będzie. W dużej mierze. Czy wypełnię go czymś dobrym i wartościowym. Tym co kocham, co bliskie memu sercu, ale też sprawami, które czekają, które są ważne, a niekoniecznie miłe. By nie ciążyły. Tak też układam ten dzień w głowie. Poranek, ten późniejszy, mija mi zazwyczaj na ogarnianiu. Lubię powrócić do czystego domu. By czekał garnek z zupką chociaż. Czas tuż po przebudzeniu rezerwuję dla siebie. Potrzeba mi tych kilku chwil, ze świecą, kawką, książką... Zerkam  co rusz, czy wschodzi już słońce:-)

sobota, marca 23, 2019

Dobrze mi z tą wiosną


Siedzę sobie już w czyściutkiej kuchni. Słońce wypełnia jej wszystkie zakamarki. Ciszę przerywają jedynie odgłosy cudowne ptaków. Dziś czuję wiosnę:-) Niebo błękitne, bezchmurne. Achhh:-) W taki dzień pragnę wejść z otwartym sercem:-) Oby tylko nic nie zakłóciło dziś tej dobrej energii i wewnętrznego spokoju... Pragnę wierzyć, że tak właśnie będzie:-) Zerkam na moje wianki nad okapem kuchennym i nad kominkiem. Jeden mchowy, drugi z chmielu jeszcze. Pora najwyższa, by zamienić je na wiosenne. Z bukszpanu, rozmarynu, gałązek z pąkami... Póki co w dzbanach ułożyłam świeże kwiaty:-) Tulipany w delikatnym różu, zakupione na wczorajszym bazarku. Tak cudownie ożywiają wnętrze:-) 

niedziela, marca 17, 2019

Moje chwilki



Na takie poranki czekam... By zdążyć, zanim wstanie słońce:-) By móc powitać dzień pośród natury. Puste ulice. Świat śpi. Świat ludzi... Bo las żyje już, a ja mogę poczuć to życie. Od najpikęniejszej strony. Poczuć i usłyszeć. Starszy pan jadący na rowerze przesyła subtelny uśmiech. Odwzajemniam. I jeszcze milej mi biec przed siebie:-) Dostrzegam wyłaniającą się w oddali złocistą kulę:-) Przystaję... I to moment, który chłonę najmocniej, który zapisuję w sercu. Nie umiem oderwać wzroku. Zastygam w bezruchu. Pomimo chłodu, który zaczynam odczuwać. Mój pierwszy dziś cud:-) Pozwoliłam, by wypełnił mnie całą. Wiem, że przyniesie energię i radość na całe dziś. Niezależnie od spraw na zewnątrz...

piątek, marca 15, 2019

W miętowej tonacji


Dzisiejszy dzień upłynął nam w miętowym nastroju:-)

niedziela, marca 10, 2019

Inaczej



Przegapiłam dziś wschodzące słońce. 
Być może dlatego, iż hulający w nocy wiatr zaburzył mój sen.
Czasem jednak lubię tę odmianę:-)
Pozostawiłam odsłonięte okna,
toteż powitało mnie świecące wyraźnie słońce wysoko na niebie:-)
Poczułam, że będzie to znów mój dzień:-)
Wczorajszy taki był, aż do ostatnich myśli przed snem...
Bosa przeszłam do kuchni, by zaparzyć wodę z imbirem.
I wdzięczna za ten poranek, 
pobyłam przy moim oknie, zapatrzona w to, co na zewnątrz.
Biła dziś stamtąd jakaś jasność i świeżość.
Zawsze takie mam odczucie po silnych wiatrach.
Powietrze i świat inaczej pachnie.
Chwilka minęła, zanim niespiesznie przywdziałam coś, 
by już za moment przechadzać się pomiędzy starociowymi stoiskami 
na Lipowym:-) W nozdrzach poczułam rześkie, świeże powietrze.
Uwielbiam! Przymykam oczy i biorę kilka głębokich oddechów:-)
Żyję...

piątek, marca 08, 2019

W szczególnym dniu


Kiedy tak cudownie jaśnieje niebo, a potem słońce wypełnia wszystkie zakamarki domu i pracowni, życie smakuje tak bardzo inaczej. Pełniej po prostu. I chce się wszystko:-) Rośnie apetyt na calutki, nadchodzący dzień:-) Siły jedynie mało jakoś. No ale mam na to swoje sposoby:-) Kilka łyczków kawki i zerkam na swoje punkciki. Co nieco czeka na dziś. Cały dzień czeka. I świat. Życie po prostu:-) Tymczasem umilam sobie moje tu i teraz. Szczególny dziś czas jakby nie było:-) 

niedziela, marca 03, 2019

Wiosna tuż tuż


Pierwszy raz, odkąd pamiętam, pozwoliłam sobie na takie pączkowo-oponkowe szaleństwo:-) I do tego nie miałam najmniejszych wyrzutów sumienia?:-) Oponki serowe polecam bardzo! Wystarczy połączyć 500 g białego sera,  500g mąki pszennej, 4 żółtka, 100g ciemnego cukru, 250ml śmietany kwaśnej, niepełną łyżeczkę sody i łyżkę spirytusu lub octu. I takie oto cudowności powstaną...

środa, lutego 27, 2019

Moja harmonia




Odpoczywam jedynie w czystej przestrzeni. Choć czasem mam wrażenie, że to moje ogarnianie nie ma końca. Gdybym potrafiła przymknąć oko choć troszkę, nie wizualizować sobie pięknego, pachnącego wnętrza i siebie w nim z kawką już. Czasem, tak jak wczoraj, spędzam na porządkowaniu wiele godzin. Dla tych paru, miłych chwil, by za `moment` znów wszystko zaczynać od początku. Coraz częściej szkoda mi tego czasu. Szkoda mi siebie... Nie znajduję jednak rozwiązania. Chyba nie mam wyboru. Jak na ironię, robiąc coś dla siebie, bo to mnie przeszkadza nieporządek, szkodzę sobie. Tracąc siły, energię i sporo czasu na powtarzające się czynności. I choć przychodzą takie przemyślenia, to i tak zabiorę się zaraz za układanie, odkurzanie, mycie, prasowanie i gotowanie... Bo tak miło powracać do takiego domku:-) Zastanawiam się, skąd to przywiązanie do czystości i pragnienie, by otaczająca mnie przestrzeń taka właśnie była. Czasem dzieje się tak, że wynajdujemy sobie jakąś sferę życia, nad którą  potrafimy zapanować. To daje poczucie bezpieczeństwa i wewnętrznego spokoju. Choć wszystko inne może wydawać się trudne bardzo do osiągnięcia i poza naszym zasięgiem, to to jedno poletko niesie wewnętrzną równowagę i poczucie harmonii. To tak jak z porządkowaniem zawartości szaf:-) Przetrzebianie i segregowanie w nich, jest w jakimś stopniu odnośnikiem do potrzeby ułożenia swoich myśli i uporządkowania życia... Zazwyczaj, kiedy wszystkie moje ubrania lądują na podłodze, by potem w znacznie okrojonym składzie i równiutko ułożone, trafić z powrotem na półki, przyczynkiem są głębsze emocje. Tak też możliwość tworzenia poukładanej i pięknej przestrzeni wokół siebie, jest w jakimś stopniu moim wybawieniem:-) Uspakaja. Koi. Przywołuje uśmiech:-) I satysfakcję! Dziś, patrząc np na moją pralnię, tak właśnie się czuję:-) Przebrnęłam przez górę prania i prasowania. Jest puściutka i pachnąca. Taka jak lubię:-) Tylko z sił opadłam na dobre. W takich momentach mogłabym wtulić się w mój kocyk mięciutki i zregenerować jakoś siły. Często wybieram jednak kubek yerby. Wystarczy 15-20 minut i siły powracają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki:-) Dzień kończę stosunkowo wcześnie, szkoda mi więc przysypiać popołudniu:-) Tak też wypiłam i czekam... Póki co moja pralnia:-)

niedziela, lutego 24, 2019

Moja przestrzeń



Najczęściej wstaję przed nastawionym na 5.30 budzikiem. 
Lubię jednak czasem usłyszeć dźwięk dzwonka,
a po nim przymknąć oczy i chwilkę jeszcze w miłym półśnie 
pozostać pod cieplutką kołderką:-)
W lecie raczej nie zdarza się to.
Zbyt piękny wówczas jest świat i tyle czeka...
Póki co szaro dziś i zimno.
Choć dostrzegam delikatne przebłyski słońca:-)
A to już wprawia serce i duszę w radosny nastrój:-)
Kiedy raniutko wyruszyłam na Lipowy na starocie,
chmury i niska dość temperatura nie prognozowały niczego dobrego.
Tymczasem coraz przyjemniej za oknem:-)
A starocie dziś udane.
Sporo wystawców, kilka perełek, choć dwie pozostawiłam.
Dziś rozsądek musiał wziąć górę nad emocjami.
Trudna bardzo sprawa, ale czasem nie ma wyjścia...

sobota, lutego 23, 2019

Mój żywioł


Budzi się piękny znów dzień:-) Siadam ze swoją wodą na sofie tuż przy oknie tarasowym. To stąd rozpościera się ten cudny widok. Gdzieś pomiędzy domami dostrzegam delikatną łunę światła... Z każdą chwilką staje się wyraźniejsza, aż nie wiedzieć kiedy niebo jaśnieje zupełnie. Chlebek tymczasem już pachnie  w piecu. Za chwilkę włożę i ciasteczka moje ulubione. Mój poranek:-) Pierwsze promyki słońca wpadają przez kuchenne okno do wnętrza. Wierzę, że to zaczątek dobrego, pięknego dnia:-) 

czwartek, lutego 21, 2019

Żegnam `moją` Barcelonę


Odkąd natrafiłam w dwóch różnych dzielnicach Barcelony na bezdomne pary, nie umiem przestać rozmyślać o tych osobach. Dotąd zazwyczaj byli to mężczyźni. Równie smutny obraz. Jednak ten widok mną wstrząsnął. Wtuleni w siebie, pod stertą kołder, śpiący. Nie umiałam odnaleźć się tego dnia i następnego ani dzisiaj z tymi sprzecznymi emocjami... Z jednej strony zachwyt i niedosyt tego wszystkiego pięknego, czym obdarowuje Barcelona, z drugiej smutek wypełniający serce, że innym ludziom się nie udaje, albo nagle wali się świat, żal, że tak musi być. Podczas pieszych wędrówek, natrafiałam na przeróżne miejsca. Te pełne pięknych zabytków i turytów, ale i dzielnice, gdzie bezdomne osoby koczowały ze swoim całym dobytkiem, czyli kilkoma tobołkami, kocami i kołdrami... Jak odnajdować sens...? Jak trwać...? Już nawet nie prozą o nic. Nie patrzą przed siebie. Niejako pogodzeni z tym co jest. To takie okrutne. I niesprawiedliwe... Ich obecność wypełnia w naturalny sposób krajobraz Barcelony. Wszyscy przywykli, że są. I tego się przestraszyłam... Komuś dzieje się krzywda, jest mu zimno, jest głodny, jest nieszczęśliwy, a tuż obok toczy się życie. Przechodzą roześmiani, inni ludzie, w pięknych, często markowych ubraniach, mieszkający w dobrych hotelach, spełniający swoje marzenia... Dwa różne światy, istniejące tak blisko siebie. Z La Rambli wystarczy zboczyć nieco, by znaleźć się w jednej z takich biednych dzielnic/ulic. Nie zrobiłam zdjęć. Obraz ten pozostanie ze mną, czy chcę tego czy nie. Najprościej byłoby wyprzeć go. A ja doszłam już do perfekcji w tym zakresie. Z taką jak moja wrażliwością, inaczej nie potrafiłabym funkcjonować. Jednak wciąż widzę kobietę, o jasnych włosach, w różowym sweterku, śpiącą. Na kołdrze ułożone dłonie, na nich kilka pierścionków. Na przeciwko niej, oparty o ścianę, siedzący mężczyzna, z włosami dłuższymi, zebranymi gumką, robiący jakieś notatki w zeszycie w szerokie linie. Wybrali witrynę opuszczonego sklepu na swoje "lokum". Wnęka, chroni przed wiatrem i zimnem. Przy ruchliwej drodze, a przez to może bezpieczniej... Wiek ok 45-50 lat. Kilka przecznic dalej, kobieta i mężczyzna, dużo młodsi, wychudzeni, z szarymi twarzami, brudnymi włosami, śpiący, wtuleni w siebie. Wokół nich sporo toreb, koców, kołder, ubrań... Tuż za zakrętem, pojedyncze osoby. Jedna z nich na wózku inwalidzkim. Śpiąca, otulona tyloma warstwami, że trudno ją dostrzec. Taki obraz Barcelony również zabrałam ze sobą... Stolica Katalonii zatem, to miasto kontrastów. Skrajne ubóstwo przeplata się tutaj w naturalny sposób z bogactwem. Jeden świat nie wadzi drugiemu. Żyją swoim życiem...

niedziela, lutego 17, 2019

Małe i większe zachwyty


Piątkowy dzień już spokojniejszy. Po drugiej nieprzespanej nocy. Tak już mam. Wszyscy śpią, u mnie wystarczy zbyt twardy materac albo energia nie taka i ciężko mi zasnąć. Dałam jednak radę:-) Pierwszym punktem przedwczorajszego dnia były oczywiście starocie:-) Encants, oddalone o ok 30 minut drogi spacerkiem. Sama przyjemność:-) Słońce, po drodze park cudny i ogólnie tutejsze życie. Kiedy dotarłam na miejsce, nie byłam pewna, czy dobrze trafiłam. Mnóstwo stoisk, handlarzy z kocykami, na których można było zakupić dosłownie wszystko:-) Pomiędzy straganami z odzieżą, przyborami do domu, narzędziami i rupieciami wszelakimi, moje oko wypatrzyło pierwsze starociowe stoisko. Zaraz potem drugie i kolejne. Samo miejsce robi wrażenie. Najprawdziwszy pchli targ na jakim byłam:-)  Serce zabiło mocniej na widok wazy. Oczywiście cena nie do przyjęcia. 50 euro. Ostatecznie, kiedy z trudem okazałam brak zainteresowania i chciałam już odejść, sprzedawca oddał za 10:-) Byłam już spełniona. Tymczasem, jak się okazało, czekało na mnie coś jeszcze.

piątek, lutego 15, 2019

Uczta dla duszy


Piątkowe popołudnie:-) W jakże innej scenerii wokół. Pośród zabytków niezwykłych, uliczek wąskich, pełnych klimatycznych butików, kafeterii, restauracyjek, pracowni/sklepików z rękodziełem i klubów tętniących życiem. Przede wszystkim mam swoją wiosnę. Na kilka chociaż dni:-) Ze słońcem, zielenią, śpiewem ptaków i morzem:-) To właśnie niezwykłość takich nadmorskich miejscowości. Barcelona łączy w sobie to wszystko, czego można oczekiwać, będąc turystą:-) Chłonę niepowtarzalne widoki i smaki. Każdy z nich pragnę zapamiętać, ułożyć w sercu... W pierwszym dniu zgodnie z planem, na poranną kawkę udaliśmy się do Pastiserii Hofmann. Potwierdzam, iż tego miejsca nie można przegapić, szczególnie, jeśli jest się smakoszem croissantów. To drugie tak samo pyszne rogaliki, jakie jadłam, po piekarence rodzinnej w Anghiari w Toskanii:-) Do tego przeurocze wnętrze! Kawkę niekoniecznie w tym miejscu trzeba wypić. Taka sobie dla mnie... 

niedziela, lutego 10, 2019

Szczęście to...


Kiedy dzień budzi się różowym niebem, świecami, samopoczuciem dobrym,  miłym oczekiwaniem na calutkie dziś, a po chwili i słońcem wypełniającym każdy zakamarek domu i duszy, odnajduję prawdziwy smak życia... W takich jak ta, chwilach. Byle tylko jeszcze cisza mogła trwać jak najdłużej i to spowolnienie niedzielne. Nie spieszę się nigdzie, zasłuchana w świergot cudowny docierający przez uchylone w kuchni okno. Pięknie jest:-) 

środa, lutego 06, 2019

Koronki układam


To ostatni dzień niewychodzenia z domu:-) Na jutro zaplanowałam już co nieco, tak więc odwrotu nie ma. Muszę być zdrowa. I bardzo chcę! Do pracowni przyjeżdża moje krzesełko, które wypatrzyłam w sieci jakiś czas temu:-) Już nie mogę się doczekać. Potem odwiedziny u przyjaciół w centrum Gliwic, by podszepnąć coś odnośnie wystroju ich nowej restauracji:-) To coś, co sprawia mi ogromną radość. Chciałabym tę dziedzinę w przyszłości rozwinąć. Uwielbiam zerkać na surowe wnętrze i wyobrażać sobie, jak mogłoby być. Dobierać szczegóły, meble, dekoracje... Zajrzę przy tej też okazji na wystawę jednego z butików odzieżowych, znajdującego się kilka kroków dalej, gdzie dekoracje, które przygotowywałyśmy w okresie świątecznym, czas wymienić na wiosenne. Mamy już koncepcję:-) Podobno nasze starociowe gadżety zwracały żywą uwagę:-)

poniedziałek, lutego 04, 2019

Myślę


Sięgam pamięcią wstecz, jak to kiedyś było na okolicznych giełdach staroci i ze smutkiem patrzę na to, jak jest teraz. To co zauważam, to niekoniecznie dobry kierunek, w którym to wszystko zmierza. Mam odczucie, że bytomski jarmark, zamienia się w śmieciowisko kartonów, których zawartość bynajmniej ze starociami nic wspólnego nie ma.

sobota, lutego 02, 2019

Dobrze mi


Tak pięknie budził się wczoraj dzień tam, na starociach:-) Za szybko oceniłam sytuację pogodową. Wydawało się być ciepło i sucho. Tymczasem przemarzłam i przemokłam. Do tego ślisko było, a zatem niebezpiecznie, jeśli chodzi o zakupy porcelankowe, które jakoś trzeba było odstawiać na bieżąco do samochodu:-) 

poniedziałek, stycznia 28, 2019

Cenne dni


Lubię bardzo zaplanować sobie bieżący dzień. Jednak z reguły większość spraw i tak żyje swoim własnym życiem. Wyjątkiem są umówione spotkania czy inne sprawy tzw ważne. Spontaniczność uwielbiam, jak się okazuje:-) Z drugiej jednak strony lubię wiedzieć co mnie czeka. Nastawiam się emocjonalnie i wyczekuję tego, co ma nadejść. Mogę zaplanować sobie przedpołudnie na przykład, pod kątem porządkowania pralni czy innych kątów. Trafiam jednak rankiem do osiedlowego sklepu (planowanie) po jedzeniowe zakupy, a tam czeka na mnie książka:-) Jedna jedyna. Bez zastanowienia układam ją w koszyku tuż obok bananów, mleka, ziemniaków, masła i kilku jeszcze innych produktów. W tym też momencie rysuje się miła perspektywa kilku chwil z lekturą i pachnącą kawką czy herbatką.

środa, stycznia 23, 2019

Moje dziś


- Jaki dziś dzień? - zapytał Puchatek.
- Dziś - odpowiedział Prosiaczek.
Na to Puchatek:
- To mój ulubiony dzień...

Moje dziś jest dobre, spokojne i radosne:-) Każdego poranka odruchowo już zapalam świece, zalewam ciepłą wodą korzeń imbiru, sięgam po książkę, by choć kilka stron przeczytać. Uwielbiam biografie. Od zawsze. Na przemian z pełnymi dobrej energii i inspiracji książkami, tworzonymi przez niezwykłe kobiety. Lubię otaczać się nimi i mieć je w zasięgu wzroku:-)

sobota, stycznia 19, 2019

Zapach lata

 

Takie poranki jak dzisiejszy sprawiają, że pragnę powolutku, uważnie, smakować każdą chwilkę... 
Z cichym pragnieniem, by mogły trwać jak najdłużej:-)
Kiedy zerkam w kierunku promieni słońca, otulających wnętrze kuchni 
i każdego zakamarka domu, serce wypełnia radość i niedosyt jednocześnie na takie jak ten, momenty. 
Ciche, powolne, pachnące, leniwe, moje...
Z perspektywą dnia wypełnionego tym, co kocham.
A zatem z pracownią, starociami, potem może ciastem jakimś rosnącym 
w piecu, książką, spacerem...

wtorek, stycznia 15, 2019

Inny dzień

Wczoraj rozmyślałam o krzywdzie i stracie, jakich doznali najbliżsi pana Prezydenta Gdańska. Dziś... czuję, jakbym obudziła się w innej Polsce... Dotyka mnie to bardzo. To wszystko, co dzieje się dookoła. Krytyka i zawiść, nawet za dobro, którym ktoś pragnie się dzielić, za niezwykłe rzeczy, jakich dokonuje. Taki świat zmierza donikąd. Co sprawia, że ludzie idą w tę stronę...? W takich momentach, traci się to wewnętrzne poczucie, że tutaj gdzie jestem i żyję, jest bezpiecznie. W zamian zaś, jest... nieprzewidywalnie. A to chyba nie prognozuje zbyt dobrze. Smutne jest to, iż ci, którym nie można przypisać zbyt wiele dokonań dla drugiego człowieka, mają najwięcej do powiedzenia. Osądzają. Krytykują. Nienawidzą. Zazdroszczą. Podcinają skrzydła. Niszczą. Czy wynika to z ich wewnętrznej pustki i poczucia nieszczęścia, jakie noszą w sobie? Ludzie wewnętrznie bogaci, tworzą swój własny świat, rozwijają się, są wdzięczni i otwarci... Na życie po prostu. Bo w nim przecież zawiera się wszystko. Jeśli ktoś nie odnajduje w sobie żadnych treści, a przez to jest mu z sobą samym źle, całą swoją energię marnotrawi. A przy tym krzywdzi innych. Czasem... lepiej byłoby nigdy nie dorosnąć...

poniedziałek, stycznia 14, 2019

Bliżej siebie


Kiedy nastaje taki poranek, po przemiłym, babskim weekendzie czuję, jak uśmiecha się mała dziewczynka, ukryta gdzieś we mnie :-) Uświadamiam sobie, jak bardzo potrzebuję takich chwil, ale też jak mocno trzymam na wodzy na co dzień te najprawdziwsze, dobre, moje emocje i jak mało wciąż jest mnie samej w mojej codzienności. Czuję się tak jeszcze tylko, kiedy przekraczam próg pracowni. Staję wówczas bliżej siebie. Dotykam tych właściwych sercu i duszy strun, ukrytych i czekających, by w końcu poczuć, choć czasem, tę uwalniającą żarliwość i płomień, by po prostu żyć. Tak jak lubię, z sobą taką jaką jestem, a nie z taką jaką powinnam być. Chyba poczułam się jak nastoletnia dziewczyna, zasłuchana w szept swojego serca. Patrząca daleko przed siebie, ale i z radością sięgająca po wszystko, co daje powszedni dzień. Bez lęków i wyrzutów. Z głową pełną marzeń i dobrych myśli. Pomimo tego wszystkiego, czego dane było jej wówczas doświadczyć. Przyjmująca tę codzienność, bardzo trudną jak na młodą dziewczynę i nie tracąca wewnętrznego poczucia, że świat i życie, są cudownym darem i szczęściem, że czeka na nią coś pięknego i niezwykłego... Tak bardzo pragnęłam w to wierzyć i wierzyłam:-) I nie bałam się niczego. Dziś rozważam wszystko wiele razy, boję się bardziej, mniej wierzę... Kiedy jednak nastają takie chwile jak tego weekendu, powracam do prawdziwej siebie. I tak mi z tym dobrze:-)
Copyright © 2014 bielhani , Blogger