Lny z monogramami. Wymieszane z pościelami i obrusami współczesnymi, rozłożone/rzucone niedbale na kocu. I to po te sięgały tutejsze kobiety. Przeżyłam niezwykłe emocje. Wybrałam tyle, ile zdołałam udźwignąć. Takiej ilości nie spotkałam nigdzie. Wyceniono moje zakupy jako całość, nie zadając sobie trudu z liczeniem, ile i co wybrałam. I tutaj też zapłaciłam tyle, ile chciałam. Choć znów odegrałam scenę braku zainteresowania:-)
Wystawiłam je na balkonik, by przewietrzyć.
I waza moja cudna:-)
Nasz apartament mieści się na jednej z tych uroczych uliczek:-)
Zatem naprzeciwko widok niecodzienny,
kamienica z pięknymi, kutymi balkonikami.
Poniżej sklepiki i restauracje...
Od strony sypialni...
Nowe dla mnie doświadczenie.
Chyba nabiorę dystansu po powrocie do tego,
co dzieje się za moim płotem.
Może nie jest z tą odległością sąsiednich domów aż tak źle:-)
Po starociowych emocjach czas na kawkę i churrosy z czekoladą:-)
Moje skarby pozostawiłam w apartamencie i znów uległam urokowi zatracenia się w uliczkach na Artisan Area.
Wąskie uliczki, pozbawione tłumów, co krok atelier z rękodziełem.
Można podpatrzeć, jak powstają torebki, naczynia z gliny, biżuteria
i inne oryginalne przedmioty.
Na koniec wybrać coś dla siebie:-)
Wieczorkiem zaś, zaszyć się w jednym z klimatycznych klubów
z winkiem i muzyką na żywo.
My trafiliśmy do urokliwej Crematt 11.
Cudownie spędzonych kilka godzin.
Gdyby nie zmęczenie po całym dniu, mogłabym tam spędzić całą noc:-)
Artisan Area to miejsce, do którego warto powracać za każdym razem,
będąc w Barcelonie:-)
Jeden ze sklepików.
W nim aparat fotograficzny z moich snów:-)
Podobnym fotografowała Vivian Mayer.
To przy niej odkryłam, że taki właśnie chcę kiedyś mieć:-)
A oto park, który przecina się po drodze na Encants:-)
Takich niespodziewanych atrakcji napotyka się tutaj sporo.
Nie sposób o wszystkim opowiedzieć i pokazać.
Kolejnym miejscem na liście, które chcieliśmy zobaczyć, był Park Guell. Spory ogród, zaprojektowany przez Gaudiego, na życzenie przyjaciela Eusebi Guela. Choć miłośniczką estetyki Gaudiego raczej nie jestem,
z ciekawości pragnęłam to miejsce zobaczyć.
Na początek test kondycji. Przemierzyć trzeba było niekończącą się ilość schodów, by znaleźć się w ogrodzie.
W założeniu miało powstać małe osiedle dla bogatej burżuazji.
Ostatecznie zbudownao kilka budynków, w jednym z nich mieszkał sam Gaudi. I to tam bardzo chciałam zajrzeć:-)
Łazienka, mój pierwszy zachwyt:-)
Sufity, kolejny...
Okucia, zawiasy, okiennice...
Tutaj serce zabiło mocniej:-)
Taras widokowy na pozostałą, tę malowniczą część ogrodu, przesłaniała spora kolejka turystów, oczekujących na zakup biletu.
Podpatrzyłam troszkę z drugiej strony...
Powiedzmy, że jeden z punkcików odhaczony. Bez większych zachwytów.
Czas nadszedł na jedzonko jakieś.
Kilka stacji metra, by dotrzeć na naszą starówkę.
Tym razem, spoczęliśmy w wegetariańskiej restauracji.
Nie sposób nie spróbować paelli z warzywami i tutejszego carry z karczochami i mlekiem kokosowym.
Pycha:-)
Karczochów kilka zabieram ze sobą do domku:-)
Są takie piękne:-)
Na giełdzie kwiatów w Tychach, trafiają się z długimi łodygami.
Można wykorzystywać je do kompozycji kwiatowych:-)
Dzień miło było pożegnać na plaży,
oddalonej o 16 minutek spacerkiem...
~ bh ~
Świat ma niezwykły koloryt, a Ty przyprawiasz go przyprawą swojej nietuzinkowej duszy i wrażliwości :) Pięknie! Miłego pobytu! Pola :)
OdpowiedzUsuńTrochę zaskakują wnętrza domu Gaudiego,są takie ascetyczne.A jego projekty wydają się rozbuchane,taka sprzeczność.Piękne okucia przy oknach,umywalka cudna.Zdobycze godne pozazdroszczenia,masz nosa!Uściski ślę.
OdpowiedzUsuńPiękny dom Gaudiego, cudna umywalka i piękny kącik do modlitwy oraz śliczne okiennice. Wspaniałe miejsca masz okazję podziwiać Haniu i super nowe nabytki.:) Dziękuję za fotorelację i życzę udanego pobytu.:) Pozdrawiam serdecznie.:)
OdpowiedzUsuńCudownie Ci tam:))a targ staroci jak marzenie:))przepiękne zakupy poczyniłaś:))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńA te monogramy .....skradly moje serce piękne i piękne miejsca oczywiście tak wspaniale przez Panią opisane
OdpowiedzUsuńCudownie:)
OdpowiedzUsuńBożena - Byłam w Hiszpanii z kilkanaście lat temu, oczywiście Barcelonę też zwiedzałam dzielnicę gotycką, której nie zapomnę do końca życia. Równolegle niestety próby kradzieży - mistrzostwo po prostu ;) zorientowałam się na szczęście. Haniu tak rozbudziłaś moją potrzebę powrotu do wspomnień, że pójdę odnaleźć moje zdjęcia z przenośnej pamięci i zanurzę się jeszcze raz w tamtej rzeczywistości :)
OdpowiedzUsuńDziękuję