Niedzielny, leniwy poranek. Dziś nic już nie czeka. Mogę wtulić się w swój mięciutki, przyduży szlafrok i zwyczajnie tylko być... Z kawką, ciasteczkiem maślanym i satysfakcją w sercu z tych kilku, ostatnich dni:-) I choć wciąż odczuwam zmęczenie, jest mi z tym dobrze. Mogę zapalić świece (przy takim niebie jak dziś, są najlepszymi umilaczami wnętrza), przysiąść przy kuchennym stole, zajrzeć do jednej z ulubionych książek i docenić tę cichą, błogą, leniwą chwilkę...
I przenieść się na mięciutką kanapę:-)
W piecu bułeczki rumienią się już, jak na niedzielny poranek przystało:-) A ja powracam myślą przede wszystkim do wczorajszego dnia, kiedy to mogłam pobyć w Starym Bartłomieju sama tylko i zobaczyć z bliska to wszystko, do czego wzdychałam już od dawna. A to dzięki przygotowywaniu kościółka na jeden z majówkowych, naszych ślubów:-) Niezapomniane dla mnie przeżycie...
Krenelaże wieńczące wieżę, nadają budowli obronny charakter...
Część chóralna...
Schodki prowadzące na balkonik...
Nie bywają takie puściutkie, drzwi zawsze są otwarte.
Ta szafeczka, wbudowana w ścianę, intrygowała mnie od dawna:-)
Cudna!
Niewiele miałyśmy pracy...
Wnętrze samo w sobie jest urokliwe i klimatyczne.
Subtelne zatem akcenty dekoracyjne wystarczyły:-)
Bartłomiej nocą, po jednej z niedzielnych mszy...
I tak to życie niesie niespodzianki miłe czasem:-)
Mój wzrok tymczasem łowi już świeżutkie bułeczki...
Może na jedną skuszę się. Do niej powidła śliwkowe...
Kilka słoiczków z zeszłego sezonu pozostało jeszcze:-)
Miłego, niedzielnego czasu wszystkim💗
Tytuł bardzo na dziś:-)
I najchętniej na jutro i całe potem...
~ bh ~
p.s.1
Niezwykłe, jak wszystko się zmienia.
Opuściłam moje kochane starocie
i nie czuję żalu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz