Kiedy nastaje taki poranek, po przemiłym, babskim weekendzie czuję, jak uśmiecha się mała dziewczynka, ukryta gdzieś we mnie :-) Uświadamiam sobie, jak bardzo potrzebuję takich chwil, ale też jak mocno trzymam na wodzy na co dzień te najprawdziwsze, dobre, moje emocje i jak mało wciąż jest mnie samej w mojej codzienności. Czuję się tak jeszcze tylko, kiedy przekraczam próg pracowni. Staję wówczas bliżej siebie. Dotykam tych właściwych sercu i duszy strun, ukrytych i czekających, by w końcu poczuć, choć czasem, tę uwalniającą żarliwość i płomień, by po prostu żyć. Tak jak lubię, z sobą taką jaką jestem, a nie z taką jaką powinnam być. Chyba poczułam się jak nastoletnia dziewczyna, zasłuchana w szept swojego serca. Patrząca daleko przed siebie, ale i z radością sięgająca po wszystko, co daje powszedni dzień. Bez lęków i wyrzutów. Z głową pełną marzeń i dobrych myśli. Pomimo tego wszystkiego, czego dane było jej wówczas doświadczyć. Przyjmująca tę codzienność, bardzo trudną jak na młodą dziewczynę i nie tracąca wewnętrznego poczucia, że świat i życie, są cudownym darem i szczęściem, że czeka na nią coś pięknego i niezwykłego... Tak bardzo pragnęłam w to wierzyć i wierzyłam:-) I nie bałam się niczego. Dziś rozważam wszystko wiele razy, boję się bardziej, mniej wierzę... Kiedy jednak nastają takie chwile jak tego weekendu, powracam do prawdziwej siebie. I tak mi z tym dobrze:-) Pomiędzy tymi dobrymi, minionymi chwilkami, było i takich starociowych kilka:-) Znów rozważałam bardzo, czy nie pozostać w domu. Jednak to przecież rzut beretem... I nawet gdybym niczego nie wypatrzyła, byłabym wdzięczna sobie za ten nierozsądek:-) Zatem pojechłam, pomimo zimna, deszczu, śniegu i wiatru:-)
Oto mój `nowy`, cudny kubeczek.
Na zieloną herbatkę oczywiście:-)
Wyłącznik, o jakich marzyłam urządzając swój dom.
Ten trafi do pracowni:-)
I kolejne perełki.
Nie umiem im się oprzeć:-)
Do tego szafeczka moja starociowa trafiła już na właściwe miejsce:-)
Wpisuje się bardzo w tę bielutką przestrzeń.
Żałuję, że nie mam drugiej, bliźniaczej...
I podczas gdy dopiero co przechadzałam się po lesie
Bardzo ładne Twoje nowe nabytki.a szafeczka prezentuje się cudnie:)))ja też ubolewam nad tym co się stało:))czuję smutek,żal a nawet złość!!!Pozdrawiam serdecznie i dobrej nocy życzę:)
... mieści w sobie więcej niż na początku planowałam. Coraz częściej wychodzę poza wnętrzarsko-dekoracyjne klimaty. Bywa emocjonalnie, ale zawsze prawdziwie. Dzielę się refleksjami i rodzącymi się w różnych momentach mijającego dnia myślami. Przedstawiam wreszcie moje częste poczynania w zakresie odnawiania, dekorowania, wyszukiwania..., w odwrotnej kolejności:-)
Podpatrzę czasem coś u innych, przemycę to i owo na swoją przestrzeń i nie omieszkam podzielić się swoją wielką stąd płynącą radością. A wszystko zawdzięczam porankom. Są dla mnie najcenniejszym momentem całego dnia. To z nich czerpię swoją siłę i dobrą energię, to na nie zniecierpliwiona czekam, a kiedy nastają, pełna zachwytu,
otulona ciszą, po prostu smakuję każdą mijającą sekundę:-)
I oczywiście biel! Kolor przewodni w moim życiu. Ściany, meble, sofy, tekstylia, takie chcę, by były i niech właśnie one królują-) Przełamać tę swoją biel raz na jakiś czas mam potrzebę. Sięgam wówczas po szarości i beże.
W skrócie, `bielhani` to miłość do mebli i przedmiotów ze swoją własną historią, otoczonych bielą ścian i tkanin, wkomponowanych tak, by tworzyły klimatyczną, miłą do życia przestrzeń:-)
Bardzo ładne Twoje nowe nabytki.a szafeczka prezentuje się cudnie:)))ja też ubolewam nad tym co się stało:))czuję smutek,żal a nawet złość!!!Pozdrawiam serdecznie i dobrej nocy życzę:)
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś Haniu! Sugestywnie opisujesz emocje! Ściskam- Pola :*
OdpowiedzUsuń❤️
OdpowiedzUsuń