Nie umiem określić do końca, czy... czuję się źle, czy nieswojo... Ostatnie dni wypełnione po brzegi kwiatami, ślubami, sprawami przeróżnymi w pracowni, niosły mnie niczym cudowna fala. I kiedy nastaje wolniejszy czas, ja... szukam swojego miejsca. Napoczynam co rusz coś, przekładam, porządkuję, dekoruję... I czegoś mi brak. Przecież świeci słońce, kwitnie przy moim płocie kalina, ciasto czeka na stole i książka... Może zwyczajnie to jeden z tych dni, kiedy szukamy czegoś dla siebie, choć tak do końca nie wiemy czego... Teraz to już pobędę w jakimś kątku, otulona kocykiem mięciutkim. Z lampką czerwonego winka... Cudownie odwraca uwagę od takiego niechcianego stanu książka, niepsychologiczna najlepiej albo film jakiś. Pozwalają zaistnieć w nieswojej rzeczywistości. Miłej, szczęśliwej, pięknej, lepszej na tę chwilę po prostu:-) I jeszcze coś! Niezwykłe to dla mnie, nowe, nieznane dotąd... Za mną pierwszy weekend miesiąca, a zatem starocie moje ukochane na Szombierkach... Nie pojechałam. Nie mogłam. Calutki piętek, od wczesnego poranka na giełdzie kwiatów, poświęciłyśmy na przygotowania ślubnych dekoracji, sobotni poranek zaś i przedpołudnie, spędziłyśmy na dekorowaniu przestrzeni weselnej. I co? I nic. Po prostu nic. Ani krzty żalu, ani odrobinki smutku. Przeciwnie:-) Poczucie spełnienia, radość i ogromna satysfakcja:-) Co się dzieje myślę sobie... Zawsze dotąd, kiedy nie było mi dane pojechać na starocie, bardzo ubolewałam. Poczucie straty było bardzo uciążliwe. Tymczasem potrafię już wybrać. Zrezygnować, jeśli taka zaistnieje konieczność. I nie jest mi z tego powodu źle. Czyżby to kolejna odsłona wolności, ku której z takim otwartym i ochoczym sercem zmierzam...? A może, nie wyłączając pierwszego, życie staje się pełniejsze, a przez to, na wielu płaszczyznach szczęśliwsze:-) Dotąd moją najpiękniejszą odskocznią, ucieczką, pragnieniem i spełnieniem były starocie. Teraz, mój świat ubogacają coraz to nowe, cudowne doświadczenia i doznania, jest pełniejszy o Ludzi, do których lgnę, o sytuacje, w których czuję się tak dobrze, o siebie śpiewającą na głos w samochodzie?:-) Coś dobrego się dzieje. To wiem na pewno:-) Niepokoi mnie jedynie taki stan jak dziś. Choć życie to przecież cała tęcza kolorów... Dziś widzę świat w szarościach, jutro mój dzień rozbłyśnie na powrót wszystkimi, najjaśniejszymi barwami...
... mieści w sobie więcej niż na początku planowałam. Coraz częściej wychodzę poza wnętrzarsko-dekoracyjne klimaty. Bywa emocjonalnie, ale zawsze prawdziwie. Dzielę się refleksjami i rodzącymi się w różnych momentach mijającego dnia myślami. Przedstawiam wreszcie moje częste poczynania w zakresie odnawiania, dekorowania, wyszukiwania..., w odwrotnej kolejności:-)
Podpatrzę czasem coś u innych, przemycę to i owo na swoją przestrzeń i nie omieszkam podzielić się swoją wielką stąd płynącą radością. A wszystko zawdzięczam porankom. Są dla mnie najcenniejszym momentem całego dnia. To z nich czerpię swoją siłę i dobrą energię, to na nie zniecierpliwiona czekam, a kiedy nastają, pełna zachwytu,
otulona ciszą, po prostu smakuję każdą mijającą sekundę:-)
I oczywiście biel! Kolor przewodni w moim życiu. Ściany, meble, sofy, tekstylia, takie chcę, by były i niech właśnie one królują-) Przełamać tę swoją biel raz na jakiś czas mam potrzebę. Sięgam wówczas po szarości i beże.
W skrócie, `bielhani` to miłość do mebli i przedmiotów ze swoją własną historią, otoczonych bielą ścian i tkanin, wkomponowanych tak, by tworzyły klimatyczną, miłą do życia przestrzeń:-)
Pięknie wyrażasz emocje Haniu :) Ściskam Cię mocno. Pola
OdpowiedzUsuń:-) Dobrego dnia Polu!
UsuńCałusy,
Hania