I chwilka najmilsza, kiedy z kawką, w czyściutkim, pachnącym wnętrzu, z gazetką (nową najchętniej) i czymś jeszcze miłym (notesikami z TK Maxx np), zakupionym dnia poprzedniego, usiąść i... po prostu BYĆ. No i jestem:-) Poranek rześki, wilgotny, bo po deszczu i słoneczny:-) Sączę kawkę, pierwszą dziś. Na talerzyku kilka okruszków pozostało po szarlotce:-) A miała być kasza, woda z cytryną i kawka jedynie. Była woda, w największym kubku jaki mam, jest kawka, a z kaszą to może od jutra? Bo to taki mój sposób na oczyszczenie organizmu, a przy tym na zrzucenie kilku dobrych kilogramów. Tym razem będę zrzucać, a przy okazji oczyszczać:-) Polega na tym, że przez jakiś dowolny czas, jemy tylko kaszę. Bez przypraw, soli i dodatków. Jeden rodzaj w jednym dniu. Tyle, by zaspokoić głód. Zatem nie trzeba ograniczać ilości. Jednego dnia na śniadanie, obiad, kolację gryczana, drugiego orkiszowa, trzeciego jęczmienna... Efekty widoczne są bardzo szybko. Kilka słów tutaj klik. Po kilku dniach radykalnej diety z kaszą jedynie, pozostaję przy niej oczywiście, ale sięgam już po warzywa, przyprawy, zioła. Powróciłam przy tym do biegania, po baaardzo długiej przerwie. To akurat moja ulubiona aktywność. Nie dla mnie ćwiczenia, aerobiki, siłownie. Nie lubię i już. Bieganie to zupełnie inna rzeczywistość:-) Moja, ukochana. Mam swoje ulubione ścieżki, pośród pól, trochę przy lesie. No i muzyka rzecz jasna, zawsze mi towarzyszy. A z tą szarlotką dziś rano, no cóż. Zjadłam to zjadłam. Nie żałuję, bo kocham do kawki zawsze coś mieć. A smak maślanego, kruchego spodu to jeden z tych, któremu najtrudniej mi się oprzeć. Żałować nie zamierzam:-)
Kilka notesików z przeceny:-)
Ściereczki z TK Maxx lubię bardzo.
Z czerwonym akcentem jakimś:-)
Bardzo wpisują się w to, co u mnie w kuchni.
I świeżutkie MM oczywście:-)
W nim Aguś z Różanej:-)
Piwonie zaś wędrują ze mną.
Jestem na tarasie, stawiam je rzy stole, pichcę coś w kuchni,
zabieram je ze sobą...
Zapach piwonii, to jeden z moich ulubionych.
A w ogrodzie wiejsko i sielsko powolutku:-)
I już mam ochotę przesadzić te moje trzykrotki z powrotem
pomiędzy lawendę i naparstnice...
I tak to mija mój poranek:-)
Z gazetkami, kawką i zapachem piowonii.
Jest cicho i spokojnie.
Niech tak pozostanie, choć chwilkę jeszcze...:-)
~ bh ~
Jak pięknie...:) Czasem można sobie pofolgować, chwilo trwaj... Pozdrawiam serdecznie!:)
OdpowiedzUsuńDzwoneczki pośród lawendy. . .cudne,teraz jest czas kiedy cieszą oczy rozbuchane kwitnące rośliny.Widzę,że i hortensja zapowiada się pięknie.Wczoraj przejrzałam swoją szafę i załamałam ręce . . .muszę wypróbować Twoją dietę.Pozdrowienia ślę.
OdpowiedzUsuń:)a tama a tam. Ale akurat bieganie bardzo lubię bo z ćwiczeniami to jakoś mi nie po drodze. Ciastom to ja mogę się oprzeć ale lody to po prostu kofam szczególnie u Pana Włocha na starym rynku u nas.
OdpowiedzUsuńściskam
Dzięki za nową dietę :-) Od niedzieli próbuję :-) Bo na jutro moich ukochanych gości zaprosiłam. Kasze akurat lubię. Też mam problem...ogromny ze słodyczami, a tendencja do zbytnich krągłości jest, niestety... Cudnie w Twoim ogrodzie! Urzeka! Buziaki :* Pola
OdpowiedzUsuń