Sprawiają, że wnętrze staje się klimatyczne, ciepłe, miłe, i przytulne. Przywołują wspomnienia rodzinnego i babcinego domu... Nigdy ich za wiele, a nawet im więcej tym lepiej:-)
Poszukuję ich z bijącym sercem na wszystkich starociowych giełdach, bo oczywiście muszą być stare:-) Serwetki i obrusy, poduszeczki wszelakie... ułożone na sofie, fotelu czy łóżku, kapy
i narzuty, zazdrostki i firanki... Nie wyobrażam sobie bez nich moich wnętrz.
I zawsze też miło popatrzeć jak u kogoś te urocze dodatki tworzą ten miły, klimatyczny nastrój.
Wspominam sobie firany i obrusy z nici, robione przez moją mamę. Wytrwale krochmaliła je
i rozkładała na prześcieradłach ułożonych na podłogach. Można było przechodzić tylko bokiem:-) Tyle rzeczy robiła sama... A przecież dzień był tak samo długi. I dopiero teraz, kiedy sama prowadzę dom, doceniam jej poświęcenie najpełniej... Może też dlatego tak lubię te wszystkie, przywołujące wspomnienia akcenty. Otaczam się nimi zachłannie, jest mi z nimi dobrze:-)
I niepostrzeżenie minął dzień. A dopiero co zrobiłam pierwszy łyczek porannej kawki...
Pocieszeniem niech będzie miła świadomość. że jutro znów wstanie dzień i może będzie dużo lepszy od tego, który właśnie mija...
~ bh ~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz