Gaje oliwkowe i winnice, pośród nich, gdzieś na wzgórzu, kamienne domostwa porośnięte pachnącymi krzewami, do których prowadzą kręte, wąskie dróżki, momentami mieszczące jeden tylko samochód. To marzenie każdego chyba, kogo serce mocniej bije na samo brzmienie słowa `Toskania`. A moje na pewno:-) Jedno z takich miejsc wynalazłam znów kilka miesięcy temu, planując wakacyjny wyjazd. To pierwsze z nich. W Orbicciano Lukka, przytulny, klimatyczny, piękny, stary bardzo dom z kamienia, przylegający ogrodem do ścian uroczego kościółka, nie rozeznałam jeszcze, czy działającego. Jednak widnieje w gablotce rozpiska jakaś, stają czasem przed nim samochody mieszkańców pobliskich domów... Niezwykłe to uczucie, przeglądać gazetki w ogrodzie pod wieżyczką kamienną, w której najpewniej mieści się dzwon kościelny:-) Domek z zewnątrz:-)
Tuż za bramą to kościółek:-)
Od strony drogi:-)
Nie umiem tego opisać, ale tutaj, tj w Toskanii, czuję się bardzo u siebie, wszystko smakuje... pełniej, powietrze, dźwięki, smaki, pieszczą zmysły mocniej niż gdziekolwiek. Mogłabym odnaleźć tutaj swoje miejsce na ziemi... Zaczytuję się w opowieściach dotyczących tego regionu, jestem spragniona wszystkiego, czego można tutaj doświadczyć i zobaczyć. A kiedy czytam coś takiego klik , tęsknota budzi się we mnie ogromna, żal jakiś i nostalgia, że tak może być, że ktoś podjął próbę i podążył za głosem serca, ktoś odważny, umiejący dokonać wyboru... Z drugiej zaś strony, wdzięczna jestem bardzo i szczęśliwa, że mogę tutaj być, choć przez tę jedną, maleńką część w roku:-) Wczoraj przeglądałam w ogrodzie moje włoskie gazetki wnętrzarskie, swoją drogą, nie mające sobie równych. Na pobliskim cyprysie, cykada rozpoczęła swój koncert, w oddali dał się słyszeć rechot żab, wpatrywałam się przy tym w taniec os, które właściwie dotąd budziły mój ogromny niepokój, tutaj na wprost okna, a za bramą ogrodu, mają swoje gniazdo, tuż pod zadaszeniem kościółka... Bez lęku obserwuję, kiedy śpią, kiedy budzą się do życia. I ptaki, tak pięknie świegoczą:-) Niepostrzeżenie, co rusz, pod stopami przemyka to szara, to zielona jaszczurka. Do nich też przywykłam:-) Zamiast piania koguta zaś, wczesnym rankiem, usłyszeć można to urocze, chwytające za serce, nawoływanie osiołka:-) Zakochana jestem w widokach, ciągnących się połaciami wszechobecnych oliwek i winnic, strzelistych cyprysów rysujących podjazdy do gospodarstw, kamieniczek kolorowych z okienniczkami, freskami i kapliczkami... Trattorii wreszcie i kafeterii przydrożnych, w których niespiesznie można wypić najlepszą espresso w życiu... W zeszłym roku moim wielkim pragnieniem było zobaczenie krzywej wieży w Pizie, odwiedzenie Lukki, Sieny i Florencji. Tym razem, był to balkonik Julii, zawitanie do Collodi, miasteczka Pinokia usytuowanego pomiędzy Lukką a Pistoią. Powrócić pragnę jedynie do Florencji. Na pierwszym miejscu jednak, zawsze już będzie Arezzo:-) Targi starociowe, które nie sposób porównać z czymkolwiek. To jednak drugi etap i inne miejsce pobytu. Póki co, zobaczyłam Pistoię, różniącą się od Florencji czy Lukki, pozostającą jakby w ich cieniu, bo równie piękną i pełną malowniczych, zdobnych budynków i zabytków, bezludną jednak i pozbawioną zupełnie turystów. Nazywaną nie bez powodu ubogą krewną Florencji. Ujęła mnie perspektywa średniowiecznego spektaklu, który odbywa się tam corocznie 25 czerwca. Nie dotrwaliśmy jednak do 21.00 i po pysznej espresso ze słodkim co nieco przy Piazza della Salla, na którym to ryneczku od XI wieku kwitnie handel i zakupić można owoce i warzywa m.in. i po zobaczeniu Piazza del Duomo, skierowaliśmy się do Collodi:-) By utrwalić w sercu obraz sporych rozmiarów figurki pajacyka, który budzi sentyment każdego chyba dziecka i nie tylko:-)
Kilka jeszcze ujęć z wnętrza domku:-)
Sypialnie musiałabym troszkę ogarnąć:-) Na tę chwilę tyle. A tutaj słońce zalało już swoim blaskiem i ciepełkiem całe niemal wzgórze i zachęca, by wyściubić nos z domu:-) Z kilkoma łyczkami kawki, pobędę sobie w ciszy zatem, bo dziś Florencja na nas czeka:-)
Myślę, że wybierając miejsca noclegowe, to właśnie podpowiada mi serce, by namiastkę swojego domu gdzieś odnaleźć. Tam rzeczywiście podobny klimat do mojego, jednak energia nie ta... Tutaj, to już zupełnie inna BAJKA:-) Całusy, Hania
Ależ świetny plan opracowałaś! Wyszukujesz perełeczki Toskanii, zapoznajesz się z ich historią aby potem je poznać :) I muszę powiedzieć, że masz tak niezwykły dar opisywania wrażeń,że czytelnik czuje jakby tam był razem z Tobą :) Fantastyczne! No to dalej, do Florencji! bye, bye! Pola
... mieści w sobie więcej niż na początku planowałam. Coraz częściej wychodzę poza wnętrzarsko-dekoracyjne klimaty. Bywa emocjonalnie, ale zawsze prawdziwie. Dzielę się refleksjami i rodzącymi się w różnych momentach mijającego dnia myślami. Przedstawiam wreszcie moje częste poczynania w zakresie odnawiania, dekorowania, wyszukiwania..., w odwrotnej kolejności:-)
Podpatrzę czasem coś u innych, przemycę to i owo na swoją przestrzeń i nie omieszkam podzielić się swoją wielką stąd płynącą radością. A wszystko zawdzięczam porankom. Są dla mnie najcenniejszym momentem całego dnia. To z nich czerpię swoją siłę i dobrą energię, to na nie zniecierpliwiona czekam, a kiedy nastają, pełna zachwytu,
otulona ciszą, po prostu smakuję każdą mijającą sekundę:-)
I oczywiście biel! Kolor przewodni w moim życiu. Ściany, meble, sofy, tekstylia, takie chcę, by były i niech właśnie one królują-) Przełamać tę swoją biel raz na jakiś czas mam potrzebę. Sięgam wówczas po szarości i beże.
W skrócie, `bielhani` to miłość do mebli i przedmiotów ze swoją własną historią, otoczonych bielą ścian i tkanin, wkomponowanych tak, by tworzyły klimatyczną, miłą do życia przestrzeń:-)
Haniu ,to wnętrze bardzo przypomina mi. . . Twoje.Ten sam klimacik.Chłoń dźwięki,zapachy,kolory i przywieź je w sercu.Pięknie tam Masz.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMyślę, że wybierając miejsca noclegowe, to właśnie podpowiada mi serce, by namiastkę swojego domu gdzieś odnaleźć. Tam rzeczywiście podobny klimat do mojego, jednak energia nie ta...
UsuńTutaj, to już zupełnie inna BAJKA:-)
Całusy,
Hania
Ależ świetny plan opracowałaś! Wyszukujesz perełeczki Toskanii, zapoznajesz się z ich historią aby potem je poznać :) I muszę powiedzieć, że masz tak niezwykły dar opisywania wrażeń,że czytelnik czuje jakby tam był razem z Tobą :) Fantastyczne! No to dalej, do Florencji! bye, bye! Pola
OdpowiedzUsuńDziękuję Polu całym sercem:-) Z ochoczym sercem dzielę się wszystkim co tutaj:-)
UsuńPięknego dnia!
Hania