Kiedy słońce każdym promyczkiem tuli i pieści nas i zachwyca. A do tego na zakończenie cudownego dnia jeszcze widok niezwykłych, kochanych Kobiet kroczących do naszej pracowni. Tak po prostu, z potrzeby serca... Od pierwszych chwil dzień wymarzony, pełen pięknych emocji, aż do ostatniego spojrzenia spod niesennych jeszcze powiek. By już następnego dnia, jakby w symbiozie z nie najlepszą już aurą na zewnątrz, zupełnie inaczej patrzeć na świat... Przez kilka niepotrzebnych słów, na wspomnienie postawy nieżyczliwej i zapatrzenie ślepe w czubek własnego nosa... I jednego dnia z sercem radosnym ogarniam, piekę, gotuję, upiększam, dopieszczam, pełna zachwytu i radosnej wdzięczności, że tak może być, następnego dnia znów, gdy wszystko na powrót wymaga podobnej energii i aktywności, by przywrócić tę co lubię harmonię i porządek (choć na co dzień chętnie się im oddaję), to jednak to poczucie, że nie jest się zrozumianym, a zamiast czegoś dobrego, co może się wydarzyć, widzi się jedynie problemy, których sporo poczynienie pierwszych i kolejnych kroków do samorealizacji może nieść, przyćmiewa radość i zapał. To przysłowiowe podcinanie skrzydeł, które czasem może osłabić chęci, zaburzyć wiarę, zatracić sens. Jednak tak jak dzisiaj za oknem, nic nie zapowiadało pięknego, słonecznego popołudnia, a takie właśnie nastało, tak też po poranku trudnym, smutnym, emocjonalnym bardzo, już za `moment`, jak ptak strzepnęłam ze skrzydeł pył i spojrzałam znów pełna wiary przed siebie:-) Z uśmiechem, spokojem, optymizmem. Wcześniej dziś niż zwykle, udałam się do pracowni, azylu naszego i przystani świętej:-) Zapragnęłam pozostawić wszystko za sobą, nietknięty palcem dom, niezaścielone łóżka, ogólny ten cały rozgardiasz, któremu z wielkim zapałem, każdego dnia oddaję się cała. Dziś czym prędzej chciałam znaleźć się w naszym - moim i Ani - `niebie`:-) A tam sporo dziś zrobiłyśmy. Uporządkowałyśmy meble i przedmioty wszystkie na tyle, że magazyn i cała reszta schludnie już i miło wygląda. A i w pracowni mojej wszystko już na swoim miejscu:-) Nic tylko odnawiać! Kilka zatem migawek z tak bardzo docenionego dziś przeze mnie miejsca:-) Z kilkoma też nowymi, naszymi perełkami zakupionymi to tu to tam...
Dziś Ania przyniosła to cudne liczydło:-)
Mechanizm do zegara ściennego,
zakupiony w Gliwicach na zeszłej giełdzie-)
Nowy również nabytek:-)
Mój wózek doczekał się godziwych warunków:-)
Z domku narzędziowego nareszcie w ciepłym,
suchym i ładnym (;-)) miejscu.
Kołyska podobnie-)
Mam ogromny sentyment do tych budzików z kapelusikami:-)
W pracowni i w magazynie już nogi meblowe z nogami, szafeczki z szafeczkami... Wszystko na swoim miejscu:-)
Kafle od starego pieca kaflowego w bezpiecznym już miejscu-)
Górki od kredensów jedna równiutko przy drugiej:-)
Mój stół roboczy w pełnej gotowości:-)
Już nawet firanki zwiewnie wiszą w oknach i opadają lekko na podłogę. Były koniecznością. Szyby zaparowały od środka i pomimo mycia i polerowania, wciąż wyglądają jak brudne.
Taka mgiełka zaledwie, nie zabiera światła, zasłania szyby i dodatkowo nadaje wnętrzu ciepły, domowy klimat.
Zydelkowa piramidka:-)
Drzwiczki od kredensu wykorzystamy do ukrycia otworu wychodzącego na kuchnię. A w nich poszewki dziergane z nici zamiast szyb:-)
Trzeba je jeszcze osadzić na zawiasach.
Cudownego, piątkowego wieczoru wszystkim i całego weekendu:-)
Ze słońcem, radosnym sercem i czymś miłym tylko dla siebie💗
~ bh ~
Dziękuje za zdjęcia tego zielonego kuferka:) Wiedziałaś, że o niego zapytam prawda?:)Mogę go przygarnąć gdyby coś:)
OdpowiedzUsuńPracownia jest cudowna, rzeczy jakie zgromadziłyście klękajcie narody. Łóżko z tą koronką, która wygląda bardzo delikatnie a ciężka jak smok i kanapa jak 3 krzesła, lustro bardzo w moim typie, piękne ramy no i liczydło. Ja kocham matematykę więc takie liczydło kiedyś też będę miała, moje gdzieś spokojnie stoi i czeka na mnie:)
Haniu raj na ziemi:) i pamiętasz, że się wprosiłam:) to jest mój plan na ten rok
Uciekam, bo zabieram moją mamę na targi ogrodniczo-rolnicze. Pooglądam znowu z ogromną przyjemnością jak wrócę.
Ściskam z od dwóch dni słonecznego drugiego końca
Ala
To takie urocze, ta Twoja wielka miłość do zielonego:-) Alu myślę, że może być Twój:-) Drzwi pracowni i mojego domu stoją dla Ciebie otworem!
UsuńCałusy,
Hania
Wpadłam do Ciebie pocieszyć oko,po inspirację i dobre słowo:)))i jak zwykle się nie zawiodłam:))tyle pięknych rzeczy w Twojej pracowni aż wypieków dostałam:)))Pozdrawiam serdecznie i miłej soboty życzę:)))
OdpowiedzUsuńTyle radości mi zawsze sprawiasz Reniu:-)
UsuńDziękuję i pozdrawiam gorąco,
Hania