Z radosną satysfakcją i sercem przepełnionym zachwytem nad wszystkim co stare, miłością do kwiatów, wnętrz z własną, wiekową historią i do niezwykłych ludzi, którzy pojawiają się na naszej drodze, chłoniemy codzienność, tę w naszej pracowni... Póki co wciąż jeszcze malując, szlifując, dekorując i sprzątając, ale jesteśmy już u siebie. Wszystko pachnie tak jak lubimy i wygląda tak, jak chciałyśmy:-) To nasze miejsce, z każdym dniem mocniej to odczuwamy i bardziej się nim zachwycamy. Bo też wciąż coś nowego się pojawia. Wczoraj odnowiłyśmy komodę, jeden z tych mebelków, które mogłyśmy zabrać sobie zupełnie bezinteresownie:-) Przemalowałyśmy też toaletkę. Czeka jeszcze jedna komódka, mniejsza. Każdy z mebelków ma już swoje miejsce. Pięknie wpisały się w tę naszą przestrzeń. Bo komoda, ta większa, posłuży jako blat głównie, w momentach takich jak warsztaty, wernisaże. Będziemy mogły ustawić na nim przekąski np:-) Bo i do kuchni blisko (okienko powyżej), by coś odłożyć czy uzupełnić puste już patery. A jej wnętrze wypełniły nasze sukienki i tiule:-)
Jeszcze tylko uchwyty i mebelek będzie ozdobą tego wnętrza. Do tego przywoła zawsze miłe emocje i skojarzenia:-)
Toaletka stanęła w naszej łazience z prysznicem. Na niej znajdą swoje miejsce drobiazgi osobiste, kosmetyki... A i ozdobi i ociepli to wnętrze:-)
Bateria prysznicowa z rynku wtórnego oczywiście:-) Poszukuję jeszcze złączki (?), by połączyć wąż ze starej słuchawki prysznicowej z baterią.
Nie ma jeszcze lustra i nie dopieszczona ta nasza łazienka, ale cieszymy się nią już niezmiernie:-) Stąd dziś tych kilka ujęć jedynie.
W łazience głównej też przybyło kilka drobiazgów:-)
Dziś wczesnym rankiem natomiast przechadzałyśmy się już pomiędzy kwiatami i dekoracjami przeróżnymi na kwiatowej giełdzie. Ten wyjazd sprawił też, że powróciłam do domu z różami piennymi i okrywowymi. Pachnącymi i cudnymi! Dwie pienne, białe zakupiłyśmy również do naszego miniogródka, który urządzamy przy naszej pracowni:-) Póki co malwy białe i łososiowe w nim. Nasadzimy jeszcze miętę i lawendę:-)
A ja od dawna już rozmyślałam nad różanym ogrodem:-) A w nim róże w donicach, przy tarasie, na werandzie i przy furtce... Pierwszy kroczek, to te wszystkie rozkwitłe z zeszłego roku, różowe głównie. Dzisiejsze to kolejny etap urzeczywistniania mojej wizji. Kocham róże i pragnę otaczać się nimi. I tak oto moje hortensje black, nadające się do ścięcia już tylko, zastąpią wysokopienne i pachnące róże w kolorystyce takiej jak lubię, tj białej i pastelowo-łososiowej.
Te zaś białe, okrywowe, trafią do gruntu przy tarasie.
Próbowałam sama uporać się z wysadzeniem ich do gruntu, jednak to nie takie proste. Trudno przebić się szpadlem przez trawę. Poprzestałam sobie na umieszczeniu pozostałych róż w starych, emaliowanych garnkach.
Do niebieskiego naczynia trafiła jedna z piennych róż:-)
Lubię bardzo tę część tarasu.
Często siadam tutaj właśnie rano z filiżanką kawki
lub tak tylko, odpoczynkowo na chwilkę:-)
I piwonie pachnące i różowe znalazłam dzisiaj jeszcze na giełdzie:-)
Zeszłoroczne hortensje w skrzyniach, lada moment również zakwitną:-)
Dobrej nocy wszystkim💗
~ bh ~
A ja dopiero teraz dojrzałam tą zieloną mydelniczkę. Przecież ona tam w ogóle nie pasuje:)u mnie by znacznie lepiej się prezentowała z moimi zieleniami:)
OdpowiedzUsuńTeraz sprawdziłam date postu i już wszystko jasne, już byłam chora...
OdpowiedzUsuńJest Twoja Alu:-)
OdpowiedzUsuńCałusy!
Hania