piątek, czerwca 30, 2017

Zamkowe zakamarki i oczekiwanie na jutro


Tym razem, zamiast na Szombierkach, moją starociową ucztę odbędę 
w Arezzo:-) W pierwszy weekend miesiąca odbywa się tam jeden z największych w Toskanii pchlich tragów. Przeglądam zdjęcia i już nie mogę się doczekać:-) To już jutro. Akurat opuszczamy obecną lokalizację w Montegufoni i przenosimy się w okolicę Lukki:-) To troszkę nie po drodze, ale na tyle niedaleko, że możemy tam pojechać. Tym bardziej, iż tutaj doba hotelowa kończy się już o 10.00 przed południem, kolejna w Lucce rozpoczyna się ok czternastej, zatem i tak jakoś ten wolny czas trzeba by zająć:-)

Wzdycham do tej starutkiej porcelany:-)


Obudowa drewniana kominka...
Choć może to marmur?
Nawet gdyby była drewniana i za niewielkie pieniądze
 i tak nie pomieściłabym jej w samochodzie:-)





Drewniane świeczniki...


Oczywiście podzielę się wrażeniami i utrwalę co nieco na zdjęciach:-) A najpiękniejszą ucztę dla duszy daje mi zamek Montegufoni. Mam go na co dzień, tam raniutko przerzucam zdjęcia z mojego telefonu, bo internet szybszy (brzmi abstrakcyjnie:-)) i co chwilkę tylko zerkam dookoła. Można po nim przechadzać się, zaglądać we wszystkie zakamarki i każdy z nich zachwyca czymś innym. To prawdziwy raj dla duszy, jego obraz zabiorę ze sobą. Na nim również można wynająć apartament. Nie potrafię o tym nie myśleć:-) Zajrzałam nawet do jednego z nich przez okno (nie potrafiłam się oprzeć, nawet za cenę usłyszenia paru słów reprymendy:-)). Niezwykły widok. Spory kominek z otwartym paleniskiem. Na stoliku pod ścianą toaletowy dzban z misą. Przy kominku stare fotele uszaki i pośrodku okrągły stoliczek. Nieopodal szezlong w bordowej tapicerce... W oknach piękne, stare okiennice drewniane. Na środku ogromny stół z sześcioma krzesłami ustawiony na grubym, beżowym, starym dywanie. Ogólnie ponuro dość. Ściany nieodnowione, takie jak lubię:-) Tyle udało mi się dostrzec w tym maleńkim momencie i już wiem, że pragnęłabym kiedyś spędzić w takim pokoju/komnacie choć jedną noc... i dzień:-) Basen znajduje się u stóp zamku. Prowadzi do niego ogród, porośnięty bluszczami, różami, starymi drzewami i różanecznikami. Niezwykłe doświadczenie. Dziwi mnie, że inni nie rozglądają się tak jak ja, przywykli? Przecież nie da się tutaj przechadzać obojętnie. To naprawdę niezwykłe miejsce. Nie dowierzam, że tutaj jestem:-) To nie jedyny zamek w okolicy. Gotyckich i renesansowych pałaców w Toskanii sporo można napotkać. Już z daleka na wzgórzach dają się zauważyć wieże z krenelażami. Większość, o ile nie wszystkie, zostały zaadaptowane na hotele. Uwielbiam te wszystkie zakamarki:-) Wciąż odkrywam coś nowego. To studnie porośnięte bluszczem, to balkonik z kutą balustradką, którego zupełnie nie spodziewałam się wchodząc przez kolejne drzwi, na wydawać by się mogło zwykłą `klatkę schodową`, a tam o dziwo mini dziedziniec... Większy, o renesansowym charakterze, odkryłam za kolejnymi drzwiami. A na nim donice z hortensjami, kilka mebelków, w tym stół:-) Już sama recepcja w ogromnym pomieszczeniu robi niezwykłe wrażenie. Kiedy pierwszy raz do niej dotarłam, nie mogłam wymówić słowa. Przed nią, w innym przestronnym pomieszczeniu, mieści się bardzo długi stół z kilkoma, sporymi krzesłami. Pod ścianą zaś szafa, przy której popłynęły mi łzy wzruszenia. Nigdy dotąd nie spotkałam czegoś tak pięknego. Wszystko tutaj jest wyjątkowe i zapiera dech w piersiach. I znów słowa, a nawet zdjęcia (szczególnie te z mojego telefonu:-)), nie oddają zupełnie całego piękna, które niesie Castello di Montegufoni i cała okolica. 















A dziś 22 stopnie, idealna aura na wycieczkę:-) 
 Pojedziemy do Chianti.




















By odkryć lokalną Toskanię i ogólnie podejrzeć prawdziwe życie tubylców, nie potrzeba jak się okazuje zbyt wielu dni, choć z drugiej strony ile by ich nie było, to i tak za mało. My póki co uszczknęliśmy rąbek zaledwie widoków i tutejszego klimatu. Wystarczyło mi jednak przejść brukowanymi, wąskimi uliczkami Sieny czy Florencji, powłóczyć się po maleńkich miejscowościach i średniowiecznych wioskach, ukrytych wśród wzgórz, wypić małą czarną w  przydrożnej kafejce,
zerkając przy tym na stare budowle z zielonymi okiennicami 
i równiutkie rzędy winorośli i rozpościerające się dookoła drzewka oliwne, by na dobre ulec urokowi Toskanii. 
 I tak to mija już tydzień od naszego przyjazdu.
Jutro inny już region.
A tam czeka Lukka, miasto Pucciniego, Piza ze swoją słynną dzwonnicą/wieżą, którą każdy na własne oczy pragnie zobaczyć i wszystko to, co po drodze się przydarzy:-) 
W lipcu i sierpniu w Lucce odbywa się festiwal operowy.
W całym właściwie mieście w czasie festiwalu, w kościołach i na skwerkach organizowane są przedstawienia:-)
Uwielbiam taki klimat. To zupełnie inne emocje.
Jutro opowiem o Chianti:-)

Pięknego weekendu wszystkim życzę😚


~ bh ~












6 komentarzy:

  1. Śledzę Kochana uważnie Twoją urlopową fotorelację i chłonę każde zdjęcie... dziękuję Ci Haniu za tę niezwykłą podróż dla oczu i ducha. Pięknego wypoczynku i udanych łowów na pchlim targu w Arezo :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja przegapiłam dwa piękne posty ale ostatni upał dał mi sie we znaki:(((dzisiaj jednak nadrabiam zaległości:))tak wrażliwa osoba jak Ty potrafi chłonąć piękno:))takie targi do marzenie każdego miłośnika staroci:))Pozdrawiam serdecznie i udanych łowów życzę:)))))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Reniu, to prawdziwa uczta dla nas:-)
      Całusy,
      Hania

      Usuń
  3. Haniu, ty jeszcze nigdy na wakacjach nie zrobiłaś tylu zdjęć😊 Miejsca magiczne.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 bielhani , Blogger