To już nie rozmowa, a informowanie. Daje za to wytłumaczenie i usprawiedliwienie, w razie ewentualnego buntu z drugiej strony, że temat podjęto. I zastanawiam się, czy ilość wypowiadanego... wolałabym tak, proszę posłuchaj, ja tak bardzo nie chciałabym..., czy mogłoby być tak..., przekłada się na zrozumienie, czy jednak nie ma znaczenia? Ostateczne skwitowanie próby wyrażenia swojego zdania brakiem życzliwości i w ogóle bezdusznością, bo... można inaczej coś postrzegać, rodzi pytania i niepokój moralny. Czy to już egoizm, czy może jednak prawo do wolności, również w wyrażaniu swojego zdania... W pewnym sensie, to nie bierze się znikąd. Jeśli coś przynosiło pożądany efekt wiele razy, trudno się dziwić, że wciąż podejmowana będzie próba przekonywania do swojej racji. Na przykład dość skutecznym odwoływaniem się do sumienia lub zwyczajnie zmęczeniem drugiej strony i ostatecznie jej kapitulacją. Tak bardzo cenię umiejętność słuchania. A tak często dzisiaj monolog zastępuje tę prawdziwą rozmowę. Rozumiem, jeśli na kimś nam nie zależy, można puszczać coś mimo uszu w nieskończoność. Niechże się wygada i już. Jednak od kogoś z grona bliskich nam osób oczekiwać można by, że interesuje ich to, co chcemy przekazać. Lub zwyczajnie czekają na odpowiedź na zadane pytanie. Pani Agnieszka Osiecka w jednym z listów do pana Jeremiego napisała, że on otacza się mniejszym gronem znajomych, bo jest bardziej od niej wymagający. I jest w tym sporo racji. Otaczajmy się ludźmi, którzy nas słuchają, dla których ważne jest to, co pragniemy powiedzieć. Oddamy im szczerze to samo. Naszą uwagę, serce, zrozumienie... Takie relacje są cenniejsze, z takimi osobami dobrze będzie nam przebywać i po prostu żyć. Warto być wybrednym i wymagającym, dbać o swoją wolność, szanować własne zdanie, a tym samym cenić i oszczędzać naszą dobrą, pozytywną energię, której przecież tyle tracimy podczas czczych rozmów, po których jesteśmy zmęczeni, często wyczerpani. Jeśli z jakichś przyczyn nie jest możliwe zerwanie takich kontaktów, warto ograniczyć je do tak zwanego niezbędnego minimum. Choć najkorzystniej byłoby z nich zrezygnować. Jednak najpierw trzeba usłyszeć i dostrzec siebie, poczuć, że sami dla siebie jesteśmy ważni. A to największa siła sprawcza wszystkiego 😊
Podobnie jak ludźmi, cenne jest otaczanie się tym co niesie radość i dobre myśli. Również wprawiające nas w dobry nastrój czynności i zajęcia. Ja otoczyłam się już wszystkim co lubię:-) Sporo staroci u mnie i kolory moje. W mojej przestrzeni jest mi dobrze. `Obraz` odgrywa u mnie wielką rolę, stąd ta dbałość o dekoracje przeróżne i szczegóły. Ważne jest dla mnie w jakiej filiżance piję kawkę (w cebulowej), jakim kocem się nakryję (jednokolorowym, miękkim), na jakiej poduszce ułożę głowę (na białej oczywiście), w jakim naczyniu ustawię na stole kwiaty (w starym słoju najchętniej). Ważne są świece, zasłonki, obrusy i serwetki. Misie, pamiątki i wszelkie drobiazgi cieszące moje oczy. To mój świat, z niego płynie miła, dobra energia. W nim lubię przebywać, do niego chętnie powracam. Poza tym co dostrzegalne jest gołym okiem, przywiązuję wagę również do schowków, wnętrz szaf, szuflad i półek. Raz na jakiś czas lubię wszystko uporządkować i przetrzebić. Na co dzień często odkłada się to tu to tam, nie na swoje miejsce różne przedmioty. Utrudnia to z czasem odnalezienie czegoś, co w danym momencie mogłoby być przydatne. Warto zatem przewietrzyć te schowane przestrzenie czasem. Jednak do tego potrzebny jest impuls, ta właściwa chwila:-) Potem jeszcze tylko miła oprawa... Świece, moje ulubione Chilli Zet Ladies w tle, zastrzyk energii w postaci największego kubka yerby i oddaję się tej miłej czynności z wizją pięknie już uporządkowanych szuflad w głowie:-) Zawartość szuflady najpierw ląduje w przygotowanym wcześniej plastikowym koszu. Potem wybieram to, co w tym jednym miejscu chciałbym mieć pod ręką. A zatem coś do pisania i notesiki (są właściwie wszędzie - by móc naprędce zapisać jakąś myśl, nr telefonu, informację), zapalarka (też jedna z wielu w całym domu), miarka (wciąż coś mierzę i dopasowuję), krem do rąk (lubię, gdy jest pod ręką), zapachowe serduszko lub saszetka, by przyjemny zapach roztaczał się dookoła...
Przydadzą się pojemniki przeróżne, koszyczki, pudełeczka...
U mnie stare, porcelanowe mydelniczki:-)
W międzyczasie wstaje dzień:-)
A świece obrazują upływ czasu...
W salonie szufladki przewietrzone:-)
Sporo niepotrzebnych rzeczy trafiło do kosza.
Mnie lżej jakoś na duszy i sercu.
W oczekiwaniu na następny impuls, bo szuflad sporo jeszcze czeka,
a i z miłą świadomością uporządkowanych kilku miejsc,
dobrego dnia pragnę życzyć wszystkim 😊
~ bh ~
Ma Pani rację. Otacza nas mnóstwo ludzi ale prawdziwy człowiek to dziś rzadkość! Tak wielu ludzi jest dziś zapatrzonych w siebie, myślących tylko o sobie bez grama spontaniczności, aż przykre:( Ja się cieszę, że mam taką bliską mi osobę z którą mogę zawsze pogadać i wysłuchać gdy mówi! Pozdrawiam. B.
OdpowiedzUsuńTego pragnęłabym życzyć sobie i innym, by ktoś taki był zawsze blisko, otwarty na rozmowę, słuchający, szczery... Dobrze, że Pani ma to szczęście:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Hania
Niestety obecnie ciężko jest znaleźć osobę która zrozumie Ciebie do końca, wszystko jest takie na chwilę,a im człowiek starszy tym ciężej komuś zaufać,zwierzyć się...oj ciężki temat!
OdpowiedzUsuńJa jestem taka troszkę oderwana od rzeczywistości,więc tym trudniej mnie zrozumieć.
Haniu jestem oczarowana klimatem jaki stworzyłas w swoim domku,jest nie z tego świata,z przeszłego świata, w którym rozmowy,zwierzania, były zdecydowanie więcej warte :)
Haniu zajrzyj do http://vintageroseretro.blogspot.com/ to taka nasza dobra Duszyczka, która otacza się przedmiotami z lamusa :)
UsuńJa Trafiłam do Ciebie od Ali, która jest niesamowita i bardzo lubię ją odwiedzać :)
Pozdrawiam cieplutko.
Z czasem też postrzegamy inaczej to, co do tej pory jakoś po prostu było.
UsuńI nie koniecznie już odnajdujemy się w tym. Ja mam to wielkie szczęście, że dostrzegłam siebie i wsłuchałam się w swoje wnętrze. Zrozumiałam też wiele, co jest dla mnie ważne przede wszystkim. A teraz patrzę z ufnością przed siebie. Świadomie też ograniczam się do kontaktów z wybranymi, innymi. Cenię swój czas i dbam o swoją dobrą energię. Niestety, patrząc też z boku na wszystko, rozczarowuję się przyjaźniami, które wydawały się być... dobre. To jednak poczytuję jako dar, że mogę to dostrzec i coś z tym zrobić:-)
Ja oczywiście zawitałam już w niezwykłym świecie Rose i jestem za ten świat wdzięczna całym sercem. A Alę cenię i uwielbiam:-) Choć nie było nam dane właściwie spotkać się tak naprawdę. Wszystko jednak przed nami:-)
Pozdrawiam ciepło:-)
Hania
Haniu witaj:) jak pięknie u Ciebie...a te słowa o rozmowie, słuchaniu, gronie znajomych...to coś o mnie...moje grono zmniejszyło się już bardzo dawno, czasami nazywają mnie pustelnicą...nie złoszczę się, bo to dla mnie wyróżnienie...ludzie tak nas czasami omijają i nie starają się nas wysłuchać, że szkoda już mi na nich czasu...nazywam to zdrowym egoizmem...jestem w takim wieku, że albo ktoś chce mnie poznać, albo nie i już nie zabiegam o to...Przyjaźń też już dla mnie nie istnieje i choć czuję się z tym ubogo i często jest mi z tym źle, wolę być sama, niż prosić o nią...
OdpowiedzUsuńCudny stolik, bufet...kocham te klimaty i zostaję, jeśli pozwolisz:)
Pozdrawiam Cię :)
Aga z Różanej
Dzień dobry:-) Podobnie i ja czuję, nie chcę zabiegać na siłę o nic. Pragnę szczerych, dobrych kontaktów. Czuję się dobrze sama ze sobą, co też poczytywane jest różnie. Nie przejmuję się jednak już. A przyjaźń, bardzo chciałam w nią chyba wierzyć i w to, że jest. Jednak dostrzegłam, no właśnie, monolog i niestety egoizm, które wcześniej przecież były, jednak chyba nie chciałam ich zobaczyć.
UsuńDziękuję:-) Oczywiście gorąco zapraszam!
Hania
My to chyba wszystkie po trochu jestesmy postrzegane jako dziwaczki.
UsuńW wieku jakim jesteśmy juz bardzo trudno komuś zaufać,tym bardziej ,że w przeszłości okazywało sie ,że ludzie których darzyliśmy zaufaniem ,byli po prostu wielkim nieporozumieniem....
Nic dodać z mojej strony, nic ująć...
OdpowiedzUsuńHania