Czasem jest tak, że coś zaciekawi mnie i podoba mi się bardzo, ale zupełnie nie wiem, do czego może/mogło służyć.
Tak jest w przypadku owego drewnianego,
dziurkowanego, chyba kuchennego przedmiotu.
Pan sprzedający, też robił wielkie oczy:-)
Wczoraj miały miejsce moje starocie.
Kilka perełek znalazłam, np chochelkę,
a właściwie łyżkę porcelanową z uroczym uchwytem.
Zydelek niebieściutki...
Naczynko z ocynku na kwiaty rzecz jasna...
Słój apteczny z etykietą.
I pudełeczko/szkatułkę z uroczym zamykaniem.
Po drodze odwiedziłam giełdę kwiatów.
A tam hortensje zakupiłam, by ostatecznie wianek z nich zrobić...
W Ikei zaś pojawiły się takie oto, długie świece...
I len, też do ususzenia...
I rozchodnik, cięty i kopany...
I tak to minął mój niedzielny poranek.
Beztrosko i radośnie...
By potem już wszystko przybrało zupełnie inną barwę.
Przychodzi coś znienacka,
trudnego bardzo...
I choć przez to, wszystko wydaje się być inne już,
dzień wstaje znów nowy,
z cieniami moimi...
Nie bardzo wiadomo jedynie co z emocjami począć,
nikogo obok...
Powinnam przywyknąć.
Jednak na niektóre zdarzenia nigdy nie jest się przygotowanym.
Nie sposób...
Dziś najbardziej szkoda mi, że nie mogę cofnąć czasu.
O jedyne trzy dni...
Dobrego dnia wszystkim✿
~ bh ~
W takich sytuacjach żadne słowa nie są odpowiednie......... Serduchem jestem przy Tobie
OdpowiedzUsuńprzytulam Cię mocno
Ala
Niestety czasu cofnąć się nie da ale mam nadzieję że wszystko powoli się ułoży:Wczoraj u nas były targi staroci i kupiłam takie drewniane naczyńko jak Ty w naszej gwarze nazywano je cedzidłem:))))było czymś w rodzaju durszlaka :)))Pozdrawiam serdecznie:)))
OdpowiedzUsuńCzegokolwiek bym nie napisała to nie będzie to . . .Jestem tu.Grażyna
OdpowiedzUsuń