To takie dziwne i trudne uczucie, kiedy z ufnością i wiarą spoglądam w jakimś kierunku i ni stąd ni zowąd dzieje się coś, co burzy tę wiarę. Jest może też tak, że ktoś inny nie zwróciłby nawet uwagi na jakieś zachowanie, ja... cierpię i rozmyślam. To czasem jak przebudzenie z pięknego snu. Pojawia się niepokój i lęk, rozczarowanie i zdziwienie. Rodzą się pytania, czy iść dalej w planowanym kierunku. I gdybym tylko potrafiła odpowiedzieć sobie szybko i postanowić co dalej, to ja waham się, ciągnę ciężar tych emocji za sobą, nie potrafię o nich nie myśleć. I tak jest od zawsze i pewnie już będzie:-) Pomimo wielu różnych wydarzeń, nie nauczyłam się tej życiowej odporności na niespodziewane i nieprzewidziane zdarzenia, burzące ten wewnętrzny spokój. Jest o tyle lepiej, że jednak wciąż chcę iść do przodu, rozmyślam tylko którą drogą. To tak ogólnie o tym co w mojej głowie... A kiedy tak rozpoczynam swój dzień wiem, że ciąg dalszy będzie się toczył, bo przecież do jakiegoś ładu trzeba dojść, by ten głaz z serca zrzucić:-) A na wszelkie rozterki w moim przypadku zawsze najlepszym lekarstwem były porządki. Nie takie ogólne, myślę o generalnych. Uciekam w nie chętnie, w nich czuję się pewnie, bo sama coś planuję i osiągam cel:-) A tutaj na moją aktywność bardzo czeka pracownia, która w ostatnim czasie przeistoczyła się w magazyn, żeby nie powiedzieć rupieciarnię. Zatem to mój plan:-) Przywrócenie jej pożądanego, pierwotnego stanu i wyglądu, by mogła pełnić tę właściwą sobie rolę:-) Jednak zanim w mojej pracowni rozpoczęłam porządkowe działania, znów nieoczekiwanie, mój szary stolik/ława zaistniał
w nowej-białej odsłonie:-) I nie mogę tutaj nie wspomnieć o moim dobrym `duszku`, który zsyła mi w różnych trudniejszych momentach kogoś lub coś, co odwraca moje myśli, a nawet rozwiązuje dylematy:-) I tak właśnie stało się dzisiaj:-) Zatem poranne moje myślowe rozterki ustąpiły miejsca miło spędzonym chwilom przy malowaniu, szlifowaniu i porządkowaniu:-) Czyli tym wszystkim ukochanym moim zajęciom, które otwierają wrota do mojej krainy szczęśliwości:-) I jeszcze oczywiście wisienka na moim `pyszniutkim` torcie - efekt! Czyli ława w nowej, pięknej dla mnie odsłonie i pracownia, w której znów można oddychać pełną piersią:-) Udało mi się uratować dzień
i sprawić sobie miłą niespodziankę, a nawet dwie:-)
A zatem ława z takiej...
... jest już taka:-)
Moja pracownia na powrót jest znów... pracownią:-)
Tak było jeszcze rano..., aż wstyd się przyznać.
Właściwie tutaj trafiało ostatnio wszystko, co przeszkadzało gdzieś w domu. Powstało składowisko wszystkiego i bałagan.
Jest już miło i przytulnie:-)
Wciąż moją pracownię można nazwać rupieciarnią, klamociarnią, graciarnią
i magazynem,
ale można już zaszyć się tutaj i przyjemnie spędzić
czas:-)
Światło świec, miły zapach, muzyka z lat 80-tych:-)
Jeszcze tylko coś dobrego do podjadania i picia...
I jestem w moim świecie:-)
A za oknem ciemno już zupełnie, dzień tak szybko mija... Szczególnie kiedy oddajemy się jakimś miłym, sprawiającym radość czynnościom,
ale wieczór jest zapowiedzią nocy, a po nocy znów wstanie nowy dzień:-)
A to... nowe siły, możliwości i pomysły, plany, działania
i emocje:-)
Dobrego zatem wieczoru, nocy i jutra wszystkim !
~ bh ~
:)) mnóstwo cudownych rzeczy w tej Twojej pracowni. Wiesz na co ja zwróciłam szczególną uwagę:)?..... oczywiście na zielony "słupek" - nie wiem jak fachowo się nazywa. Kolor cudowny bardzo mój
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Ala
Robiąc zdjęcia wiedziałam, że właśnie ten słupek zauważysz:-) To stary ikeowski z tych brązowych, przemalowany i przetarty:-) Dekorek jest stary.
UsuńPozdrawiam Alu:-)
Hania
Gdzieś kiedyś przeczytałam: "Cierpi serce zajmij umysł, cierpi umysł zajmij ręce" tak więc sprzątanie dobre na umęczoną duszę. A twoja "graciarnia" teraz po uporządkowaniu zamieniła się w piękną pracownię gratuluję. Iwona J.
OdpowiedzUsuńTak właśnie jest:-) I dziękuję! To rzeczywiście teraz miłe, ładne miejsce:-)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Hania