Przymykam już oko na to moje niedzielne nastrojenie i nawet nie zerkam w kierunku wczorajszego wpisu. Udaję, że nie ma go tam. Bo jednak troszkę biję się z myślami i wyrzutami, że tak mało dekoracyjnie i meblowo ostatnio tutaj bywa. Jestem już zatem cała dziś oddana moim starociowym przedmiotom, mebelkom i wnętrzom! Podzielę się na początek czymś, co urodziło się wczoraj w moim sercu, a potem w głowie.
Moje schody nieuchronnie już zaistnieją w bieli. Całe! Jedynie jak tutaj wytłumaczyć psu, kiedy już będę je malować, że można stąpać na co drugi schodek?:-) I w ogóle jak rozwiązać ten właśnie problem przemieszczania się na górę...? Może jakiś parawanik ustawię? Mam taki jeden, szykowny dość, bo z malunkiem nawet ładnym, choć preferuję wszystko bez zdobień raczej. A tak przy okazji niezdobnych przedmiotów przeróżnych, wczoraj będąc na gliwickich, moich starociach, takie oto piękne, bielutkie, niezdobne perełki czekały na mnie:-) Szczęśliwa jestem bardzo, bo to rzadkie dość okazy:-) Filiżanki, stare bardzo i takie jak lubię, z ciężkiej, białej porcelany i z piękną, śląską, KPM-owską sygnaturką:-)
I waza:-) Wiem, że to już... któraś, ale nie mogłam jej nie kupić, bo również jest wyjątkowa! Inna niż wszystkie. Pierwsza u mnie z taką sygnaturą.
PS to porcelana produkowana w latach 1896-1918. To skrót od nazwy Porzellanfabrik Sorau, czyli od fabryki w Żarach w zachodniej Polsce. W 1888, w dawnej fabryce gwoździ, Gustaw Otremba założył tę właśnie fabrykę porcelany. Sporo jej produktów eksportowano. Nawet w czasie kryzysu w 1930 roku, eksportowano 14 % jej wyrobów. Fabryka przechodziła z rąk do rąk, zmieniała swoich właścicieli, a wraz z tym też i sygnatury. Ostatecznie w 1945 roku przestała istnieć. Podobno po zajęciu miasta przez wojska sowieckie, całe wyposażenie fabryki wywieziono do ZSRR. A ja zamiennie wystawię dziś do sprzedaży którąś z moich waz, nie mniej wyjątkową i równie piękną:-) Bo przecież białą, starą i bez zdobień! Rozważałam też na wczorajszej giełdzie rosyjskie, posrebrzane sztućce. Cały komplet na sześć osób, ułożony w oryginalnej skrzyneczce. Cena do przejścia, jednak coś powstrzymywało mnie przed ich zakupem. I tak już poddaje się temu wewnętrznemu szeptowi. Gdy podpowiada, by jeszcze to przemyśleć, nie kupuję i już. Czasem przedmioty emanują niepokojącą energią. I to już argument, by ich do domu nie wprowadzać.
I jeszcze takie urocze maleństwo do kompletu:
I moja pierwsza kawka w nowej/starej filiżance. Pierwszy raz od zakupu tych cebulowych filiżanek, które stały się dla mnie najważniejsze, (nie pozwalam nikomu innemu z nich korzystać), piję swoją kawkę w innej filiżance. Delektuję się tą chwilką, jest mi cudownie😊
W dodatku można stanąć przy oknie i powygrzewać się w całkiem cieplutkich promieniach, wciąż bądź co bądź zimowego słońca:-)
A dziś znów poniedziałek, mój ulubiony dzień tygodnia:-)
Idę troszkę poogarniać, a potem przy maleńkiej odpoczynkowej kawce
w uroczej filiżance, poczytam może...:-)
Dziś bigbitowo będzie troszkę:-) Piosenka z filmu "Sztuka kochania", który od niedawna w kinach,
opowiadającego historię Michaliny Wisłockiej.
opowiadającego historię Michaliny Wisłockiej.
Piosenkę w nim zaśpiewała pięknie p. Ania Rusowicz
(córka p. Ady Rusowicz).
Dobrego, pogodnego w szerokim pojęciu, początku tygodnia wszystkim życzę:-)
~ bh ~
Bardzo miły komentarz:))
OdpowiedzUsuńNo i zabrałam się do zdjęć
pozdrawiam cieplutko
Ala
PS. Nadal zapakowany:))
Alu, byłam, widziałam i wzdycham z zachwytu:-) Pięknie to wszystko wymyśliłaś!
OdpowiedzUsuńNie muszę mówić, że bardzo czekam już na drzwi:-)
Hania
ps
Jeśli wolałabyś odpakować, to zrób to:-)
Odwzajemniam:-)
OdpowiedzUsuńH.
Cytuję:
OdpowiedzUsuń"Czasem przedmioty emanują niepokojącą energią."
O tak! Też to odczuwam często, nawet kamienie, których jestem zbieraczką ;)
Czytam Ciebie od wczoraj od samego początku i będę z przyjemnością kontynuować. Też uwielbiam przedmioty z duszą, sama malowałam meble u mnie bardziej "na prowansalsko" niż shabby chic :) ale oba mocno się zazębiają, lub ładniej brzmi mają - wspólną część :)
Pozdrawiam i czytam dalej