Dziś patrząc za okno zapragnęłam tarasu bez śniegu, trawy zielonej
i miłego, ciepłego podmuchu wiatru na policzku.
Póki co nie zanosi się:-) Zima pewna swej mocy, wciąż króluje
w najlepsze. I nie można jej niczego zarzucić. Jest taka jaka być powinna:-) Mroźna, biała i sucha. I wciąż nie narusza wyznaczonego dla niej czasu.
Wypada uspokoić swoje tęsknoty i czerpać radość z tego co jest.
I może mocniej oddać się też temu, co odnajdujemy w miłym, domowym zaciszu:-) W tym zimowym czasie moje magazyny, bardziej niż zwykle, wędrują z miejsca na miejsce, czyli wszędzie tam, gdzie akurat mam ochotę je przejrzeć. Zima to pora, kiedy najlepiej pełnią swoją rolę,
umilają każdą wolną chwilkę. A ja kocham te momenty z miłymi wnętrzami, ciekawym tekstem, świeczuszką choć jedną, kocem mięciutkim i kawką na przykład:-)
Zamiast doszukiwać się zatem tego wszystkiego, czego wciąż nie ma,
wyruszam na spacer - nie do końca dobrowolnie:-) i kiedy mój pies robił będzie swoje, ja wezmę kilka głębokich wdechów i wydechów i popatrzę na wszystko dookoła, by na nowo zachwycić się wciąż tak pięknie trwającą zimą.
A z mojego tarasu ostatecznie zniknęły wszystkie już świąteczne akcenty, choć miały pozostać na nim do drugiego lutego. Wciąż jeszcze rozświetlają ciemność światełka oplatające oparcie ławki
i te, umocowane dookoła dachu.:-)
A na drzwiach, furtce i nad kominkiem wiszą niezmiennie
jemiołowe wianki.
I tym też sposobem, po świętach powolutku u mnie ślad zanika.
O czymś jednak myśleć trzeba, więc jak znam siebie, lada dzień
o tym wielkanocnym czasie zacznę rozmyślać...
Bo to znów i wiosnę można by poczuć:-)
I na powrót przywołuję do porządku siebie samą i tę nieprzepartą miłość do wczesnowiosennej aury.
Póki co jest zima, piękne tu i teraz, koniec, kropka:-)
Na wszystko przyjdzie właściwy czas.
A okres świąteczny kończy tak naprawdę Święto Ofiarowania Pańskiego,
nazywane również Świętem Matki Bożej Gromnicznej, przypadające na dzień 2 lutego, tj na 40 dni po narodzinach Jezusa. W kościele wschodnim obchodzi się to święto 15 lutego. I to ono właśnie zamyka ten wspaniały, Bożonarodzeniowy czas.
Z zapaloną świecą krocząc w tym dniu w procesji, okazujemy pragnienie podążania przez życie na nowo w bliskości z Jezusem Chrystusem i jego Ewangelią.
To Dzień Światła:-) Niesionego i ofiarowywanego nam przez Jezusa i tego, które z maleńkiego czasem płomyczka, na nowo płonie w naszych sercach dobrym, jasnym płomieniem:-)
A jego promienie otulają nas swym ciepłem w każdym dniu naszego ziemskiego bytu. Tę poświęconą gromnicę, ustawimy w oknie i zapalimy w czasie burz oraz ważnych okoliczności. Zgodnie z pradawnym zwyczajem, płomień tej świecy będzie chronić nas przed gromami
i wszelkimi niebezpieczeństwami:-)
Dziś odebrałam wyczekiwaną bardzo przeze mnie, acz pozostawioną gdzieś
z tyłu aż do teraz książkę, opisującą korespondencję Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory, przypadającą na czas ich wielkiej zażyłości, który trwał około dwóch lat.
Pierwsze kilka stron już za mną:-) Niecierpliwie zatem zerkając
w kierunku czekającej na mnie pięknej literatury, skąpanej do tego
w słonecznych, choć wciąż zimowych promieniach słońca, kieruję swoje myśli i kroki tam właśnie. Wcześniej jednak może herbatka z cynamonem, imbirem i kwiatem anyżu dla dopełnienia tej cudownej, sobotniej, mojej tylko chwilki?:-)
I wciąż jeszcze ze wspomnieniem wczoraj obejrzanego filmu,
pozostanę w klimacie opery i zawartej w niej weneckiej atmosfery:-)
Zmykam zatem, życząc wszystkim dobrego, sobotniego dnia,
pełnego miłych emocji i przeżyć😊
~ bh ~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz