poruszyło mnie bardzo i wprawiło w zachwyt. Fotele eklektyczne, schody z pięknymi tralkami i inne cudne meble i przedmioty, wszystko niestety rozrzucone w nieładzie, zniszczone, pokryte kurzem... Poczułam nieodparte pragnienie, by wejść do środka, oczywiście było to niemożliwe. Pozostało zdjęcie, zrobione przez dziurkę od klucza. W poszukiwaniu tego właśnie zdjęcia, kilka kamieniczek, obok których nie potrafiłam przejść obojętnie.
To ostatnie to dom-muzeum Krzysztofa Kolumba z niezwykłym dziedzińcem, w którym żeglarz zatrzymał się podczas swoich pierwszych podróży w 1492.
Przy kamieniczce z numerem 12 zatrzymałam się na dłużej.
Opuszczona, zamknięta na cztery spusty.
Stałam przy niej i stałam, z okiem wpatrzonym w to, co można było dostrzec przez ten maleńki otwór.
Achhh, wspomnienia budzą emocje:-)
I powracając do mojego marzenia, kilka dni temu odnalazłam w sieci niezwykły kredens w ofercie sprzedaży. To jedna z takich rzeczy, przy których bez cienia wahania i z wewnętrznym WOW decyduję się na zakup natychmiast. Dzięki życzliwości właściciela kredensu,
który zarezerwował go dla mnie na kilka dni
(musieliśmy zorganizować większy samochód),
wczoraj mogliśmy go odebrać.
Urocza wioska w woj.małopolskim, do której mieliśmy dotrzeć, mieściła się ok dwóch godzin stąd.
Na miejsce dotarliśmy ok godziny 21.00,
zatem dość późno.
Po drodze nie mogłam oderwać oczu od przydrożnych kapliczek
i drewnianych chałup.
Właściciel czekał już na nas:-)
W pierwszym już spojrzeniu na to, co dookoła, moje serce zabiło mocniej. Spory teren, z nienagannym porządkiem, na nim kilka budynków, w tym stodoła, pełna skarbów:-) Mój kredens okazał się jeszcze piękniejszy niż na zdjęciu. Właściciel, niezwykle miły i życzliwy, zaprosił mnie do zobaczenia innych staroci. I to właśnie ten moment, kiedy poczułam się jak moim marzeniu:-) Z latarką w ręku odkrywałam coraz to nowe perełki, stare, piękne drzwi, stoliczki, i szafeczki przeróżne. Usłyszałam, że mogę zabrać co tylko zechcę:-) Za darmo! To, co złożyło się na wyjątkowość tej chwili, to możliwość znalezienia się we wnętrzu pełnym starych przedmiotów i mebli, piękny, bajkowy krajobraz, życzliwy i bardzo miły właściciel, to wszystko, co po drodze mogłam zobaczyć i mój najpiękniejszy na świecie kredens:-) Powróciło ze mną troje drzwi, stare koło od wozu, dwie szuflady i rama. Tyle zmieściło się do samochodu. Dodam, że kredens składa się z trzech części. Oto on:
Z bólem serca pozostawiłam śliczny, biały stoliczek z półeczką.
Zanim dotarliśmy na miejsce i rozładowaliśmy moje starociowe perełki (w domu zamiast w pracowni), potem jeszcze odwieźliśmy wypożyczony samochód, w domu znaleźliśmy się ok pierwszej. Dla mnie to środek nocy, wstaję skoro świt, ale i kładę się dość wcześnie. Jednak nie czułam zupełnie zmęczenia. Moje serce śpiewało z zachwytu i wdzięczności, za tych kilka, niezwykłych chwil. Kredensem jestem zachwycona:-) Miał to być mebel do naszej pracowni, jednak bez namysłu przywiozłam go do domu:-) Do pracowni trafi któryś z moich obecnych mebelków. To co zrobię, to jedynie porządnie go wymyję i przeszlifuję. I zacznę natychmiast:-) Tak oto zakończył się mój wczorajszy dzień. A przed południem, doświadczyłyśmy z Anią czegoś bardzo miłego. Zaproponowano nam, zupełnie bezinteresownie kilka starych, uroczych mebelków do zabrania tak po prostu. Pojechałyśmy, zobaczyłyśmy i oczywiście potwierdziłyśmy, że chętnie je przygarniemy. Wyposażymy nimi naszą pracownię. A jest wśród nich toaletka z dużym lustrem (stanie na klatce schodowej), trzy komody i duży i mały stół:-) Piękny i niezwykły dzień! Dziś z kolei, wczesnym porankiem wyruszyłam oczywiście na moją gliwicką giełdę staroci:-)
Powróciłam z dwoma, cudnymi, ogromnymi obrusami z nici i jednym znów budzikiem produkcji radzieckiej do kolekcji:-)
Ten ma 3,5 metra długości:-)
A to kołkowa, bardzo delikatna robota.
Budziki nie mieszczą się już na mojej kolekcjonerskiej półeczce,
zatem ten samodzielnie w kredensiku, w salonie.
W to miejsce właśnie, do salonu, trafi mój nowy/stary kredens:-)
Przy chilloutowych, relaksacyjnych dźwiękach, z promieniami słońca
za oknem i w radosnym wciąż podekscytowaniu, spędzić zamierzam kilka miłych chwil przy popołudniowej, niedzielnej kawce:-)
Cudownej niedzieli wszystkim🌼
~ bh ~
Jest boski nawet ja bym z nim nic oprócz wyszorowania nie robiła:) Kurcze chyba się starzeje:) ja białe:)
OdpowiedzUsuńMiejsce na wakacje jak dla mnie rewelacja. Bardzo ale to bardzo moje klimaty:)
Ściskam mocno
PS. Moje hiacynty wychodzą w ogródku:) zapomniałam, że je wsadziłam jesienią:)To akurat wiem jak się nazywa - skleroza:)
Dziękuję:-) A wyobraź sobie, że ja w kierunku zieleni zmierzam:-)
OdpowiedzUsuńPrzypadłość na `s` też znana mi i na nią niestety nie mam pomysłu:-)
Całusy!
Hania