piątek, września 06, 2019

Odświeżam



Czy rzeczywiście jest tak, że gdy za dużo chce się naraz, nic dobrego z tego nie wyniknie ostatecznie? Na tę chwilę napoczęłam kilka "wątków" i jakoś powolutku realizuję jeden za drugim. Nikt raczej nie cierpi z tego powodu i nic nie jest kosztem czegoś drugiego. Jedyne czego mam deficyt, to czas i... siły, tj zwyczajna moja wydolność fizyczna, która jeszcze niedawno miała się dużo lepiej. Zastanawiam się, czy tylko mnie tak trudno pogodzić się z faktem, że nie jest i nigdy już nie będzie tak jak kiedyś. W zakresie mojej kondycji głównie. Tyle chciałabym zrobić. W głowie pomysłów sporo i myśli.
W sercu poczucie miłe, że wszytko przecież jest możliwe. Tyle tylko, że dzień za szybko mija i zwyczajnie nie mieszczę się w nim ze swoimi punkcikami. Tymczasem, troszkę na przekór podszeptom wewnętrznym, by odłożyć coś na potem, podzielić, rozsądniej planować, z fantazją beztroskiego dziecka, zaspakajam swój apetyt na wszystko:-) Na przykład, pośród realizacji naszych bieżących w pracowni, w które pragniemy wkładać całe serce, a to niepodzielnie wiąże się też ze sporym wysiłkiem i zaangażowaniem fizycznym, trwa remont/malowanie/odświeżanie w moim domu:-) Tak zewnętrznie, dla kogoś, żadna odmiana, bo z bieli na biel, tyle tylko, że w cieplejszym odcieniu tym razem. To zaś daje tę miłą możliwość, by zajrzeć w każdy kącik ze ścierką, coś tam przestawić i odmienić, przetrzebić co nieco też:-) Takie świeżutkie i... lekkie (bo mniej wszystkiego), są już salon, kuchnia, spiżarka (tutaj spędziłam calutki dzień na porządkowaniu półek), buciarnia (kolejne kilka godzin), łazienka gości i wiatrołap:-) Achhh... Tak miło mi na sercu, kiedy wiem, że w spiżarce niczego już niepotrzebnego nie ma, w buciarni zaś te buty jedynie, które planuję rzeczywiście w najbliższym czasie założyć... No i czysto jest:-) Znów utwierdziłam się przy tej okazji, że utrudniam sobie bardzo codzienne funkcjonowanie przez to moje upiększanie otaczającej mnie przestrzeni:-) No ale to i tak niczego nie zmienia. Nie umiem inaczej. I przede wszystkim też nie chcę:-)

Puściutko... 





Taras przejął chwilowo rolę magazynu/przechowalni 
dla moich skarbów:-)


Nie tylko taras:-)


Sporo pracy za mną. 
Wszystko odświeżone już i ułożone.
Schody tylko pozostały do przemalowania.
To jednak odłożyłam na przyszły tydzień:-)








 




Spora niecka zakupiona na dzisiejszej giełdzie staroci,
 zagościła dziś na moim jadalnianym stole.
Takimi oto akcentami pragnę tę moją biel przełamywać/ożywiać:-)



 




 


 





A przed domem..., dwie furtki już nie zielone, 
a w śmietankowej bieli i drzwi wejściowe też:-)
Jutro w skrzyniach na oknach ułożę białe wrzosy:-)
Dziś powróciłam z nimi z bazarku.
Coś tam ogarnę i podzielę się rzecz jasna tym, co powstało:-)

Spokojnego wieczorku wszystkim:-*





~ bh ~


4 komentarze:

  1. Hanuś Ty pedantką Jesteś.Pięknie u Ciebie,czyściutko,klimatycznie.Zazdroszczę Ci spiżarki.Chyba się jutro do roboty zabiorę,ale z energią coś krucho u mnie.Pozdrawiam i dobrej nocy życzę.



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie Grażynko:-) Lubię bardzo, gdy czysto jest i pięknie, ale nie popadam w paranoje. Potrafię odpuścić, przymknąć oko czasem... Na tę chwilę jest... można powiedzieć nieskazitelnie:-) I chłonę ten widok całą sobą.
      Udanych porządków zatem i satysfakcji miłej potem w sercu:-)
      Całusy!
      Hania

      Usuń
  2. Twoja biel Haniu jest niezwykła, bo nasycona emocjami... Buziaczek :* Pola

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach z tymi siłami..wszystkim ubywa:)))jak patrzę na Twoje piękne i czyściutkie wnętrza,mam ochotę zabrać się za porządki:))ale czy sił starczy...???Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 bielhani , Blogger