piątek, października 26, 2018

Niby nic


Potrzeba matką... inspiracji:-) Poszukiwałam pilnie skrzyni na drewno kominkowe. Zajrzałam do pracowni, garażu, domków narzędziowych... I znalazłam! Pod ławeczką w salonie:-) W niej dyńki moje bielutkie. Zatem rozdysponować wystarczy jej zawartość i już. Jednak sporo ich jak się okazało. Wymyśliłam, że ozdobię nimi kredens, ten z salonu:-) Ze starą porcelanką pięknie im:-)

wtorek, października 23, 2018

Towarzysz mój miły


Dziś spośród moich planów kilku, zrealizowałam namiastkę zaledwie. A to za sprawą tego, co za oknem. Nie zachęca szarość i zimno przenikliwe. Wczoraj udało mi się zebrać trochę liści, które w ilości imponującej zrzucają katalpy. Przycięłam też anabelki, szpecące widok za kuchennym oknem swoimi suchymi, ciemnobrązowymi łebkami. Jest już czyściutko, przynajmniej póki co:-) Od zawsze jakoś energii i chęci do działania mniej miałam, kiedy czułam, że jest mi zimno. Stąd tak bardzo kocham chyba lato. A kiedy wspominam moje mieszkanko w starej kamienicy na poddaszu w centrum Gliwic... Oj namarzłam się w nim za wszystkie czasy:-) Przynajmniej zanim pojawiły się kaloryfery. Kąpiele w zimnej wodzie też na zawsze będę już wspominać z delikatnym dreszczykiem:-) Najcenniejsze w moim domu, co w takim jak dziś momencie hołubię i cenię ze wszystkich sił, jest kominek:-) I to on przez kilka najbliższych miesięcy, będzie moim najmilszym towarzyszem:-) Zaraz po nim świece i spory zapas zielonej herbaty, od której zdążyłam się już uzależnić:-) Tym samym, dziś oto, wnętrze mojego kominka, rozświetliły po raz pierwszy tej jesieni urocze, świetliste, strzelające  płomyczki:-) I już na sam widok cieplej jakoś i milej... 

niedziela, października 21, 2018

Koronki, biele i świąteczny akcent


Targi ślubne... W dodatku w Centrum Kongresowym, które tak dobrze wspominam z targów wnętrzarskich. Dla mnie niestety strata czasu, rozczarowanie, zawód. A brzmiało tak dumnie i szumnie. Przestrzeń zbyt mała, a zatem ciasno. Stoisk niewiele. Bilet wstępu 20 zł.
Niczego nie wyniosłam, nic mnie nie zachwyciło i nie zainspirowało. Krótko mówiąc, stracone, niedzielne przedpołudnie. Szkoda wielka. Jeśli kiedyś pojadę, to wyłącznie na targi wnętrzarskie. Ślubne okazały się wielkim rozczarowaniem. Właściwie pod każdym względem.
Nie polecam! To oczywiście moje tylko zdanie. I dziewczyn, z którymi byłam. Na szczęście trwa wciąż niedzielne popołudnie. Mogę zagospodarować je tak jak chcę:-) Nacieszę oczy nareszcie widokiem dwóch starociowych perełek, które w piątek trafiły pod mój dach:-)

środa, października 17, 2018

Chmielowe wianki i inne przyjemności



Dzisiejszy mój dzień mija pod znakiem prac porządkowych:-) Jakoś tak to się dzieje, że wciąż w tym zakresie coś czeka i jest do zrobienia. Ale kiedy już wszystko odnajduje swoje miejsce i miło mi zerkać na schludne i ogarnięte wnętrze, zawsze jeszcze kusi mnie, by przyozdobić to i owo na koniec:-) I tak wianków zachciało mi się z chmielu, a jego gąszcz akurat bagażnik mojego samochodu wypełniał. Nad okapem zaś stary, mchowy, wypłowiały wianek czekał już na wymianę i nad kominkiem miło byłoby coś świeżego zawiesić.  Szyszki chmielowe uwielbiam. Sadzonek poszukuję, by wzdłuż ogrodzenia takie pnącza mieć u siebie. Cudne są:-) Zrobiłam dwa, a właściwie zrobiły się same. Formują się bez problemu w efektowne okręgi:-)

niedziela, października 14, 2018

Najlepiej w domu


Dziś cieszę się moim porankiem bardziej niż zwykle. Doceniam, że obudziłam się w swoim łóżku, że mogłam zaparzyć kawkę w swojej ukochanej filiżance ze złotą, startą lamówką, a do niej przygotować ulubione musli z plasterkami banana... Dziś tak dobrze mi z tym, że po prostu jestem w swoim domu, ze wszystkim co kocham dookoła... Bo przecież tak nie musiało być. O włos dziś właśnie byłabym w innym, mniej przyjaznym miejscu... I takie momenty sprawiają, że cieszy jeszcze mocniej jaśniejące niebo za kuchennym oknem, że poranna kawka smakuje lepiej, a widok sikorki wyprężającej łebek i zaglądającej do wnętrza salonu przez tarasowe okno, chwyta za serce i rozczula jeszcze bardziej:-) A kiedy jeszcze usłyszałam stukanie dziobkiem w szybę... To takie upominanie, że oto czas już przygotować jakieś ziarno w karmnikach:-) Cudowny poranek:-) Zasnuty mgłą, rześki, z promieniejącym już po chwili niebem, bo słońca już nie sposób mi widzieć. Wstaje za którymś z domów. Ale wiem, że jest:-) Dziś też mogę cieszyć się ukończonym już ogrodzeniem:-) Jest intymniej i przytulniej. I po prostu ładniej:-) Sufit nad tarasem ma już deseczki białe. Jednak przemaluję je na szaro. Na wiosnę zaś, powstanie płotek dookoła tarasu:-) Prosty, sztachetkowy. Póki co, cieszę się tym co jest i że krok po kroczku, to co w mojej głowie się rodzi, nabiera realnych kształtów:-) Jedną jeszcze zmianę zauważam. Zapytano mnie, podczas wykańczania ogrodzenia, czy maskujemy filarki od zewnątrz czy od środka, tj z której strony ma być ładniej. Kiedyś oczywiście odpowiedziałabym, że od zewnątrz...

środa, października 10, 2018

Kto rano wstaje...


Mój wczorajszy dzień rozpoczęłam przed świtem. Zapaliłam świece, które tliły się długo potem w różnych kątkach domu... Uchyliłam okna. Powietrze rześkie wypełniło wnętrze kuchni i sypialni. Lubię bardzo, kiedy łączy się z tym ciepłym, domowym:-) Wtuliłam się mocniej w swój przyduży szlafrok. Muśnięcie wilgotnego, zimnego powietrza o poranku miłe bardzo. Wyszłam nawet kilka razy, by zrobić głębszy oddech, ale powróciłam czym prędzej do swojej przytulnej kuchni:-) I choć noc właściwie wciąż jeszcze za oknem, zdążyłam odświeżyć swoje dyńkowe aranżacje na stołach:-) Obrusy ustąpiły dla odmiany odsłoniętym, bielutkim blatom. Na jadalnianym zaś stole skrzynia moja ulubiona stanęła z dyńkami wszystkimi, tymi mniejszymi, jakie miałam. 

niedziela, października 07, 2018

Jak ze snu


Gdyby tak mogło pozostać już na zawsze, byłabym szczęśliwa:-) Dziś znów rozwarte na oścież okna. Nie trzeba zastanawiać się, czy nałożyć przed wyjściem płaszcz czy termiczną kurtkę. Achhh:-) Do tego to ten moment, kiedy czyszczę i układam swoje starociowe perełki dookoła. A były to naprawdę udane starocie. Wyszukałam prawdziwe skarby, głownie ceramikę:-) A dopiero co narzekałam sobie pod nosem, że tęsknię do czasów, kiedy i wazy stare i dzbany zdarzały się. I jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, cudowności, o których nawet nie śmiałam zamarzyć, wpadły w moje drżące z zachwytu ręce:-) Misa na początek. Z zestawu toaletowego podejrzewam, bo spora dość. Dla mnie CUDO! Ciężka bardzo. O kształcie wprost z mojego snu...

środa, października 03, 2018

Inaczej niż zwykle



Chyba jednak najbezpieczniej będzie pojechać do sklepu jakiegoś i rozejrzeć się za czymś ładnym. Dotknąć, przymierzyć... Pozostanę przy takim moim, sprawdzonym i pewnym sposobie robienia zakupów:-)
Przeczytałam przeróżne opinie na temat strony, o której wspomniałam w poprzednim wpisie. Taki świat. Nie zawsze to co widać, odpowiada faktycznemu i rzeczywistemu stanowi. Szkoda wielka. Nie rozumiem. 
Nie nadążam. Po wczorajszej mojej ekscytacji, ani śladu. I tak to marzenia i wyobrażenia koryguje bardzo surowo życie. A właściwie ludzie. Bo to oni przecież stoją za tym wszystkim. Zatem ostrożnie należy obchodzić się z zamawianiem na odległość:-( To takie małe sprostowanie do tego co wczoraj. Będę spokojniejsza. Tymczasem tutaj ponuro, wietrznie i mokro. Kawka znów ratuje mi życie:-) Bez niej niezdolna byłabym do najprostszych czynności. Zmobilizować się zamierzam, by kuchnię ogarnąć nieco. Tam zawsze jest co robić:-) Właściwie wszędzie coś czeka. Pies zmienia sezonowo swoją sierść. Nie rozstaję się z odkurzaczem:-) I tak to dzień do dnia niepodobny. Raz góry przenoszę, cały dom wywracam i porządkuję, by już następnego dnia trzy razy wyłączyć budzenie i ze zdziwieniem stwierdzić, że oto dzień wstał już dawno. Wyraźnie odczuwam tę jesienną aurę. Mniej energii, czasem i chęci. Ale to nic. Przyjmuję i to. Nie czynię sobie wyrzutów. Choć kiedyś karciłam siebie, źle się czułam. Oskarżałam siebie o lenistwo, choć z lenistwem przecież niczego wspólnego nie miały takie chwile.

wtorek, października 02, 2018

Zielono mi


Udziela mi się bardzo jesienny klimat nie tylko w domowych poczynaniach przeróżnych. Po długim czasie, trafiłam do sklepu mojego ulubionego, oczywiście do TK Maxx:-) W nim czekały na mnie cudne sweterki dwa. Jeden z nich klasyczny, dopasowany, z subtelnymi guziczkami w  butelkowej zieleni. Drugi to zupełna odwrotność pierwszego. Szeroki, wygodny, z pozoru nieco za duży, w musztardowym  (ukochanym moim) odcieniu. Oba już bez mierzenia zakupić mogłam:-) I tak to z tym obszernym nie rozstaję się na krok. Zielony czeka na szczególniejszą okazję:-) Niejako kontynuacją były zakupy na giełdzie kwiatów:-) Są tam i takie sklepiki:-) Powróciłam z płaszczykiem mięciutkim, miodowym i sukienką... Istne szaleństwo. Dawno już tylu cudowności naraz sobie nie sprawiłam.
Copyright © 2014 bielhani , Blogger