sobota, września 30, 2017

Jest pięknie


Zakochałam się w śnieguliczce:-) 
Choć przecież znałam ją od dawna.
Spojrzenie na coś na nowo.
 Odkrycie piękna i potencjału czegoś, 
co mijało się obojętnie.
Nagle to niepozorne i powszechne właściwie, 
staje się wyjątkowe.
Dla mnie od kilku dni takim nowo odkrytym cudem stała się śnieguliczka biała (jest też odmiana różowa).
Już wiem, że na pewno w zastępstwie tui, 
które najprawdopodobniej wykopane zostaną
wszystkie co do jednej (umierają, nie wiadomo dlaczego), śnieguliczka właśnie ozdobi mój ogród. 
Białe kuleczki tak wdzięcznie, nawet zimą, 
trwają na krzewach. 
Do tego cudnie prezentują się w słojach, 
butelkach i dzbanach. 

czwartek, września 28, 2017

Dobry dzień


Tak pięknie budził się dziś dzień:-)
Lubię wpatrywać się w to, co za oknem,
jeszcze trochę senna, z filiżanką pachnącej kawki...
Świadomość pogodnego, słonecznego dnia sprawia,
że chce mi się wszystko:-)
Najpierw rozglądam się dookoła, 
by na nowo zachwycić się cieniami,
których tak mało mi ostatnio...

poniedziałek, września 25, 2017

W moim domu jesień


Wrzosy i zasuszone hortensje. Gdzieniegdzie też rozchodnik. W sosjerach, słojach, pojemnikach, dzbanach 
i skrzyniach. Pozwalam sobie już na to jesienne dekorowanie. Choć akurat dziś przez chwilkę poczułam się nieswojo z tymi wszystkimi moimi wrzosami i innymi jesiennymi akcentami... Tak cudnie zaświeciło słońce. Podmuch prawdziwej, letniej aury... W ten jesienny dzionek:-) Jednak nie posunęłam się jeszcze tak daleko, by sięgnąć po dynie... Póki co jedynie kulinarnie:-) A tymczasem wrzosy w kuchni...

niedziela, września 24, 2017

Miło, cicho, starociowo


Pierwsza niedziela tej jesieni... 
Dla mnie miła, cicha, ciepła.
Ze słońcem nawet gdzieniegdzie do południa 
i... ze starociami:-)
O których o włos zapomniałabym.
A przecież to ostatnia też niedziela miesiąca.
Przypomniałam sobie na tyle wcześnie, 
że spokojnie dotarłam 
i wyszukałam co nieco dla siebie:-)

czwartek, września 21, 2017

Ostatni dzień lata...


Smutne to dla mnie bardzo, bo oto nastaje kres pory roku, którą kocham i cenię najmocniej. Z wielu powodów. Ponad wszystko jednak ze względu na wszechobecne słońce, od pierwszych cieni rzucanych dookoła, poprzez upragnione ciepło w ciągu dnia aż do jego schyłku z zapierającym dech w piersiach spektaklem chowania się za horyzontem... Odchodzi pokornie, bezwietrznie, nawet bezdeszczowo do pewnego momentu... Godząc się z naturalną koleją rzeczy.

środa, września 20, 2017

Drugi dom


Dotarła kilka dni temu, 
dziś udało się wnieść ją do naszej kuchni.
Moją szafę chlebową, zakupioną jakiś czas temu:-)
Pracownia powolutku przypomina prawdziwy dom:-)

wtorek, września 19, 2017

Powód do szczęścia


Herbata z sokiem malinowym, z cytryńcem chińskim i z dużą ilością imbiru... Łóżko, ciepły koc i książka/ekran monitora:-) No i aspirynka plus tymianek z podbiałem na gardło niestety. Za oknem szaro i deszczowo. Wciąż jeszcze lato, ale jakże jesiennie już. Dziś najlepiej sprawdzi się duży, mięciutki sweter i ciepłe bamboszki:-) W kominku ogień i świece dookoła... No i zaczęło się. Szybciej niż przypuszczałam. A przy takiej aurze, o dietę warto zadbać. Warzywka, owoce w większych niż zwykle proporcjach...

poniedziałek, września 18, 2017

Wszystko na swoim miejscu


Poszukuję psychologicznych uzasadnień swoich zachowań. Sprzątanie lub poczucie winy i niepokój, kiedy nie sprzątam... Myślę sobie, skąd bierze się nagła, nieodparta potrzeba przetrzebienia szafy na przykład. W tym danym, jednym momencie. Kiedy serce śmieje się już na wyobrażenie worów ze wszystkim co niepotrzebne, i półek z równiusieńko ułożonym... wszystkim. I ten niezmącony już spokój potem, poczucie lekkości, satysfakcji, harmonii i dobrze wypełnionego czasu. Większość zachowań ma swoje wytłumaczenie w psychologii. `Lęk związany z niepewnością i brakiem poczucia bezpieczeństwa...`, oto co poczytuje się za przyczynę nieustannego czyszczenia, porządkowania, polerowania, układania... `Porządek jest zaprzeczeniem chaosu. Ład-bezładu...`, Takie to właściwie oczywiste.

sobota, września 16, 2017

Metamorfoza z rana


Odkrywam radość w założeniu czegoś ładnego, choć to tylko kilka chwil na targu... Na ogół sięgam po rzeczy wygodne. Toteż, choć w garderobie obcasy i koturny, ja wciąż wybieram te ulubione, wygodniutkie, a i ładniutkie balerinki:-) Ale do nich... już nie ta niegniotąca i wpasowująca się we wszystko bladoróżowa, spódnica/worek, a jasnoszara, odprasowana starannie plisowanka-) Dla siebie samej! Dla siebie tylko kieruję czasem swoje kroki do najlepszej, moim zdaniem, lodziarni w mieście, do `Zimnego Drania`, na ulubione śmietankowe co nieco:-) Gdzie z najmniejszą porcją nie radzę sobie, bo nałożona od serca.

piątek, września 15, 2017

Piątkowo, przyjemnie...


Podświadomość kieruje nami i naszą codziennością, kreuje nas i bieżącą rzeczywistość. Wywiera wpływ na postrzeganie świata, na myśli te najbliższe i zachowania. Może dyktować odruchowe nawyki i reakcje. Zarówno dobre, budujące i niosące siłę i dobry nastrój jak i te złe. I tak o poranku, zapatrzona w budzące się niebo i zamyślona, czekająca na pierwsze promyki słońca, pomyślałam sobie, jak bardzo moja podświadomość zaznacza się w moim tu i teraz. Jak wiele rzeczy robię intuicyjnie, podświadomie czując, że tak będzie dobrze. Nie mogłam nie zajrzeć do internetowej skarbnicy wiedzy, by coś tam sobie o tym poczytać.

wtorek, września 12, 2017

Wciąż letnie popołudnie


Wystarczy jeden gest... By pojawił się uśmiech, by serce mocniej zabiło, by dzień mógł stać się dobry. I tak właśnie dzieje się, za sprawą czegoś nieoczekiwanie miłego... Innym zaś razem, w przeciwnym kierunku płyną emocje... A wszystko, bo Ktoś dobrocią swą dzieli się bezinteresownie i dobrą wolę okazuje bez zawahania lub też nie czując i nie mając w sobie chyba zapatrzenia na drugiego człowieka, myśli jednie, by sobie zapewnić wszystko, nie czując nawet, że rani, rozczarowuje, zabiera marzenia i na przyszłość uczy, jak powściągnąć swoją otwartość, radość z dawania, chęć pomocy... A ja nie chcę się tego uczyć. Pragnę dzielić się, czerpać radość z czyjegoś uśmiechu. Ale też coraz częściej ostatnio moją uwagę zajmują rzeczy, którym w ogóle nie chciałabym jej poświęcać. Bo nie są jej warte.

poniedziałek, września 11, 2017

Wspomnienie wczorajszego dnia


 

To tylko dwa stare, niepozorne, podręczne lustereczka 
i świeczniki dwa, których sprzedający wyraźnie nie docenili...
Mnie zaś na ich widok serce zabiło mocniej, 
tak jak przy każdej napotkanej perełce:-)

sobota, września 09, 2017

Nowy, dobry dzień


Gdzie nie spojrzę wrzosy...  Powstrzymuję bardzo moment zakupu, bo to tak, jakbym faworyzowała jesień. To z nią nieodłącznie wrzosy mi się kojarzą. A ja wciąż pragnę lata. Jakoś mało mi słońca tym razem, nie nacieszyłam się tym ukochanym moim letnim czasem wystarczająco. Bo też i nie rozpieściło nas dostatecznie swą obecnością. Sporo pochmurnych, deszczowych dni przyszło niestety. Wciąż jednak lato trwa i do ostatniego momentu, właśnie ono w moich skrzynkach, donicach, ogrodzie, domku i w sercu będzie królowało:-) I choć begonie na okiennych parapetach dobrze byłoby już zastąpić czymś innym, nie bardzo mam czym. A jeśli mają to być wrzosy, to wolę, niech nie będzie nic. A póki co pięknie i słonecznie dziś:-) Na takie poranki czekam, za nimi tęsknię... Dzisiejsze wczesnoporanne niebo było już zapowiedzią tej wyczekanej aury... Różowe cienie rzucane przez wschodzące słońce, promienie otulające świat teraz. Serce śpiewa, dusza tańczy:-) 

środa, września 06, 2017

Wdzięczna i radosna

 

Dzień niepodobny do dnia... To już dla mnie oczywista oczywistość:-) Tyle tylko, że `dziś, nawet te trudne momenty, stają się niezwykle cenne. Bo oto moje sprawy, stają się bliskie Komuś, z kim nawet nie było dane mi się spotkać... Od najbliższych oczekuje się wsparcia i to zupełnie zrozumiałe. Przynajmniej tak powinno być. Jednak kiedy ciepłe słowa płyną spoza tego grona, tak zupełnie bezinteresownie, tego nie sposób nie przeżywać i nie doceniać. Cała wdzięczna i wzruszona, tym mocniej i chętniej witam nowy dzień i wszystko co może się w nim przydarzyć:-) Stąd moja przedwczorajsza, szaleńcza radość, kiedy na powrót poczułam znów ten impuls, przyśpieszone bicie serca, by coś poprzemieniać, poprzekładać, podekorować. Żyję takimi momentami:-) A potem jeszcze móc pojechać do pracowni, spotkać się z cudownymi Kobietami i choć stół ustawić inaczej:-) Napić się przy nim pysznej kawki, wsłuchać się w Kogoś... Póki co, mój kuchenny stół (ten w domku), powrócił do ułożenia sprzed kilku miesięcy:-) Pod oknem jakoś z nim swojsko mi, bardziej domowo. Chyba po prostu przypomina mi ten stół z dzieciństwa, ustawiony pod oknem właśnie...

poniedziałek, września 04, 2017

Już dobrze

 

Dziś zupełnie przypadkiem natknęłam się na swój grudniowy, świąteczny wpis:-) I choć to początek września, poczułam wielką tęsknotę za tym bożonarodzeniowym czasem. I tyle zmieniło się u mnie. Kredens stoi w innym miejscu, stół w kuchni inaczej ułożony, ten kawowy też i kolor inny już. Można naprawdę przenieść się w czasie za sprawną jednego klik:-) A mnie korci by kredens do kuchni przenieść. Bo to jakby nie było kuchenny mebelek raczej:-) Stół mógłby stanąć tak jak wtedy, pod oknem. W miejscu kredensu zaś, w sypialni, moja biedermeierowska, piękna szafa, która czeka wciąż w garażu na moją uwagę. Chyba wszystko wróciło do normy:-) Nosi mnie, mam ochotę na przestawianie i dekorowanie:-) Po takich, jak wczoraj ciepłych słowach, nie mogło być inaczej:-) Jestem na powrót dobrej myśli, patrzę spokojnie przed siebie, idę po swoje marzenia... Nie ustanę Basiu:-)

niedziela, września 03, 2017

Inaczej zawsze nad ranem


Odszukać i zatrzymać w sobie optymizm, gdy na zewnątrz coś/wszystko zaburza go, nie daje rosnąć... I spokój, przywołać na przekór temu, co umiejętnie wyszukuje i przywołuje wszystko, co może się nie udać, co sprawi trudność. Spokój dający wiarę, pozwalający patrzeć na jutrzejszy dzień bez przymykania powiek. Bez gdybania, rozmyślania, dopuszczania przy tym czyichś lęków do siebie. Bo każdy je przecież ma. Taki zwyczajny, płynący z tego, co nieznane, niepokój. Jednak tak myślę sobie, że wszystkie cudowne projekty i niezwykłe dzieła tego świata albo przynajmniej ich część, nie powstałyby przenigdy, gdyby ich autorzy nie poczynili kroku poza bezpieczną, znaną przestrzeń. Gdyby nie dali ponieść się swoim pasjom. Gdyby nie zaryzykowali.

piątek, września 01, 2017

Krok po kroczku


W garnku bulgocze już kasza, a ja wykładam to, co dziś wynalazłam na Szombierkach. I choć wcześnie bardzo, ja dopijam już kawkę w domku. Starocie cudowne, pomimo wiszącego w powietrzu deszczu i nierozłożonych przez to wielu stoisk, z przezorności. Po mojemu zupełnie, w tempie, które lubię, w ciszy. I wolna. Od wszystkiego, z czego potrafię zrezygnować. To takie miłe uczucie... Potrafić pójść dalej, bez żalu, że czegoś nie mogę mieć. A raczej, że wybieram sama co kupię, a co przekracza tę założoną przeze mnie granicę cenową. To znów wolność:-) I kiedy sięgam wstecz pamięcią, jak nie potrafiłam pójść dalej, pogodzić się. Jak żałowałam, że nie stać mnie... Dziś to nie kwestia tego czy mnie stać, a czy chcę tyle zapłacić:-) Uff. I tak pozostawiłam dziś za sobą cudny domek drewniany, dwa koniki drewniane na kółkach, szafkę chlebową, dwie sporych rozmiarów i w cudnych fatałaszkach lalki przedwojenne, półmisek CT i jeszcze kilka cudnych drobiazgów.
Copyright © 2014 bielhani , Blogger