Odpoczywam jedynie w czystej przestrzeni. Choć czasem mam wrażenie, że to moje ogarnianie nie ma końca. Gdybym potrafiła przymknąć oko choć troszkę, nie wizualizować sobie pięknego, pachnącego wnętrza i siebie w nim z kawką już. Czasem, tak jak wczoraj, spędzam na porządkowaniu wiele godzin. Dla tych paru, miłych chwil, by za `moment` znów wszystko zaczynać od początku. Coraz częściej szkoda mi tego czasu. Szkoda mi siebie... Nie znajduję jednak rozwiązania. Chyba nie mam wyboru. Jak na ironię, robiąc coś dla siebie, bo to mnie przeszkadza nieporządek, szkodzę sobie. Tracąc siły, energię i sporo czasu na powtarzające się czynności. I choć przychodzą takie przemyślenia, to i tak zabiorę się zaraz za układanie, odkurzanie, mycie, prasowanie i gotowanie... Bo tak miło powracać do takiego domku:-) Zastanawiam się, skąd to przywiązanie do czystości i pragnienie, by otaczająca mnie przestrzeń taka właśnie była. Czasem dzieje się tak, że wynajdujemy sobie jakąś sferę życia, nad którą potrafimy zapanować. To daje poczucie bezpieczeństwa i wewnętrznego spokoju. Choć wszystko inne może wydawać się trudne bardzo do osiągnięcia i poza naszym zasięgiem, to to jedno poletko niesie wewnętrzną równowagę i poczucie harmonii. To tak jak z porządkowaniem zawartości szaf:-) Przetrzebianie i segregowanie w nich, jest w jakimś stopniu odnośnikiem do potrzeby ułożenia swoich myśli i uporządkowania życia... Zazwyczaj, kiedy wszystkie moje ubrania lądują na podłodze, by potem w znacznie okrojonym składzie i równiutko ułożone, trafić z powrotem na półki, przyczynkiem są głębsze emocje. Tak też możliwość tworzenia poukładanej i pięknej przestrzeni wokół siebie, jest w jakimś stopniu moim wybawieniem:-) Uspakaja. Koi. Przywołuje uśmiech:-) I satysfakcję! Dziś, patrząc np na moją pralnię, tak właśnie się czuję:-) Przebrnęłam przez górę prania i prasowania. Jest puściutka i pachnąca. Taka jak lubię:-) Tylko z sił opadłam na dobre. W takich momentach mogłabym wtulić się w mój kocyk mięciutki i zregenerować jakoś siły. Często wybieram jednak kubek yerby. Wystarczy 15-20 minut i siły powracają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki:-) Dzień kończę stosunkowo wcześnie, szkoda mi więc przysypiać popołudniu:-) Tak też wypiłam i czekam... Póki co moja pralnia:-)
środa, lutego 27, 2019
niedziela, lutego 24, 2019
Moja przestrzeń
Najczęściej wstaję przed nastawionym na 5.30 budzikiem.
Lubię jednak czasem usłyszeć dźwięk dzwonka,
a po nim przymknąć oczy i chwilkę jeszcze w miłym półśnie
pozostać pod cieplutką kołderką:-)
W lecie raczej nie zdarza się to.
Zbyt piękny wówczas jest świat i tyle czeka...
Póki co szaro dziś i zimno.
Choć dostrzegam delikatne przebłyski słońca:-)
A to już wprawia serce i duszę w radosny nastrój:-)
Kiedy raniutko wyruszyłam na Lipowy na starocie,
chmury i niska dość temperatura nie prognozowały niczego dobrego.
Tymczasem coraz przyjemniej za oknem:-)
A starocie dziś udane.
Sporo wystawców, kilka perełek, choć dwie pozostawiłam.
Dziś rozsądek musiał wziąć górę nad emocjami.
Trudna bardzo sprawa, ale czasem nie ma wyjścia...