środa, lutego 27, 2019

Moja harmonia




Odpoczywam jedynie w czystej przestrzeni. Choć czasem mam wrażenie, że to moje ogarnianie nie ma końca. Gdybym potrafiła przymknąć oko choć troszkę, nie wizualizować sobie pięknego, pachnącego wnętrza i siebie w nim z kawką już. Czasem, tak jak wczoraj, spędzam na porządkowaniu wiele godzin. Dla tych paru, miłych chwil, by za `moment` znów wszystko zaczynać od początku. Coraz częściej szkoda mi tego czasu. Szkoda mi siebie... Nie znajduję jednak rozwiązania. Chyba nie mam wyboru. Jak na ironię, robiąc coś dla siebie, bo to mnie przeszkadza nieporządek, szkodzę sobie. Tracąc siły, energię i sporo czasu na powtarzające się czynności. I choć przychodzą takie przemyślenia, to i tak zabiorę się zaraz za układanie, odkurzanie, mycie, prasowanie i gotowanie... Bo tak miło powracać do takiego domku:-) Zastanawiam się, skąd to przywiązanie do czystości i pragnienie, by otaczająca mnie przestrzeń taka właśnie była. Czasem dzieje się tak, że wynajdujemy sobie jakąś sferę życia, nad którą  potrafimy zapanować. To daje poczucie bezpieczeństwa i wewnętrznego spokoju. Choć wszystko inne może wydawać się trudne bardzo do osiągnięcia i poza naszym zasięgiem, to to jedno poletko niesie wewnętrzną równowagę i poczucie harmonii. To tak jak z porządkowaniem zawartości szaf:-) Przetrzebianie i segregowanie w nich, jest w jakimś stopniu odnośnikiem do potrzeby ułożenia swoich myśli i uporządkowania życia... Zazwyczaj, kiedy wszystkie moje ubrania lądują na podłodze, by potem w znacznie okrojonym składzie i równiutko ułożone, trafić z powrotem na półki, przyczynkiem są głębsze emocje. Tak też możliwość tworzenia poukładanej i pięknej przestrzeni wokół siebie, jest w jakimś stopniu moim wybawieniem:-) Uspakaja. Koi. Przywołuje uśmiech:-) I satysfakcję! Dziś, patrząc np na moją pralnię, tak właśnie się czuję:-) Przebrnęłam przez górę prania i prasowania. Jest puściutka i pachnąca. Taka jak lubię:-) Tylko z sił opadłam na dobre. W takich momentach mogłabym wtulić się w mój kocyk mięciutki i zregenerować jakoś siły. Często wybieram jednak kubek yerby. Wystarczy 15-20 minut i siły powracają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki:-) Dzień kończę stosunkowo wcześnie, szkoda mi więc przysypiać popołudniu:-) Tak też wypiłam i czekam... Póki co moja pralnia:-)

niedziela, lutego 24, 2019

Moja przestrzeń



Najczęściej wstaję przed nastawionym na 5.30 budzikiem. 
Lubię jednak czasem usłyszeć dźwięk dzwonka,
a po nim przymknąć oczy i chwilkę jeszcze w miłym półśnie 
pozostać pod cieplutką kołderką:-)
W lecie raczej nie zdarza się to.
Zbyt piękny wówczas jest świat i tyle czeka...
Póki co szaro dziś i zimno.
Choć dostrzegam delikatne przebłyski słońca:-)
A to już wprawia serce i duszę w radosny nastrój:-)
Kiedy raniutko wyruszyłam na Lipowy na starocie,
chmury i niska dość temperatura nie prognozowały niczego dobrego.
Tymczasem coraz przyjemniej za oknem:-)
A starocie dziś udane.
Sporo wystawców, kilka perełek, choć dwie pozostawiłam.
Dziś rozsądek musiał wziąć górę nad emocjami.
Trudna bardzo sprawa, ale czasem nie ma wyjścia...

sobota, lutego 23, 2019

Mój żywioł


Budzi się piękny znów dzień:-) Siadam ze swoją wodą na sofie tuż przy oknie tarasowym. To stąd rozpościera się ten cudny widok. Gdzieś pomiędzy domami dostrzegam delikatną łunę światła... Z każdą chwilką staje się wyraźniejsza, aż nie wiedzieć kiedy niebo jaśnieje zupełnie. Chlebek tymczasem już pachnie  w piecu. Za chwilkę włożę i ciasteczka moje ulubione. Mój poranek:-) Pierwsze promyki słońca wpadają przez kuchenne okno do wnętrza. Wierzę, że to zaczątek dobrego, pięknego dnia:-) 

czwartek, lutego 21, 2019

Żegnam `moją` Barcelonę


Odkąd natrafiłam w dwóch różnych dzielnicach Barcelony na bezdomne pary, nie umiem przestać rozmyślać o tych osobach. Dotąd zazwyczaj byli to mężczyźni. Równie smutny obraz. Jednak ten widok mną wstrząsnął. Wtuleni w siebie, pod stertą kołder, śpiący. Nie umiałam odnaleźć się tego dnia i następnego ani dzisiaj z tymi sprzecznymi emocjami... Z jednej strony zachwyt i niedosyt tego wszystkiego pięknego, czym obdarowuje Barcelona, z drugiej smutek wypełniający serce, że innym ludziom się nie udaje, albo nagle wali się świat, żal, że tak musi być. Podczas pieszych wędrówek, natrafiałam na przeróżne miejsca. Te pełne pięknych zabytków i turytów, ale i dzielnice, gdzie bezdomne osoby koczowały ze swoim całym dobytkiem, czyli kilkoma tobołkami, kocami i kołdrami... Jak odnajdować sens...? Jak trwać...? Już nawet nie prozą o nic. Nie patrzą przed siebie. Niejako pogodzeni z tym co jest. To takie okrutne. I niesprawiedliwe... Ich obecność wypełnia w naturalny sposób krajobraz Barcelony. Wszyscy przywykli, że są. I tego się przestraszyłam... Komuś dzieje się krzywda, jest mu zimno, jest głodny, jest nieszczęśliwy, a tuż obok toczy się życie. Przechodzą roześmiani, inni ludzie, w pięknych, często markowych ubraniach, mieszkający w dobrych hotelach, spełniający swoje marzenia... Dwa różne światy, istniejące tak blisko siebie. Z La Rambli wystarczy zboczyć nieco, by znaleźć się w jednej z takich biednych dzielnic/ulic. Nie zrobiłam zdjęć. Obraz ten pozostanie ze mną, czy chcę tego czy nie. Najprościej byłoby wyprzeć go. A ja doszłam już do perfekcji w tym zakresie. Z taką jak moja wrażliwością, inaczej nie potrafiłabym funkcjonować. Jednak wciąż widzę kobietę, o jasnych włosach, w różowym sweterku, śpiącą. Na kołdrze ułożone dłonie, na nich kilka pierścionków. Na przeciwko niej, oparty o ścianę, siedzący mężczyzna, z włosami dłuższymi, zebranymi gumką, robiący jakieś notatki w zeszycie w szerokie linie. Wybrali witrynę opuszczonego sklepu na swoje "lokum". Wnęka, chroni przed wiatrem i zimnem. Przy ruchliwej drodze, a przez to może bezpieczniej... Wiek ok 45-50 lat. Kilka przecznic dalej, kobieta i mężczyzna, dużo młodsi, wychudzeni, z szarymi twarzami, brudnymi włosami, śpiący, wtuleni w siebie. Wokół nich sporo toreb, koców, kołder, ubrań... Tuż za zakrętem, pojedyncze osoby. Jedna z nich na wózku inwalidzkim. Śpiąca, otulona tyloma warstwami, że trudno ją dostrzec. Taki obraz Barcelony również zabrałam ze sobą... Stolica Katalonii zatem, to miasto kontrastów. Skrajne ubóstwo przeplata się tutaj w naturalny sposób z bogactwem. Jeden świat nie wadzi drugiemu. Żyją swoim życiem...

niedziela, lutego 17, 2019

Małe i większe zachwyty


Piątkowy dzień już spokojniejszy. Po drugiej nieprzespanej nocy. Tak już mam. Wszyscy śpią, u mnie wystarczy zbyt twardy materac albo energia nie taka i ciężko mi zasnąć. Dałam jednak radę:-) Pierwszym punktem przedwczorajszego dnia były oczywiście starocie:-) Encants, oddalone o ok 30 minut drogi spacerkiem. Sama przyjemność:-) Słońce, po drodze park cudny i ogólnie tutejsze życie. Kiedy dotarłam na miejsce, nie byłam pewna, czy dobrze trafiłam. Mnóstwo stoisk, handlarzy z kocykami, na których można było zakupić dosłownie wszystko:-) Pomiędzy straganami z odzieżą, przyborami do domu, narzędziami i rupieciami wszelakimi, moje oko wypatrzyło pierwsze starociowe stoisko. Zaraz potem drugie i kolejne. Samo miejsce robi wrażenie. Najprawdziwszy pchli targ na jakim byłam:-)  Serce zabiło mocniej na widok wazy. Oczywiście cena nie do przyjęcia. 50 euro. Ostatecznie, kiedy z trudem okazałam brak zainteresowania i chciałam już odejść, sprzedawca oddał za 10:-) Byłam już spełniona. Tymczasem, jak się okazało, czekało na mnie coś jeszcze.

piątek, lutego 15, 2019

Uczta dla duszy


Piątkowe popołudnie:-) W jakże innej scenerii wokół. Pośród zabytków niezwykłych, uliczek wąskich, pełnych klimatycznych butików, kafeterii, restauracyjek, pracowni/sklepików z rękodziełem i klubów tętniących życiem. Przede wszystkim mam swoją wiosnę. Na kilka chociaż dni:-) Ze słońcem, zielenią, śpiewem ptaków i morzem:-) To właśnie niezwykłość takich nadmorskich miejscowości. Barcelona łączy w sobie to wszystko, czego można oczekiwać, będąc turystą:-) Chłonę niepowtarzalne widoki i smaki. Każdy z nich pragnę zapamiętać, ułożyć w sercu... W pierwszym dniu zgodnie z planem, na poranną kawkę udaliśmy się do Pastiserii Hofmann. Potwierdzam, iż tego miejsca nie można przegapić, szczególnie, jeśli jest się smakoszem croissantów. To drugie tak samo pyszne rogaliki, jakie jadłam, po piekarence rodzinnej w Anghiari w Toskanii:-) Do tego przeurocze wnętrze! Kawkę niekoniecznie w tym miejscu trzeba wypić. Taka sobie dla mnie... 

niedziela, lutego 10, 2019

Szczęście to...


Kiedy dzień budzi się różowym niebem, świecami, samopoczuciem dobrym,  miłym oczekiwaniem na calutkie dziś, a po chwili i słońcem wypełniającym każdy zakamarek domu i duszy, odnajduję prawdziwy smak życia... W takich jak ta, chwilach. Byle tylko jeszcze cisza mogła trwać jak najdłużej i to spowolnienie niedzielne. Nie spieszę się nigdzie, zasłuchana w świergot cudowny docierający przez uchylone w kuchni okno. Pięknie jest:-) 

środa, lutego 06, 2019

Koronki układam


To ostatni dzień niewychodzenia z domu:-) Na jutro zaplanowałam już co nieco, tak więc odwrotu nie ma. Muszę być zdrowa. I bardzo chcę! Do pracowni przyjeżdża moje krzesełko, które wypatrzyłam w sieci jakiś czas temu:-) Już nie mogę się doczekać. Potem odwiedziny u przyjaciół w centrum Gliwic, by podszepnąć coś odnośnie wystroju ich nowej restauracji:-) To coś, co sprawia mi ogromną radość. Chciałabym tę dziedzinę w przyszłości rozwinąć. Uwielbiam zerkać na surowe wnętrze i wyobrażać sobie, jak mogłoby być. Dobierać szczegóły, meble, dekoracje... Zajrzę przy tej też okazji na wystawę jednego z butików odzieżowych, znajdującego się kilka kroków dalej, gdzie dekoracje, które przygotowywałyśmy w okresie świątecznym, czas wymienić na wiosenne. Mamy już koncepcję:-) Podobno nasze starociowe gadżety zwracały żywą uwagę:-)

poniedziałek, lutego 04, 2019

Myślę


Sięgam pamięcią wstecz, jak to kiedyś było na okolicznych giełdach staroci i ze smutkiem patrzę na to, jak jest teraz. To co zauważam, to niekoniecznie dobry kierunek, w którym to wszystko zmierza. Mam odczucie, że bytomski jarmark, zamienia się w śmieciowisko kartonów, których zawartość bynajmniej ze starociami nic wspólnego nie ma.

sobota, lutego 02, 2019

Dobrze mi


Tak pięknie budził się wczoraj dzień tam, na starociach:-) Za szybko oceniłam sytuację pogodową. Wydawało się być ciepło i sucho. Tymczasem przemarzłam i przemokłam. Do tego ślisko było, a zatem niebezpiecznie, jeśli chodzi o zakupy porcelankowe, które jakoś trzeba było odstawiać na bieżąco do samochodu:-) 
Copyright © 2014 bielhani , Blogger