czwartek, lutego 21, 2019

Żegnam `moją` Barcelonę


Odkąd natrafiłam w dwóch różnych dzielnicach Barcelony na bezdomne pary, nie umiem przestać rozmyślać o tych osobach. Dotąd zazwyczaj byli to mężczyźni. Równie smutny obraz. Jednak ten widok mną wstrząsnął. Wtuleni w siebie, pod stertą kołder, śpiący. Nie umiałam odnaleźć się tego dnia i następnego ani dzisiaj z tymi sprzecznymi emocjami... Z jednej strony zachwyt i niedosyt tego wszystkiego pięknego, czym obdarowuje Barcelona, z drugiej smutek wypełniający serce, że innym ludziom się nie udaje, albo nagle wali się świat, żal, że tak musi być. Podczas pieszych wędrówek, natrafiałam na przeróżne miejsca. Te pełne pięknych zabytków i turytów, ale i dzielnice, gdzie bezdomne osoby koczowały ze swoim całym dobytkiem, czyli kilkoma tobołkami, kocami i kołdrami... Jak odnajdować sens...? Jak trwać...? Już nawet nie prozą o nic. Nie patrzą przed siebie. Niejako pogodzeni z tym co jest. To takie okrutne. I niesprawiedliwe... Ich obecność wypełnia w naturalny sposób krajobraz Barcelony. Wszyscy przywykli, że są. I tego się przestraszyłam... Komuś dzieje się krzywda, jest mu zimno, jest głodny, jest nieszczęśliwy, a tuż obok toczy się życie. Przechodzą roześmiani, inni ludzie, w pięknych, często markowych ubraniach, mieszkający w dobrych hotelach, spełniający swoje marzenia... Dwa różne światy, istniejące tak blisko siebie. Z La Rambli wystarczy zboczyć nieco, by znaleźć się w jednej z takich biednych dzielnic/ulic. Nie zrobiłam zdjęć. Obraz ten pozostanie ze mną, czy chcę tego czy nie. Najprościej byłoby wyprzeć go. A ja doszłam już do perfekcji w tym zakresie. Z taką jak moja wrażliwością, inaczej nie potrafiłabym funkcjonować. Jednak wciąż widzę kobietę, o jasnych włosach, w różowym sweterku, śpiącą. Na kołdrze ułożone dłonie, na nich kilka pierścionków. Na przeciwko niej, oparty o ścianę, siedzący mężczyzna, z włosami dłuższymi, zebranymi gumką, robiący jakieś notatki w zeszycie w szerokie linie. Wybrali witrynę opuszczonego sklepu na swoje "lokum". Wnęka, chroni przed wiatrem i zimnem. Przy ruchliwej drodze, a przez to może bezpieczniej... Wiek ok 45-50 lat. Kilka przecznic dalej, kobieta i mężczyzna, dużo młodsi, wychudzeni, z szarymi twarzami, brudnymi włosami, śpiący, wtuleni w siebie. Wokół nich sporo toreb, koców, kołder, ubrań... Tuż za zakrętem, pojedyncze osoby. Jedna z nich na wózku inwalidzkim. Śpiąca, otulona tyloma warstwami, że trudno ją dostrzec. Taki obraz Barcelony również zabrałam ze sobą... Stolica Katalonii zatem, to miasto kontrastów. Skrajne ubóstwo przeplata się tutaj w naturalny sposób z bogactwem. Jeden świat nie wadzi drugiemu. Żyją swoim życiem...

Kilka moich jeszcze zachwytów. Na pozór nic wielkiego. Szyldy, zwieńczenia, labirynty wąskich uliczek, wydające się nie mieć końca,
posadzki chodników, latarnie i całe bogactwo wielu innych drobiazgów, które zapierają dech w piersiach... 








Stoiska ze starociami można napotkać w wielu miejscach:-)







Tutaj moje serce zabiło mocniej:-)








W drodze do Portu Vell,
kolumna Krzysztofa Kolumba.
Tutaj swój początek ma najsłynniejszy deptak w Barcelonie, 
La Rambla.


Znów starocie:-)
Inne jednak od tych, jakie lubię...



Po drugiej stronie mieści się port.



A to znów jedna z uliczek i urocze drobiazgi, 
zwracające uwagę...























Oto namiastka innego świata. Budzącego wiele emocji, przywołującego przemyślenia, zachwyty, refleksje... Obdarowującego hojnie, zaspakajającego wszelkie zmysły. Z tych pięknych i niecodziennych, wspomnę jeszcze o papużkach zieloniutkich, które skrzecząc cudownie, upodobały sobie palmy i na nich calutkie ich gromadki można zobaczyć:-) Byłam nimi zachwycona bez reszty:-) 
Żegnam `moją` Barcelonę tymi kilkoma słowami i obrazami... I powracam do porządków w pracowni:-) Przestawiania przy tym, układania i upiększania.  Można by rzec wiosennej rewolucji wręcz, bo i meble zmieniły swoje miejsce i drobiazgi... Podłogi czyściutkie już. Słońce towarzyszy mi przy tym na tyle, że skręciłam ogrzewanie:-) Tutaj oddycham pełną piersią:-) W moim świecie... Pośród staroci i kwiatów. O tym jednak znów w kolejnym wpisie:-)


~ bh ~





3 komentarze:

  1. Piękne kadry, ale jednocześnie ma się w oczach obraz bezdomnych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak już Lenka napisała:piękne kadry ale i smutek.Cieszę się że już jesteś:)))Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 bielhani , Blogger