środa, sierpnia 29, 2018

Ogrodowo


Na równi z poczynaniami moimi dekoracyjno-mebelkowymi, domowymi, cieszą mnie prace ogrodowe:-) I wszystko to, co nowego w ogrodzie właśnie i na tarasie przy okazji się zadzieje.
Wczorajszy dzień taki właśnie był:-) Ogrodowy. I choć dla kogoś 
z zewnątrz nic wielkiego się nie wydarzyło,
ja wiem, że kwiaty czekające dzielnie w doniczkach, rosną już sobie godziwie tu i tam, że hortensje przekwitłe ścięte i znów zerkam na te przebarwione już tylko, których urok zakłócały wcześniej zeschnięte, ciemnobrązowe... I porządek w kilku kątkach jest już, które to miejsca omijałam i pracę w nich odkładałam na lepszy czas. 
Wyzbierałam urocze, zieloniutkie robaczki, które upatrzyły sobie moje róże:-) Sporo ślimaków trafiło za płot, na niezamieszkałą działkę. Zapragnęłam późnej jabłoni jeszcze i wiem gdzie można ją posadzić... Nie mogło się obyć bez kilku zmian:-) 

niedziela, sierpnia 26, 2018

Cenne chwile


Podarowałam sobie dziś zapach chleba wczesnym rankiem i ciasteczka maślane z kawką słabiutką, bo taka teraz smakuje mi bardzo. I nawet dobrze mi z deszczem i szarym niebem:-) Potrzebę mam wielką, by wtulić się w tę błogość i ciszę, w ten spokojny, niedzielny czas...
Cenię bardzo każdy z momentów, które sprawia mi życie:-) Dni wypełnione po brzegi sprawami i ludźmi i takie jak dzisiejszy, sielskie, domowe, moje tylko... Tym mocniej chyba jeszcze uwielbione po tych intensywnych. I tak szumi sobie deszczowy świat za oknem, dziś uchylonym zaledwie, bo zimno jakoś. I to jedyne, co dociera do mych uszu. Obok pomruków śpiącego pod oknem psa:-) Przemiła odmiana po codziennych odgłosach dobiegających z licznych budów dookoła. Sprawiają czasem, że ochotę mam nieodpartą zaszyć się w jakimś odosobnionym miejscu i tam pozostać. Jakże inaczej było tutaj na początku... Brzozowy lasek za płotem, sarny podbiegające bez lęku i zające kicające pośród traw. Tylko uszy wystające utwierdzały mnie w tym uroczym przeświadczeniu, że są:-) Dziś, domy wszędzie już. Jedynie las stoi nienaruszony na szczęście. By nie korciło mnie już nic, deszcz uwolnił mnie nawet od myśli o wyruszeniu na starocie:-) Zatem trwał ten leniwy poranek mój błogi. Ze wspomnieniem wszystkiego dobrego co znów było, w moim nieśpiesznym tu i teraz:-)

czwartek, sierpnia 23, 2018

Jesiennie nieco


Jak przejść obojętnie... Wiem, że lato wciąż przecież i o jesieni lepiej mi nie myśleć jeszcze. A jednak. Przy okazji zakupów kwiatowych dzisiejszych, jedno spojrzenie wystarczyło, by uśmiech zagościł na twarzy i zachwyt niepomierny w sercu:-) Białe, okrąglutkie, małe i duże. Czekały na mnie ukryte pośród pomarańczowych i zielonych współtowarzyszek. Dynie oczywiście:-) Zobaczyłam i bez zawahania najmniejszego, zakupiłam. Inaczej zupełnie niż dotąd. Wierna letniej aurze do ostatniego, letniego, wrześniowego dnia, czekałam. I na wrzosy, i na dynie. Tym razem, niczego poza zachwytem nie poczułam. Ani żalu, że to już, ani poczucia zdrady, że oto jesienne klimaty przywołuję bezkrytycznie. Przyjmuję to, co niesie dzień. Dzisiaj i tak w ogóle.

poniedziałek, sierpnia 20, 2018

W błękitnym nastroju


Wystarczyło przypadkiem zupełnie napotkać na ostatnich starociach błękitną konewkę w kształcie moim ulubionym, by zacząć rozglądać się za wszystkim błękitnym, co w moim domu znaleźć się mogło. Chodzi za mną takie pastelowo-niebieściutkie cokolwiek, tak dla przełamania wszechobecnych bieli. Raz na jakiś czas mam tę potrzebę. Na tę chwilę z garażu przyniosłam krzesełko starociowe, które nie doczekało się jeszcze odświeżenia, ale co tam:-) 
Piękne jest już teraz! I błękitne w dodatku:-) 

sobota, sierpnia 18, 2018

Kocham Cię życie


Każdy dzień niesie tyle przeróżnych emocji, doświadczeń nowych, dobrych, ale też i trudnych czasem. Zmęczenie, ale i satysfakcję i radość niepomierną, bo coś udało się tak jak planowałam czy też czas dane mi było spędzić w towarzystwie osób, z którymi dobrze się czuję... Dziś mam wolny dla siebie czas i tyle chciałabym zrobić i nie robić nic zarazem. Wybrałam coś pomiędzy:-) Bo i poodpoczywałam za ostatnie dni sobie i ogarnęłam co nieco i danie wg własnego pomysłu ugotowałam:-) Choć gdzieś tam przejawia się w nim to wszystko, co chłonę już od jakiegoś czasu od pani Pawlikowskiej:-) 

środa, sierpnia 15, 2018

W nowej odsłonie



No i stało się... Obraz, który kiełkował w sercu i głowie od jakiegoś już czasu, klaruje się coraz piękniej i nabiera mocy. Dziś ostatecznie poczułam, że tak chcę:-) Patrzę na moje ektorpowe, białe  sofy, do których już nawet nowe, niebiałe i nietanie pokrowce upatrzyłam, a wyobraźnia ściele przede mną salon, w którym to wielkie, ikeowskie `cudo` odda pokłon mojej niedawno nabytej, najwygodniejszej na świecie, ze sprężynowym siedziskiem, najpiękniejszej, sofie z falbankowym oparciem. Starej oczywiście. Czeka sobie póki co w pracowni. Piękna jest. Kilka zabiegów przywróciłoby jej pełny urok i wdzięk. Na początek przetarłabym w bieli albo w ciepłej szarości drewniane elementy... No może jeszcze brudny beż mógłby być. Wyjść jednak trzeba od tapicerki. Ona podyktuje całą resztę. Jestem pewna, że `nowa` sofa cudownie wpisałaby się w tę salonową przestrzeń. Do niej dwa foteliki jakieś i miejsca tyle pojawiło się wolnego. Ektorpy sporo go zajmują. To moja wolna myśl póki co:-) Trzeba mi skonfrontować ją teraz i niejako uzyskać przyzwolenie, by tak mogło się stać. A marzę bardzo, by mogło:-) 

piątek, sierpnia 10, 2018

Wybieram sercem


Wdzięczność i uważność...
Wciąż uczę się taka być. Wdzięczna i uważna. 
 Za to, czym obdarowuje mnie życie i na to wszystko,
 co przynosi każdy dzień.
Nikogo nie muszę pytać o pozwolenie. Daję sobie to prawo, 
możliwość czerpania nieograniczonego dobra,
które przychodzi do mnie samo:-)
Otwiera przede mną na oścież drzwi do zasobów piękna,
które niosą codziennie dziejące się cuda tuż przed moim nosem.
By je dostrzec, wystarczy szerzej otworzyć oczy i serce.
Otwieram zatem i cała wsłuchuję się i wpatruję w szelest liści poruszonych wiatrem, w dźwięk kropel upragnionego po wielu gorących dniach deszczu, w świergot przemiły dobiegający wczesnym rankiem 
z lasu...

wtorek, sierpnia 07, 2018

Mój dzień


O czwartej ściszyłam wibracje w moim budziku. Jakoś ciężko było mi dziś wstać, tak też przedłużyłam tę błogą chwilkę snu o dziesięć minutek. I to wystarczyło, by przetrzeć oczy i rozpocząć poranne rytuały:-) Po kilku minutkach sączyłam już swoje siemię, zapatrzona w skaczący płomyczek świecy, którą ustawiłam na stoliku wraz ze  starą wazą. Brzask rysował się już cudnie w oddali. Wyszłam na zewnątrz. Powietrze rześkie, zimne, wilgotne... Uwielbiam, kiedy mogę poczuć je w głębokim oddechu. To prawdziwy smak życia:-) Przenika do głębi, utwierdza, że każdego dnia dotykam cudu, niezwykłego daru, niosącego tę cenną energię i chęć na wszystko już potem:-) A ja wielką zawsze mam chęć na każdą giełdę kwiatów, która czeka. Dziś w planach zakupowych fuksja, biel i krem. Sprostałyśmy pięknie tym założeniom, a pracownia tonie znów w kwiatach:-)

sobota, sierpnia 04, 2018

Takie tam codzienności:-)


Zapatrzona w pomarańczowe cienie na ścianach, z filiżanką cieplutkiego naparu z siemienia, układam wczesnym rankiem punkciki na dzisiejszy dzień. A żeby nie było za sielankowo, wylałam calutką jej zawartość na stolik i podłogę. Śliską ciecz trudno było mi zebrać z powierzchni podłogi, ale jednocześnie mogłam zobaczyć, że po wyschnięciu, miejsce to jest gładkie, śliskie i błyszczące. Poczułam się jak odkrywczyni:-)
Copyright © 2014 bielhani , Blogger