niedziela, listopada 01, 2020

Nie czekam, aż samo wszystko się poukłada...



Obecny czas nie napawa optymizmem i pobudza do wielu refleksji... Zaburza poczucie bezpieczeństwa i podważa to wszystko, co winno być nienaruszalne... Pragnę wierzyć, że wszystko się ułoży, że przebudzimy się znów w spokojnym, normalnym świecie. Tymczasem chcę cieszyć się każdym porankiem jak dotychczas, dbać o siebie jeszcze mocniej... Napawać się niezmiennie wszystkimi cudami przyrody. Spędzać wolne chwile tak jak kocham. I tym zajmuję swoje myśli. Choć to nie jest łatwe, w przypadku myśli. Są tak natrętne i bezczelne, że tylko zdecydowany upór sprawi, że odpuszczą, że uwolnią umysł i wypuszczą go ze swoich zaborczych szponów. Chodzi o wybór, jakim myślom i emocjom ulegnę. Uczę się wybierać, bo jestem bardzo emocjonalna. Dobrze i źle za razem. Wszystko przeżywam w dwójnasób. Zarówno piękne i pozytywne zdarzenia, jak i te trudne. To przekłada się na każdy aspekt życia...
Z podejmowaniem wyborów zmagamy się każdego dnia. Nie zastanawiając się nieraz, odruchowo, intuicyjnie. Nadchodzi jednak moment w życiu, kiedy bardzo wyraźnie uświadamiamy sobie tę niezwykłą sposobność, że  nie musimy godzić się na wszystko. Możemy podjąć działanie, które podpowiada nam serce. I to najbardziej uwalniająca chwila spośród wszystkich dotąd. Kiedy nadchodzi tego świadomość, nic już odtąd nie będzie takie samo. Nie może być. Wierzę, że każdy ma w sobie nieograniczone możliwości i siłę. I jeśli bardzo się w coś wierzy i bardzo pragnie się czegoś, to to się stanie. Wystarczy zrobić jeden maleńki kroczek naprzód. Po nim przyjdzie kolejny. A potem już cały świat będzie nam sprzyjał. Podsunie rozwiązania, o których wcześniej nie pomyślelibyśmy. Pragnę kreować swoją codzienność. Nie chcę już czekać, by wszystko samo jakoś się poukładało. Mam wpływ i nieograniczoną moc, by zmieniać swój świat, jeśli jest mi w nim źle... Jedyne, co to utrudnia, to lęk. Potrafi paraliżować. Wewnętrzny krzyk jednak prowadzi mnie za rękę, przypomina, co tak naprawdę jest ważne, pomaga unieść wysoko głowę i iść po swoje przekonania i marzenia...

Tymczasem umilam swoją przestrzeń dekoracyjnie:-) Dyńki w starociowych naczyniach uwielbiam! Na stole jadalnianym, na półce kuchennej, w salonie, w przedsionku... 




Dawno już skończył się  mój zapas świec,
a bez nich źle mi:-)
Wosk pszczeli i sojowy czeka od dawna już,
zajmę się tym dziś może.









 Moja `nowa`, cudna szafeczka w calutkiej okazałości:-)










Czerwień w mojej kuchni!:-)
Rzecz raczej niespotykana.
Jakoś tak sielsko mi z nią:-)




Słój na ciasteczka czeka:-)









Wianeczek tu i tam...




Miło mi na sercu, 
gdy otaczają mnie przyjemne dla oka przedmioty i widoki. 
Ubogacają moją rzeczywistość. 
Sprawiają, że jest mi po prostu dobrze:-)


Spokojnej niedzieli z chwilką miłą dla siebie💗


~ bh ~



2 komentarze:

  1. Nawet nie wiem co tu napisać,wszystko stoi na głowie,niepokój rozgościł się w najlepsze w naszych sercach i głowach.Krótkie tylko chwile wolne są od natrętnych i bezczelnych,jak piszesz myśli.BĘDZIE DOBRZE. . .kiedy?

    OdpowiedzUsuń
  2. ...we właściwym czasie. Myślę, że wszystko dzieje się po coś. Chcę ufać, że obok tych wszystkich niszczących i złych konsekwencji, które niesie ten czas, coś jednak też cennego i potrzebnego podsuwa nam życie. Napełnijmy swoje serca wiarą i odbierzmy tę lekcję z wszystkimi możliwymi przesłaniami i mimo wszystko szansą, by naprawdę wiele zmienić... W tych codziennych, małych rzeczach jak i na skalę całej naszej planety. Człowiek zwyczajnie zatracił się w swojej próżności. Zatracił uważność na to, co naprawdę powinno się liczyć w życiu... Wiem, że będzie dobrze:-) I że będzie to już inny, lepszy świat...

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 bielhani , Blogger