piątek, stycznia 17, 2020

W pralni też może być miło:-)


Dzień zapowiadał się dziś cudnie od samiutkiego świtu:-) Pierwsze promienie słońca zastały mnie w miejscu, w którym spędzam sporo czasu. A zatem w pralni:-) Kosze na brudy napełniają się tajemniczo w niezrozumiałym dla mnie tempie. Często zadaję sobie pytanie, jak to funkcjonuje w wieloosobowych rodzinach, gdzie nie dwójka a np pięcioro dzieci?? To co wprowadziłam sobie niedawno i sprawdza się u mnie cudownie, to cenna rada uwielbianej przeze mnie swego czasu Anthei Turner, by codziennie rozpocząć i zakończyć jedno pranie. Tj uprać, wysuszyć, uprasować i ułożyć w szafach... Aż powróciłam sobie dziś do kilku filmików:-) Ileż inspiracji czerpałam z nich. Po każdym z nich biegłam do swoich szaf i układałam je perfekcyjnie:-) Sporo z tych złotych myśli zapamiętałam i czerpię z nich do dziś.
Na przykład sposób układania lub zwijania ręczników, tworzenie woreczków zapachowych z pończoch czy przywracanie zmechaconych swetrów do porządku za pomocą zwykłej maszynki do golenia... A dom i ogród perfekcyjnej pani budził mój największy zachwyt...:-) Z bijącym sercem czekałam na każdy odcinek:-) Pralnia jest miejscem praktycznym, pełniącym ściśle określoną rolę. Nie znaczy to jednak, że nie może być jednocześnie miła i przyjemna dla oka:-) Skoro przebywam w niej tak często, niech będzie mi w niej po prostu dobrze... Co nieco zatem dekoracyjnie w niej się dzieje.  Słój z koronkami, zydelek zdobny gdzieś pod stołem, ręczniczek z bawełnianą koronką zawieszony na zlewie, pojemniki emaliowane i kosze, przydające uroku... Milej jakoś w takim wnętrzu, nawet jeśli  czeka coś, co nie do końca sprawia przyjemność. Tak też wyprowadziłam znów na prostą kolejną górę prasowania. Kosze prawie puściutkie:-) Słońce zaglądało do mnie przez okienko dachowe... Mogę ze spokojnym sercem zamknąć za sobą dziś drzwi mojej domowej pralni:-)


  





















Brak tylko jeszcze świec:-) Te tlą się w salonie i w kuchni. Woskowe sprawdziły się wspaniale. Są bardzo, bardzo wydajne, uzupełniam jedynie powstałe niecki świeżym woskiem. 





Do kawki zaś taka oto lektura:-) 

Magazyny z 1948 i 1960 roku z ostatnich staroci. 







Obok tych niezwykłych magazynów, zakupiłam koronki stare bawełniane,
kubek spory i dwie poszewki starutkie:-)








Najmilszy moment to ten, gdy już uprane i wymyte skarby ułożyć mogę w różnych kątkach:-) Kubek spełni najpewniej rolę naczynia na świecę woskową albo też trafi do pracowni:-) Do magazynów zaś zaglądam co rusz przy kawce odpoczynkowej. Można poczuć ducha minionych czasów... W nich tyle ciekawych artykułów o kobietach i dla kobiet... Przemawia do mnie bardzo ich forma i estetyka. D
ziś nie odnajduję dla nich odpowiednika niestety. Szkoda wielka...




~ bh ~
 




2 komentarze:

  1. Hanka,ale fajną Masz pralnię!Klimat jak w hotelu Grand(może oglądałaś serial,hiszpański, z tym właśnie hotelem w tytule?).Takie luźne skojarzenie.Ja podobno jestem nienormalna bo lubię prasować.A rady p.Turner rzeczywiście bezcenne.Nie jestem systematyczna i tu jest pies pogrzebany.Zdobycze godne pozazdroszczenia,muszę większą uwagę zwrócić na starą prasę przy najbliższej okazji.Pozdrawiam,Grażyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Grażynko:-*
      Kojarzę film, ale serialu chyba nie oglądałam... Jeśli chodzi o prasowanie, to wolę chyba czyszczenie okien:-) A z tą systematycznością, bardzo różnie u mnie:-)
      Całusy!
      Hania

      Usuń

Copyright © 2014 bielhani , Blogger