poniedziałek, listopada 25, 2019

Praktyczna strona życia

 

Zaskakujące bywają przemiany, jakie dokonują się niespodziewanie i nieplanowanie (też) w nas samych, a zaraz potem na zewnątrz. Bo jedno bardzo często łączy się z drugim... A to co zadziwia mnie w ostatnim czasie, to postrzeganie otaczającej mnie przestrzeni inaczej nieco niż dotychczas... Moje wszelakie upiększacze i umilacze, kojące duszę od strony dekoracyjnej, ni stąd ni zowąd odnajdują swoje miejsce w szafach i kredensach. Pozostawiam w zasięgu swojego wzroku jedynie praktyczne i użytkowe przedmioty. A i do szaf trafiają nie wszystkie...  Zerkam na puste blaty stołów i szafek i... odpoczywam:-) Na kuchennym stole kaganek jedynie ze świecą pozostał. Na pozostałych podobnie. Blaty w kuchni nigdy dotąd takie puste nie były. I w takiej przestrzeni dziś dobrze mi, lekko i po prostu miło:-) 



  
 



Po raz pierwszy odkąd pamiętam, staję po praktycznej stronie życia:-) Choć wydawało mi się że nigdy, przenigdy, praktyczną nie zechcę być. Bo ponad wszystko pragnęłam, gdzie tylko nie spojrzę, otaczać się tym co kocham najmocniej, a zatem starociowymi moimi skarbami, w 90 procentach często pełniącymi rolę dekoracyjną jedynie. Cóż zatem sprawia, że takiej pragnę teraz przestrzeni wokół siebie. Spokojnej, nienachalnej, lekkiej... Wiem już, że na pewno możliwość przebywania w takich wnętrzach zasiała to niepozorne ziarenko, które rozkwitło i przyniosło ten właśnie owoc w postaci pragnienia przeniesienia owych rozwiązań na swoją przestrzeń. Odkryłam, że w takim wnętrzu czuję się naprawdę dobrze i spokojniej. Być może też zbiegło się to w czasie z tym wszystkim co wydarza się w mojej codzienności teraz. Doświadczam wielu pięknych i dobrych `rzeczy`, poznaję niezwykłe Osoby, spełniające swoje pasje i sięgające po swoje marzenia. To tak bardzo udziela się i inspiruje. Sprawia, że pragnie się samemu unieść głowę wyżej, porzucić wszelkie niepokoje i zapatrzeć się w to wszystko, co podpowiada serce:-) Jeśli zatem na zewnątrz tyle się dzieje, nie potrzeba mi już chyba dodatkowych bodźców w miejscu, do którego powracam po całym dniu. Tak sobie to próbuję tłumaczyć. Choć wciąż nie dowierzam, że to co dotąd cieszyło mnie tak bardzo i wydawało się być moim niezbędnikiem w dobrym samopoczuciu i niosło radość, dziś może trochę męczyć... Przyjmuję zatem ten stan rzeczy i `odgracam` swoją przestrzeń:-) Nie tylko z tego co na zewnątrz, ale i wnętrza szaf na przykład. Ubrania, pościele, tekstylia przeróżne, lądują w workach z większą niż dotąd konsekwencją. I aż trudno uwierzyć mi, że tyle wszystkiego można zgromadzić. To dobry moment, by podzielić się tym z innymi... Czuję, że nie potrzeba mi aż tyle, że to co jest, wprowadza chaos, a większość z tych rzeczy nie zostanie wykorzystana przeze mnie. Chcę uwolnić się od tego nadmiaru. Poczuć, że mam to tylko, co naprawdę przyda się i z czego naprawdę skorzystam... Tak oto rysują się moje bieżące sprawy:-) Niby nic, ale jednak sporo wnoszą w moje samopoczucie. Troszkę też zaburzyło to moje poczucie stabilności, bo to co było dotąd oczywiste i niepodważalne, ustępuje nagle miejsca czemuś zupełnie innemu. Co nie oznacza, że gorszemu:-) Ciekawi mnie jednak, czy to chwilowa potrzeba, czy za czas jakiś wszystko powróci do mojej dotychczasowej `normy`:-) Wciąż mam na czym oko zawiesić:-) I ze staroci powracam z kolejnymi skarbami. Choć są to przemyślane decyzje zakupowe:-) Jednak nie sposób mi obok pewnych przedmiotów przejść obojętnie. Stara porcelana biała na przykład czy emaliowane naczynia białe i kaganki... Ostatecznie, jeśli nie w domu, to w pracowni przydać się mogą przecież:-)



Kanka do kwiatów przyda się na pewno.
Kaganki i półmiski przydają się zawsze:-) 



Tak lubię tę swoją metodę małych kroczków:-) Nie robię wszystkiego na raz. Codziennie choć jedną szufladkę, jedną półkę, kilka wieszaczków i tak dzień po dniu wyłania się schludna, miła przestrzeń. Przy tym zbiega się to cudownie z przedświątecznym czasem:-) Porządkowanie szuflad zajmuje mnie jednak w dalszej części dnia... Pozostaję wierna swoim porankom, w otuleniu ciszy, rozświetlonym płomieniami świec, w zapatrzeniu na budzący się za oknem dzień...  To mój tylko czas:-) O poranku ustępują lęki i niepokoje, które zajmują myśli niestety. Kiedy tylko mogę wsłuchać się w to wszystko, co dyktuje intuicja i serce, gdy staję w świecie, który rysuje się pod powiekami, kiedy tylko przymykam je, uspakajam się... Na powrót ufam, że naprawdę wszystko może się zdarzyć:-) Sięgam znów po jedną z dobrych myśli na dziś do mojej `Księgi dobrych myśli` i... dobrze mi z nią:-)




 

To niezwykłe, że dziś właśnie mogę przeczytać takie słowa:-)
Dobrze mi w świecie mojej wyobraźni... 
Bardzo:-)

~ bh ~




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 bielhani , Blogger