poniedziałek, grudnia 24, 2018

Cudownych Świąt:-)


Troszkę nie dowierzam, że to już ten dzień, że dziś już zasiądziemy do wigilijnych stołów... U mnie kilka jeszcze rzeczy pozostało do zrobienia. Inaczej niż zwykle jednak odbywa się to wszystko. Z wewnętrznym spokojem, z większą przy tym radością. Jakież to miłe uczucie, móc zobaczyć coś z zupełnie innej perspektywy. Jednocześnie zdać sobie sprawę, jakimi potrafimy być dla siebie surowymi, bezwzględnymi generałami. Wykonujemy rozkazy (własne) automatycznie, słyszymy, że... mogło być lepiej, jest w miarę dobrze, postaraj się mocniej... Przychodziła satysfakcja, kiedy udawało się sprostać. Jednak marzyłam głównie, by odpocząć, pójść wcześniej spać. Dziś, powolutku robię swoje, spraw ubywa tak jak kiedyś, jednak ja czerpię nieporównywalne większą radość z każdej czynności. Rozmyślam przy tym, wspominam, wybiegam w przyszłość, marzę... Słucham pastorałek, przysiadam co rusz z filiżanką kawki czy kubkiem zielonej herbatki. Mogę zapatrzeć się w płomyk świecy... To wszystko jest możliwe, bo nie ma już we mnie napięcia, które towarzyszyło mi od zawsze. Nie przeszkadza mi (i to największy sukces) świadomość, że nie do końca wszystko lśni:-)
Achhh:-) Jakaż to ulga! Uwielbiam, kiedy jest czyściutko i pachnąco. To zawsze będzie dla mnie ważne i tylko  w takim domu będę czuła się dobrze i będę mogła odpocząć. Robię jednak tyle, na ile pozwalają mi siły. Nic ponad miarę:-) A tymczasem, moja choinka przybrała bardzo tradycyjny wygląd. Długo nie miałam na nią pomysłu. Co roku dekoruję ją inaczej. I zwykle przychodziło to łatwo. Tym razem nie czułam ani moich szklanych , pastelowo-miętowych i różowych bombek, ani tych białych retro, ani też serc sporych, które prezentują się cudnie czy też koronek i starociowych ozdób. Stała zatem puściutka, przyodziana w światełka jedynie. Pomyślałam, że ostatecznie sama w sobie jest piękna i może taka pozostać (wcześniej niedopuszczalne!). I przyszło pragnienie, by założyć kolorowe bombki, stare, które miałyśmy w pracowni. Dołożyłam suszone owoce i pierniki... I jest! Po raz pierwszy różnokolorowa:-) I bardzo sielska. Przypomina mi tę domową, z dzieciństwa:-) Brak jedynie papierowego łańcucha:-) Jest jeszcze trochę czasu?:-) Cieszą mnie iglaczki wszelkie, które za kilka już złotych można zakupić na wyprzedażach. Stoją tu i tam i niosą ten świąteczny klimat. Dziś pozostaje jedynie przybrać pięknie stół jadalniany...






Latarenki przyozdobione jodłą nobilisu...



Świece, lampiony...











Na klatce schodowej wieniec zawiesiłam spory.











I nad łóżkiem...



Na stole jadalnianym mój len ulubiony przywieziony z Toskanii.
I to o spełni rolę obrusa dziś.




Pozostaje przygotować zastawę. Troszkę w kuchni jeszcze pobyć i ani się obejrzę, a pierwsza gwiazdka rozświetli niebo za oknem:-)
Pokoju i nadziei w sercu zatem,
chwil radosnych z bliskimi spędzonych
i tylko dobrych dni w nadchodzącym Nowym Roku:-)
Cudownych Świąt Kochani:-)



~ bh ~




5 komentarzy:

  1. Piękny wpis w jedynym takim Dniu.Domek gotowy,rozumiem,że Ty też.Wirtualnie dzielę się z Tobą opłatkiem,przytulam i życzę radosnych,rodzinnych Świąt wielu pięknych chwil i dużo dobrego w Nowym Roku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie dziękuję:-*
    Ciepło pozdrawiam,
    H.

    OdpowiedzUsuń
  3. Magicznie! Powiem Ci, że też tęsknię za kolorową choinką bo od lat mam taką swoją koronkową. Może kiedyś pojawi się ta moja z dzieciństwa bo w piwnicy grzecznie przez długie lata czeka w zapomnieniu.
    Serdeczności przesyłam na ten wyjątkowy świąteczny czas!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja gorąco i świątecznie Ciebie pozdrawiam!:-)
      Cudownie, że Jesteś!
      Hania

      Usuń
    2. Dziękuję z całego serducha!:)

      Usuń

Copyright © 2014 bielhani , Blogger