wtorek, kwietnia 21, 2020

Co by się nie działo...



Kiedy piszę o swoim pragnieniu uwolnienia się od wszystkiego co niepotrzebne i uciążliwe, z czego nie korzystam na co dzień, co zaburza poczucie wewnętrznego spokoju i harmonii, to piszę o sobie i tylko o sobie:-) Każdy z nas jest na zupełnie innym etapie swojego życia. I nigdy, przenigdy nie należy robić niczego na siłę, bądź też sugerować się tym, co robią inni, jeśli nie poczujemy bardzo wyraźnie swoim sercem, że odnajdujemy w czyichś poczynaniach swoją drogę:-) Wyjątkiem są sytuacje, w których krzywdzimy kogoś. Wówczas im prędzej coś się zadzieje w kierunku odmiany, tym lepiej...
Powinno to być spójne z naszym sposobem postrzegania rzeczywistości w tym właśnie momencie. Wiele przemian, jakie dzieją się w nas, są często długotrwałymi procesami, wymagającymi zmierzenia się m.in. ze złymi nawykami myślowymi, do których przywykliśmy przez te wszystkie lata. To właśnie one wprowadzają to całe zgubne zamieszanie w naszych umysłach i sercach. Każdy przecież pragnie być szczęśliwy, czuć się dobrze, nie chować w sercu lęku i urazy... Pragniemy otaczać się dobrymi, pozytywnymi ludźmi, którzy nas budują i wspierają. Jakże znane jest nam jednak to przystawanie na dziejącą się niekorzystną dla nas rzeczywistość. W niechcianych relacjach, z niezdrowym jedzeniem i sposobem życia. Jesteśmy świadomi, że coś lub ktoś nam szkodzi, jednak nie zmieniamy nic. Musi nadejść ten właściwy moment, kiedy poczujemy to wypełniające nas pragnienie zmiany, kiedy niewyobrażalna zdaje się być najmniejsza nawet chwilka w tym co jest... I wówczas nic już nigdy nie będzie takie samo. I nic i nikt nie będzie w stanie powstrzymać naszej decyzji. I to jest najcudowniejsze, co może nam się przydarzyć:-) Chwila, od której krok po kroczku uwalniamy się od złego, czując iż stajemy się przy tym sobie coraz bliżsi, że stajemy po prostu po swojej stronie:-) Wówczas pojawia się wszechogarniająca wdzięczność, że po raz pierwszy staliśmy się naprawdę ważni sami dla siebie:-) 
Na drodze tworzenia swojej nowej rzeczywistości i odbudowywania dobrej relacji z sobą, absolutnie niezbędnie są właściwe autorytety, z którymi poczujemy się dobrze, od których zapragniemy czerpać, u których odnajdziemy tę bratnią energię. Dla każdego będzie to ktoś inny. Ja często dzielę się tutaj tym, co inspiruje mnie i miło mi bardzo, jeśli ktoś również odnajdzie w tym przekazie coś cennego dla siebie. Jednak tak nie musi się stać, bo każdy z nas jest inny i ma inny zupełnie bagaż doświadczeń i przeżyć. Zakładam jednak, że podobna energia przyciąga podobną i skoro już ktoś 'powraca tutaj do mnie', podobnie nam w duszy gra:-) Tymczasem mija powolutku pierwszy spokojny dla mnie dzień w ostatnim czasie... Dziś mogę poczuć jak to jest, wytrwać w czymś bardzo, bardzo trudnym i samemu, nie oglądając się na nikogo, doprowadzić coś do końca. Własnymi rękoma i bardzo ciężką pracą. Sprawiłam to i tym samym jestem silniejsza i mocniej wierzę w swoje możliwości:-) I znów potwierdza się to, w co bardzo wierzę, że wszystko dzieje się po coś. A trudne i wyczerpujące momenty uczą nas najwięcej. Umiem już przystać na to, co niesie dzień-życie, nawet jeśli totalnie rozmija się to z moim wyobrażeniem. A po ostatnich zdarzeniach tylko utwierdzam się w tym przekonaniu. Nie będzie przesadą, jeśli powiem, że nauczyłam się przez ostatni miesiąc więcej o sobie, niż przez całe życie. To cudowne uczucie:-) I było mi dane tego doświadczyć. Pani Pawlikowska zwykła mawiać, że życie w swojej łaskawości podsuwa nam trudne momenty, byśmy mogli się czegoś nauczyć:-) Zasnę z poczuciem, że co by się nie zdarzyło, dam sobie radę... Bo mogę liczyć sama na siebie💗 Jestem wdzięczna za tę cenną bardzo lekcję:-) Tymczasem z tych przyziemniejszych, ale równie ważnych `spraw`:-), odmieniłam nieco kącik wypoczynkowy:-) W dzbanach i słojach kwitnące gałązki... W zamyśle kilka jeszcze zmian...


















Tutaj stanie mój ulubiony stół apteczny:-)
Mierzy 290 cm , ma na całej długości półkę pod blatem 
i dwie szuflady. Jest niezwykły!
Póki co stoi na zewnątrz. Wymaga troszkę pracy. 

Ten zaś przeniosę na taras:-)


Stół stanie na całej długości kuchni. 
Kredens zatem muszę przenieść w inne miejsce.
Czuję jednak, że warto:-)






Kinkiety też wymienię...
Na stare, żeliwne, które zakupiłam jakiś czas temu na Szombierkach.
Są mniej zdobne i jakoś na tę chwilę bardziej wpisują się
w wizję, którą rysuje moja wyobraźnia:-)


Powstanie etykieta OLD MARKET tutaj, na blogu i na IG. 
Będę tam zamieszczać wszystko, co pragnę odsprzedać. 
Będą chochelki porcelanowe, wazy, ławeczki, narzuty i tym podobne:-)
To zalążek być może mojego mini bazarku, 
o którym myślę już od dawna...
Póki co znajdą się tam moje kolekcjonowane przez lata perełki, których zebrało się już za dużo.
Zapraszam:-)


 




~ bh ~


3 komentarze:

  1. Bardzo uważnie czytam co napisałaś,bo w moim życiu też wiele zmian.Są to zmiany i decyzję nie łatwe i czasem smutne ale jednak konieczne,Może i ja poczuję kiedyś prawdziwą wolność.Uwielbiam zaglądać do Twojego domu,zawsze wprowadza mnie w miły nastrój:)))może coś mi się uda kupić na Twoim bazarku:)))Pozdrawiam serdecznie i powodzenia we wszystkich przedsięwzięciach życzę:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Sporo się u Ciebie dzieje Haniu.:) jestem ciekawa stołu aptecznego. Super, że powstanie u Ciebie coś w rodzaju bazarku.:) Pozdrawiam serdecznie.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Hanuś,fajne odświeżające zmiany wprowadziłaś w swoim magicznym domku.I tak to prawda,że jeśli coś zmieniamy w swoim życiu to zawsze jest to proces,czasem bardzo długi i jak podkreśliłaś zależny tylko od nas samych.Obojętnie czy dotyczy rzeczy materialnych czy mają to być sprawy mentalne.Życzę wszystkim zdrowia,Grażyna

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 bielhani , Blogger