piątek, kwietnia 10, 2020

Życie nie jest takie poważne...



Ćwiczę swój umysł. Tak jak ćwiczy się mięśnie. Po wielu powtórzeniach stają się silniejsze i przybierają zamierzoną sprawność i kształt. Dotąd pozwalałam myślom budować swój dzień. A były najczęściej... trudne. Dla mnie samej. Sporo w nich było surowej samokrytyki, porównywania, powrotów do tego, co było, a czego wolałabym uniknąć... Większość mojej energii zatem zużywałam na rzeczy nic nie warte, nieistotne i nie wnoszące niczego dobrego do mojego życia... Dziś zamiast tego, trenuję dobre, pozytywne myślenie. Gdy czuję, że zbliża się znów niechciana myśl, zastępuję ją czym prędzej inną, dobrą, miłą, przyjemną. To bardzo trudne. Wymaga zamiany nabytych nawyków na nowe kody. Po tylu latach to spore wyzwanie:-) Jednak podejmuję je, bo pragnę żyć lepiej i spokojniej. W moim przypadku zdaje się to być jeszcze trudniejsze. Kiedy próbuję się domyślać i rozkminiać wszystko, kiedy myśli napływają jedna po drugiej i nie nadążam sama za sobą, nagle tak po prostu podziękować im trzeba i spowolnić ten cały natłok, a potem jeszcze zastąpić czymś dobrym. Czasem to się udaje. Są jednak momenty, że serce kołacze nie wiedzieć czemu, w żołądku od rana znajomy ucisk utrudnia oddychanie, bez konkretnej przyczyny.
To sprawiają myśli, koncentrują się na tym głównie, co jest lub może być nie tak, dlaczego ktoś postąpił wobec mnie tak, a nie inaczej, czy uda mi się ogarnąć sprawy, które sobie założyłam... Pomaga mi bardzo pewna technika, o której usłyszałam jakiś czas, a którą napotkałam znów w niezwykłej małej książeczce, mieszczącej więcej dobrego i cennego niż dziesiątki innych książek, z jakimi do tej pory się zetknęłam. To kwint esencja wszystkiego dobrego, czego mi potrzeba. "Sztuka prostoty", zakupiona niezamierzenie, sama wpadła mi w ręce. Będzie moim cudownym niezbędnikiem, czytanym wciąż i wciąż. Sposób zaś, który bardzo się u mnie sprawdza, to...



Dodatkowo, widzę siebie silną, bo taką pragnę być, nawet jeśli wszystko we mnie się rozpada. Patrzę w tym trudnym momencie na siebie z boku i wyobrażam sobie, jaką chciałabym siebie widzieć. I to się dzieje. Uspakajam się, unoszę głowę i podaję rękę samej sobie. Wizualizacja to sprawia. Ma ogromną moc sprawczą. Stworzenie obrazu siebie i rzeczywistości, w jakiej jest mi dobrze, to największy sukces. Ważne, by wiedzieć, czego oczekujemy. Nazwać to. Zwizualizować. świat nam to przyniesie. W ślad za myślami i obrazem, który namalowałam w swojej podświadomości, idą konkretne decyzje. Przeróżne, te małe i poważne. Nietylko oczyszczam swój umysł, ale i przestrzeń. Chcę poczuć lekkość i uwolnienie od wszystkiego uciążliwego, czym się otaczam. Za dużo mi przedmiotów i ubrań. Zbyt zdobnie dookoła i natrętnie. Nie potrzeba mi trzydziestu kubków, trzech telewizorów, dwudziestu waz i dzbanów, tyluż sukienek i szali... Tęsknię za prostotą... I wolną przestrzenią. Wiele przedmiotów, nawet (a może głównie) tych starociowych, które wciąż uwielbiam, pragnę przesłać w świat, bo czuję, że komuś innemu przyniosą większą radość. Ja wzięłam już z nich wszystko, co mogłam najlepszego:-) Część z nich podaruję, inne odsprzedam. Pozostawię tylko te, które są mi cenne i z których naprawdę będę korzystać. Tym sposobem nareszcie trafią do użytku przedmioty, których dotąd było mi żal używać. Bo są zbyt ładne, bo bardzo je lubię... Pozostawiałam je na szczególne okazje, w rezultacie stoją bezużytecznie, ja zaś na co dzień korzystam z tych... przeciętniejszych. To niedorzeczne. Skoro celebrować mam każdą chwilkę, skoro życie to to, co dzieje się teraz, a nie co zdarzy się być może, to szklaneczki z lilijkami i sztućce sygnowane ułożę w codziennych szufladkach i półkach. Te na szczególne okazje zaś, przestaną istnieć:-) To co dzisiaj, stanie się szczególne, wyjątkowe, dobre, spokojne, wolne... Sprawom pozwolę toczyć się samym. I kiedy tylko poczuję lęk, przywołam słowa pani Pawlikowskiej... życie nie jest takie poważne, jakie się wydaje💗



~ bh ~




6 komentarzy:

  1. Wiesz Haniu co mi przyszło na myśl po przeczytaniu tego posta? Ile rzeczy mam w domu czekających na lepsza okazję!Czy to przedmiotów czy to ubrań,czy choćby perfum za drogich żeby ich używać na co dzień.A co jeśli nie zdążę z nich skorzystać.Cholerka idę się wymalować,wyperfumować a potem umyję okienko w kuchni i wyjmę ozdoby wielkanocne.Pozdrawiam,ściskam i życzę pięknych Świąt i samych dobrych myśli.Grażyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Grażynko:-) Cudowna wiadomość! Niech tak właśnie będzie! Moje szklaneczki, te naj, już w codziennej półeczce:-) I taką mam ochotę, by tak właśnie żyć:-) Nie czekając na lepsze chwile...
      Całusy świąteczne!:-)
      Hania

      Usuń
  2. Podoba mi się takie podejście do życia:)))Pozdrawiam serdecznie i zdrowych,spokojnych świąt życzę:))))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Reniu dziękuję! Dla Ciebie również radosnych świąt i spokojnych myśli:-*
    Hania

    OdpowiedzUsuń
  4. ojej... ja czerpię siłe z otaczania sie starociami, z zegarów, naczyń , szafeczek, narzut... chyba bym nie umiała... Wesołych Świąt Pani Haniu .. Ula

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie napisane Haniu, oj warto wziąć sobie do serca te słowa i cieszyć się tym, co mamy. Pozdrawiam serdecznie.:)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 bielhani , Blogger