poniedziałek, kwietnia 09, 2018

Poranny impuls



Dziś czuję się jak wędrowiec, który po latach całych tułaczki i poszukiwań, odnajduje swoje miejsce na ziemi... W Białą Niedzielę udałam się na mszę do Starego Bartłomieja. I już wiem, że to moje miejsce. Pragnęłam takiego Kościoła. Pragnęłam takiego przekazu. Kościółek maleńki, klimatyczny, otoczony kamiennym murem, sprawiający wrażenia budowli warownej. Przestąpiwszy jego próg, zaniemówiłam. Sklepienia, łuki, nieprzesadzony wystrój, drewniana, przepiękna balustrada balkonu, ławki, stropy drewniane, lampy sufitowe, trzyskrzydłowy, zdobny ołtarz główny z wizerunkiem Matki Bożej, malowidła ścienne, barokowy klimat, dosłownie wszystko przemówiło do mnie w estetycznym sensie, poruszyło moją wrażliwość i wyczulenie na piękno. Kiedy rozbrzmiały, a raczej kiedy dał się słyszeć subtelny, miły, kojący, anielski powiedziałabym dźwięk organ, poczułam wzruszenie i wdzięczność. Czekałam już tylko na kazanie. I za nie również jestem całym sercem wdzięczna. To taki przekaz, który ubogaca, uczy, rozjaśnia myśli, wypełnia serce spokojem, a nade wszystko przybliża do Boga... Nie sposób mi opisać stanu mojej duszy i poruszenia. Mogę jedynie zachęcić, by choć raz, każdy kto może, przeżył w tym niezwykłym, trzynastowiecznym kościółku mszę świętą. Tylko jedna odprawiana jest w niedzielę. Wyszłam z poczuciem przynależenia do wspólnoty, z sercem pełnym spokoju. W Starym Bartłomieju odnalazłam schronienie dla swojej duszy, ukojenie dla skołatanych myśli. Poczułam się przytulona i przyjęta... 

Tymczasem dziś znów piękny, słoneczny dzień nastał:-) Z rozwartymi na oścież oknami, od samiutkiego ranka oczyszczam swoją przestrzeń.
Przetrzebiam krótko mówiąc:-) Lubię bardzo to wiosenne moje  przebudzenie, a z nim potrzebę, by luźniej nieco wokół było. Uwalniam zatem półki kredensów i szaf od większości bibelotów i drobiazgów. Pozostawiam to, co dla mnie najcenniejsze. Choć to trudne, bo większość, to moje starociowe perełki:-) No ale idą przecież w dobre 'ręce', bo do pracowni:-) I jest już tak, że patrzę i lekko mi na sercu... Oddycham, nie duszę się. Achhh:-)
Na początek łazienka:-) W niej jedynie maleńka roszada. Ławeczka ustąpiła miejsca zydelkom:-) Na nich kilka drobiazgów dekoracyjnie.






Stary pojemnik ceramiczny, wypatrzony na ostatnich starociach,
 a w nim lusterko i szczotka do włosów.


Przegląd kosmetyków zrobiłam przy tej okazji.
Mój niezbędnik pomieścił się w jednym oto naczynku:-)



To wszystko, czego na co dzień mi potrzeba:-)
A zatem: mleczko do demakijażu, płyn micelarny, krem na dzień 
i na noc, serum do twarzy, olejek arganowy, mgiełka do ciała 
i włosów, spiralka do oczu, rozświetlacz w sztyfcie i róż do policzków:-) No i oczywiście, własnej roboty puder transparentny-)
By zmatowić to i owo.
Raz na jakiś czas peeling enzymatyczny i już:-) 
Szminek właściwie nie stosuję, 
błyszczyk wybieram bardzo chętnie.
Ale są, gdyby co:-)
Takie to moje nawyki toaletowo-kosmetyczne:-)
Z łazienki przeniosłam się do salonu i kuchni, 
a tam już prawdziwa rewolucja nastała.
Oj była już potrzebna:-)
Najpierw kredens. Pełen był... wszystkiego.


Teraz mieści jedynie moje wazy, dzbany, sosjery i mleczniki...
Tzn część z nich:-)





Półeczka nad sofą też lżejsza:-)


I kominek...




Na stoliku kawowym waza jedynie ze świecą...


Na stole jadalnianym świeczniki dwa pozostały 
i taca/deska dekoracyjnie.



Na kuchennym stole prawie puściutko:-)




Na szafie kuchennej ułożyłam naczynka moje ulubione:-)



Serwantkę odświeżyłam jeszcze.
Tzn jej zawartość:-)



Usunęłam wszelkie zasuszone hortensje, 
część książek starych, figurki...
Jest już tak jak chciałam, by było:-)
Pracownia domowa również przetrzebiona...
Wykorzystałam ten poranny impuls najlepiej jak mogłam.
A tak oto spędził ten dzień mój psiak:-)





Teraz już zaczynam odczuwać to całodzienne moje krzątanie.
I zawsze, kiedy jakoś tak generalnie porządkuję szafy i kredensy, przywołuję Panią Jandę w jednej z moich ulubionych piosenek...




To poodpoczywam już sobie:-)


~ bh ~




























1 komentarz:

  1. Oj, Haniu Kochana! Z ogromnym zaciekawieniem przeczytałam Twój opis wrażeń z kościółka św. Bartłomieja i... musiałam, musiałam przeczytać to mojemu M. Po wysłuchaniu powiedział: „ Fajna jest” ( To o Tobie) :) Bo my jak wariaci jacyś, krążymy po różnych kościołach w poszukiwaniu takich właśnie wrażeń. Dokładnie poszukujemy tego, o czym piszesz, aby ukoić duszę i przeżyć coś niezwykłego. Musi być stare, klimatyczne z przepięknym wystrojem, muzyką i niezwykłym przekazem… A tu taka perełka gdzieś, całkiem niedaleko...Tak nas zachęciłaś tym pięknym opisem, że pewnie kiedyś tam trafimy :) Co potrafią zdziałać słowa właściwie wyrażone… Dziękuję!
    P.S. Kiedyś napiszę Ci jak w obcym mieście poszukuję lokalu, w którym chcemy usiąść :) Pewnie teraz się uśmiechasz, bo wiesz o czym myślę… pa,pa..

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 bielhani , Blogger