niedziela, lipca 08, 2018

Gubbio


Terza domenica, a zatem trzecia dziś niedziela i ostatni już pełny dzień w Toskanii. I z jednej strony szkoda wielka, bo przecież tutaj mam wszystko, do czego lgnie moje serce, z drugiej jednak, cieszę się na myśl, że wypiję znów kawkę w swojej ulubionej filiżance, że wyjdę raniutko do ogrodu i popatrzę na to swoje, budzące się niebo:-) A tymczasem, pieją w oddali gdzieś koguty, z pobliskich oliwek dają się słyszeć urocze trele, jaśnieje już niebo... Sączę ostatnią tutaj, poranną kawkę. Ta jutrzejsza będzie pewnie wypita w pośpiechu, by jak najwcześniej wyruszyć w drogę. Na dziś kilka jeszcze planów. Zatem minie raczej dość szybko.

Wyjadę spełniona i nasycona zapachami, smakami, obrazami, emocjami i wszystkim, czym tylko Toskania obdarzyć mnie umie. I wiem, że pomimo, iż kusi jeszcze Prowansja i... Andaluzja, to tutaj pozostawiam część siebie. To tutaj rodzą się moje największe zachwyty, tutaj jest mi naprawdę dobrze:-) Wystarczy zboczyć gdzieś, do Umbrii na przykład, to przecież tak niedaleko, a ja odczuwam różnicę. Na stoisku ze starymi lnami z monogramami, na którym w Arezzo robiłam zakupy, podczas rozmowy (na migi, z `tłumaczem`, na przemian z łamanym angielskim), polecono nam bardzo Gubbio, obok Asyżu rzecz jasna, które warto odwiedzić z tych najbliżej położonych, niezwykłych miejsc. Zatem poza granicami już Toskanii. Asyż, ze względu na... nazwijmy to czynniki zewnętrzne, pozostawiam sobie na ponowne odkrycie. Byłam, jednak nie dane mi było poczuć. To jedno z tych miejsc, które wymaga wewnętrznego spokoju, tak by móc snuć się calutki dzień jego zawiłymi uliczkami, co rusz unosząc wzrok z tym znamiennym achhh! Zatem jeszcze kiedyś tam powrócę. A Gubbio... Piękne! Jak każde inne średniowieczne tutaj miasteczko. Podobnie usytuowane, na zboczu wzgórza, otoczone murem. Już z daleka zatem wrażenie robi niezwykłe. Jednak kiedy na co dzień jest się w tak niezwykłym zakątku jak Anghiari, nie wywołuje już tak wielkich emocji. Co nie znaczy, że ich nie ma:-) Oto ono, Gubbio, które powitało nas pochmurnym niebem i ulewnym deszczem:-)





Puste, ciche uliczki... Można by zagubić się w nich na trochę:-)
A potem przysiąść gdzieś w trattorii maleńkiej 
tudzież w caffeterii, 
by poczuć ten prawdziwy, włoski klimat.



Jakiś po drodze znów, sklepik ze starociami:-)







Piazza Grande z panoramicznym tarasem i majestatycznym, średniowiecznym Palazzo dei Consoli robi niezwykłe  wrażenie.
Stąd też podziwiać można panoramę całej okolicy.
Budowla widoczna jest już  z daleka.
Nie udało nam się zobaczyć jej wnętrza, 
a zatem kolekcji muzealnej ukazującej historię lokalną i kulturę:-(
Sjesta rzecz święta!














Dotknęłam zaledwie tego, co oferuje Gubbio. Dobrze było by odnaleźć każdą katedrę i kościółek, każdy z tych zabytków, o których szepczą przewodniki. Ale nie. Nie tym razem. Pragnęłam pobyć tak zwyczajnie w tym leniwym, średniowiecznym zakątku Umbrii. Pozwoliłam nieść się stopom i  wewnętrznemu instynktowi. A miasteczko samo rozpościerało przede mną swoje piękno, dalekie od tłumów, a przez to właśnie bardziej dla mnie włoskie i niezwykłe... 


W walizkach pamiątek kilka, w papierowych torbach 
 wino już czeka, by bezpiecznie gdzieś usadowić je w samochodzie.
Sery, chipsy anyżkowe i kilka słoiczków figowego dżemu...
Dziś planuję zakupić suszone figi jedynie.
Może gazetkę jedną jeszcze?:-)
I wiem, dobrze już to wiem, że... to samo wino i ten sam ser 
i wszystko, czego tutaj doświadczam i przeżywam, 
tak bardzo inaczej smakują już poza Toskanią.
Zapasy jednak poczynione,
bo jakżeby inaczej:-)
W sercu zaś... wdzięczność, za te kilka, cudownych, 
toskańskich  chwil, do których powracać będę długo i chętnie 
 w swojej, pełnej staroci i kwiatów codzienności:-)♡

Dziś jakoś tak nasuwa mi się...





~ bh ~





1 komentarz:

  1. Bo podobno wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej :) Wracaj szczęśliwie Haniu, a potem delektuj się niezapomnianymi wrażeniami! Uściski przesyłam Pola :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 bielhani , Blogger