środa, września 19, 2018

Prowadzę siebie za rękę



Bardzo głośno wszędzie o zakończeniu lata, jesienne inspiracje na każdym już niemal kroku można napotkać... Nawet sama dyńki i wrzośce zakupiłam wcześniej niż kiedykolwiek. I jakoś tak naturalnie ten porządek rzeczy przyjmuję. Nie buntuję się. Czekam. A właściwie chłonę każdym zmysłem to co jest:-) A jest wprost cudownie:-) Aura rozpieszcza:-) Przyroda obdarowuje obficie swoimi skarbami. Wschody słońca  nie mają sobie równych. Niezwykły czas:-) A zmieniło się chyba tylko jedno. Cieszę się tym co jest, bez lęku, że za chwilkę skończy się. Wcześniej ten strach przed zakończeniem lata na przykład, przesłaniał to wszystko piękne, co jego schyłek ofiarowuje. I zamiast czerpać, rozmyślałam jak to będzie bez niego... Podobnie zresztą w życiu. Drżałam o wszytko dobre i piękne, bo ulotne, zamiast cieszyć się, że jest i tylko to. By potem jedynie ułożyć to w sercu i powracać wspomnieniem z bijącym sercem do każdej z tych cennych chwil. A zatem wszystko rozgrywa się w głowie. A ja krok po kroczku przemieniam swoje myślowe nawyki, wraz z tym zmienia się postrzeganie i samopoczucie. Na o wiele lepsze:-) To znów krok ku wolności. Tej szeroko pojętej. Wyzwalam się  z sieci nagromadzonych przez lata, wewnętrznych uwarunkowań, z tych wszystkich supełków wyplątowuję swoją duszę:-) I tutaj zawsze już będę nucić panią Celińską... `W supełkach byłam cała, lecz się wyplątałam...` A było ich naprawdę sporo. Wciąż są, ale zauważam jak same, jeden po drugim znikają. Czuję, że sama decyduję, jak będę się czuła. I tak mi z tym dobrze:-) Dotąd poddawałam się posłusznie tej smutnej, cierpiącej i samotnej (tutaj jest całe sedno) dziewczynce we mnie. Jestem bliżej siebie, daję sobie prawo do własnych emocji, jednak potrafię już poprowadzić siebie za rękę, kiedy pojawia się ten melancholijny ton.
Czasem i trudniejszy jakiś moment. Bo przecież codzienność przynosi i takie. Póki co jednak, cudowny brzask obwieszcza budzący się dzień. Odczuwam wdzięczność, zachwyt niepomierny i radość. Bo oto przede mną nowy dzień:-) W nim wszystko może się zdarzyć. Zależy w dużej mierze ode mnie, jaki będzie. A chcę by był dobry i piękny:-) Piękny już zaczyna być:-) Nigdy nie napatrzę się na to wczesnoporanne niebo. Każdego dnia z taką samą zachłannością i podziwem przeżywam moje poranki. Nie zamieniłabym ich na żadne inne dobra. Na nic:-)








Dobrze mi, gdy raniutko w piecu dochodzi chleb albo szarlotka:-)
Wspaniałą, szybszą alternatywą są ciasteczka maślane 
i to one często goszczą na moim kuchennym stole...


Dziś znów zatęskniłam za tym smakiem...
I oto są:-)


Świece rozświetlają ciemne o świcie wnętrze domu 
i tlą się jeszcze długo potem...



Zasuszony i świeży len, uwielbiam:-)



Miłego dzionka wszystkim:-* 





~ bh ~

p.s.


Prawie codziennie zamieszczam posty na Instagramie. Zapraszam:-)














1 komentarz:

  1. Tobie Hani też miłego dnia życzę:)))Pozdrawiam serdecznie:)))))

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 bielhani , Blogger