niedziela, lutego 11, 2018

Pięknie mi


Pierwsze co dziś zrobiłam po zaparzeniu kawki, to odszukanie jakichś informacji na temat wiosennej aury. I okazuje się, że już pod koniec lutego  poczujemy przyjemny powiew wiosny. Ta prawdziwa, nadejdzie w drugiej połowie marca:-) Termometry wskażą powyżej 10 stopni, nawet 15:-) Zatem jeszcze tylko miesiąc! Serce skacze z radości na myśl o miłych, słonecznych porankach i dniach. Widzę już pąki drzew i kwiatów dookoła... Achhh! Cudowna perspektywa:-) Tymczasem zimny, lutowy poranek, ze słońcem jednak:-) Cienie tańczą na ścianach i meblach... Sączę bez przekonania troszkę już tę moją kawkę parzoną i czekam bardzo na tę prawdziwą, z mojego ekspresu. Jeszcze kilka dni:-) Powróciłam znów muzycznie do pani Celińskiej. Kolejna moja odmiana po przyjeździe:-) Od dość dawna nie wyjmowałam z odtwarzacza w samochodzie płyty Ani Dąbrowskiej. Na wszystko mam ochotę spojrzeć na nowo i tak mi z tym dobrze:-)




Po starociowej sobocie nastała taka też i niedziela:-)
Poczułam znów ten prawdziwy, starociowy klimat.
Tego było mi trzeba-) 
Coś niecoś wynalazłam dla siebie. Kilka osób spotkałam, z którymi zawsze tak miło mi zamienić choć kilka słów:-) W promieniach porannego słońca, wracałam szczęśliwa cała:-) Znów tak dobrze rozpoczął się mój dzień:-) 
A dziś zauroczył mnie ten kuferek, prawdopodobnie po jakimś instrumencie.


Podstawa starego świecznika:-)
Mam na nią co najmniej kilka pomysłów.



Pojemniczki na przyprawy i ceramiczne naczynie:-)
Przemawia do mnie bardzo jego kolorystyka.


Mydelniczka emaliowana to oczywista sprawa:-)
Ile by ich nie było, nie sposób przejść obojętnie:-)


Sygnaturka na kuferku.


Moździeżowy tłuczek.



I nogi od szafy/kredensu z wczorajszego wyjazdu:-)


Wracając, zajrzałam do osiedlowego sklepu. 
Zakupiłam białe tulipany i coś, 
co przywołuje ten niedawny jeszcze, letni czas:-)



Pierwsza odsłona dolnej części świecznika, 
zakupionej na dzisiejszej giełdzie:-) 
Widzę ją raczej jako przysufitowe wykończenie lampy wiszącej.




Tłuczek dołączył już do pozostałych, sobie podobnych...





Pojemniczki póki co na jednej z kuchennych półeczek:-)
Czyściutkie i bez etykietek.





Pojemnik/butelkę zdążyłam już zbić i pokleić:-)



Mydelniczka trafiła do jednej z łazienek:-)




Kuferek póki co na pierwszym lepszym stoliku:-)





Hmmm, zamknięty na cztery spusty:-)
Trzeba mi odnaleźć odpowiedni kluczyk...
Tymczasem nastała pora, kiedy zaczyna burczeć w brzuchach,
 tak obiadowo:-)
Z większą niż zwykle chęcią idę zatem do kuchni:-)

A dziś zachwycam się niezwykłym głosem pięknej Guadalupe...



Piękngo, niedzielnego popołudnia wszystkim:-)


~ bh ~



4 komentarze:

  1. Troszkę Ci Twoich giełd starociowych zazdroszczę:)))piękne rzeczy zakupiłaś i jak zawsze cudnie wpasowałaś w swój dom:)))Pozdrawiam serdecznie i miłego tygodnia życzę:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy zdarzyło Ci się kiedyś wrócić ze staroci z pustymi rękoma? Bystre oko Masz i zawsze coś wypatrzysz! Fajne rzeczy,zazdroszczę Ci mydelniczki.No i byle do wiosny! Gorąco pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Achhh...jak pięknie! Piękne przedmioty, piękna muzyka, wszystko współgra cudownie! Zazdroszczę pojemników metalowych- obłędne! I w ogóle podziwiam Cię Haniu za tę nieprawdopodobną ilość rzeczy, które gromadzisz :) Potrafisz je cudownie zestawiać- fakt! A mnie niezwykle miło te aranżacje oglądać :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Będę powtarzać w nieskończoność, uwielbiam te Twoje powroty ze staroci:)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 bielhani , Blogger