sobota, lipca 01, 2017

Ostatni poranek w Montegufoni i kilka obrazów z Chianti

 

Odczuwam dotkliwie swoje bardzo ograniczone możliwości, zarówno w słowie jak i w obrazach, by wszystko co tutaj przeżywam i czego doświadczam, opowiedzieć. Tak bardzo chciałabym podzielić się tym wszystkim najlepiej jak tylko potrafię, jednak mogę przekazać zaledwie namiastkę obrazów, emocji i tego, co tutaj odkrywam. Tak bardzo życzyłabym wszystkim, by mogli tutaj przyjechać i po prostu poczuć to co ja... I tak miło mi, że przywołałam czyjeś wspomnienia z pobytu tutaj, bądź że na miarę swoich możliwości jednak, choć ździebełko tej pięknej i dobrej energii przekazuję dalej... A wczorajszego dnia odbyliśmy wycieczkę do regionu winiarskiego Chianti:-) Bardzo chciałam tam pojechać. I cudownie mi na sercu na wspomnienie wczorajszego dnia. Dzięki Chianti i wszystkiemu, co po drodze:-) To jeszcze poranny widok z tarasu Castello di Montegufoni.


I w drodze już do Chianti...


























Dotarliśmy:-)





Sieneńskie ponforte:-) 
Jeszcze tutaj nie jadłam. Wciąż poznaję nowe smaki
i tyle jeszcze czeka:-)


Sklepiki z oliwami.



I takie z włoskimi wędlinami. A w nich szynki dojrzewające,  salami...
Można popróbować na miejscu:-)
Odmian i gatunków salami Włosi sporo mają.
Właściwie każdy region może poszczycić się własnym.
Wędlinę tę klasyfikujemy jako kiełbasę. Wytwarzana z surowego mięsa,
suszona w chłodnym, przewiewnym miejscu od kilku tygodni do kilku miesięcy.
Im dłużej suszona tym twardsza.
Napotyka się tutaj salami z nalotem z pleśni. To efekt naturalnych procesów. Nie bez znaczenia zresztą, gdyż zabezpiecza wędlinę przed zepsuciem i wzmacnia jej smak.
Osobiście nie przepadam za wędlinami, kilka cieniutkich plasterków jednak posmakowałam:-)


I kapciuszki urocze słomiane.
Te z wierzchu już są moje:-)
Średnio wygodne, ale co tam, piękne za to:-)



Sklepiki z galanterią nocną i ręczniczkami...




A za oknem balkonowym uroczy dziedziniec:-)



Restauracje...



Jak na winiarski region przystało, sklepy z winami:-)
Po drodze sporo też szyldów mijaliśmy informujących o możliwości posmakowania i zakupu wina.




Kupiliśmy to:-)
Choć w domu spory zapas tych z lilijkami już poczyniony:-)




A to mój przysmak:-) Odkryłam go w Vinci. 
Określiłabym go jako słodkie chipsy z anyżem.
Pycha:-)




Nie sposób nie spocząć w jednej z restauracji
na maleńkie espresso i pyszne co nieco:-)



Smak włoskiej espresso przewyższa wszelkie inne...



W oczekiwaniu na spaghetti, bruschetta:-)


Resztkę pysznej oliwy, można wyjeść przy pomocy weka:-)



A zatem wypiłam pyszna espresso, zjadłam bruschettę, wypiłam lampkę winka Chianti, posmakowałam spaghetti all pomodoro, najpyszniejsze  jakie jadłam i dobrze, że porcja nie za duża.  Nie potrafiłabym pozostawić ani krzty:-) 
Wspaniale spędzony czas, z niezapomnianymi smakami i widokami. 

A dziś  walizki czekają już spakowane. Opuszczamy nasze Montegufoni.
Miejsce niezwykłe, do którego całym sercem pragnę kiedyś powrócić.
Wyruszamy do Arezzo, na prawdziwą, starociową ucztę:-)

Pięknego dnia wszsystkim:-)

~ bh ~



2 komentarze:

  1. Pięknie relacjonujesz:)))ciszę się że mogę razem z Wami troszkę pozwiedzać nic to że tylko wirtualnie:))))bardzo jestem ciekawa Twoich wrażeń z tej wielkiej uczty starociowej:))))Pozdrawiam serdecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Reniu:-)
    Pozdrawiam gorąco,
    Hania

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 bielhani , Blogger