sobota, lipca 15, 2017

By odwrócić myśli

  

Każdej nocy zasypiam z sercem pełnym nadziei na nowy, lepszy spokojniejszy emocjonalnie dzień, w którym miejsce jakieś dla siebie odnajdę i radość z jednej choć drobnej rzeczy... Tymczasem wszystko dzieje się jakby obok mnie... A kiedy już wydaje mi się, że jest odrobinkę lepiej, łzy na nowo płyną po policzkach... Z tęsknoty za tym co bezpowrotne i z niedowierzania, że tak się stało... Wczoraj jednak pierwszy taki moment nastał, kiedy odwróciłam swoje myśli, a zajęły je kwiaty, mój ogród... Najpierw kroczek w kierunku leżaczka, zapach lawendy skusił na tyle, by podejść, poprzyglądać się i upoić zmysły tą niezwykłą, subtelną wonią... Dalej już myśl zrodziła się, by kilka tych cudownych krzewinek w donicach przy tarasie ułożyć, bo ta część ogrodu bez kwiatów zupełnie. Potem o bukszpanach przypomniałam sobie, że przecież dawno już w donice miałam je włożyć, bo marnieją w gąszczu malin i hortensji przy domku narzędziowym... I tak to niespodziewanie ból głowy ustąpił, oczy odpoczęły i serce ukoiło się nieco...
Przy tarasie zaś kilka donic stoi i cieszy moje oczy:-) Trzy bukszpany zostały jeszcze do wysadzenia, ale donice dokupić trzeba będzie. A słońce tak pięknie wczoraj towarzyszyło mi przez calutki czas. Dziś ponuro już i mokro...







Dziś nowy już dzień, nie zobaczę jak wyłania się zza horyzontu okrąglutkie, oślepiające światło... Niebo szczelnie zasnute chmurami. Zapalę za to świece, spróbuję poczytać zakupioną przed wyjazdem na wakacje "Biel" Marcina Kydryńskiego. Do gazetek moich zajrzę może. Już wiem, że da się nie myśleć...










A książką zachwycam się z wielu powodów. Z tych estetycznych na początek, bo i przepięknie wydana i zdjęcia niezwykłe zawiera. Ponadto dar słowa autora książki, a przy tym malownicze opisy zjawisk i wydarzeń sprawiają, że z zaciekawieniem wczytuję się w każde słowo, bez wysiłku też mogę dzięki temu zobaczyć każdy opisywany obraz 
(pomijam jedynie i ani na chwilę nie próbuję wyobrażać sobie opisywanych potworności, jakie zadawali sobie niektórzy,
książkę czytam zatem wybiórczo...).
"Biel" jest tak naprawdę osobistą opowieścią autora o Afryce, kontynencie który zachwyca, ale też jednocześnie przeraża...
W skrócie i powierzchownie bardzo można by rzec. 

Przy tej też okazji, rozmyślam nad własną ułomnością i niedoskonałością w zakresie ubierania obrazów w słowa. Tyle czasem chciałabym opowiedzieć i opisać, podzielić się swoim zachwytem... 




 Wyobrażam sobie gąszcz tych tropikalnych kwiatów...




I choć nie jestem nawet w połowie, już wiem, że warto było i wdzięczna jestem za tę jedną jedyną, jakby czekającą na mnie, zakupioną zupełnie przypadkiem przy okazji innych, przyziemnych bardzo rzeczy, 
w jednym z dyskontów książkę...
Pamiętam, że poczułam żal, że tak niegodnie poniewiera się coś tak pięknego, a przez to też póki co dla mnie, wartościowego...
Trafiła jednak tym sposobem w moje ręce, 
może tak właśnie miało być...


Jeden z rozdziałów książki nosi tytuł "Minione":-) 
Podobnie jak płyta Ani:-)



Dobrego dnia wszystkim🌞

~ bh ~













6 komentarzy:

  1. Wiem jak trudny to czas po stracie kogoś bliskiego.Dobrze wtedy zająć czymś myśli i ręce,łatwiej znieść ból.Pozdrawia Cię serdecznie i spokoju życzę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Reniu Kochana, dziękuję!
    Hania

    OdpowiedzUsuń
  3. Niedawno straciłam mojego kolegę był kilka lat młodszy ode mnie. Widziałam jak zmienia go choroba. Od diagnozy minęło zaledwie pół roku. Nasi synowie przyjaźnią się. Długo nie mogłam pogodzić się z tym że nagle go nie ma. Uśmiech nigdy mu z twarzy nie schodził.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Basiu:-) Takie emocje i okoliczności, choć bardzo nie chcemy, prędzej czy później dotykają każdego z nas... Przykro mi, że doświadczyłaś tej straty i trudnej do zastąpienia pustki....
    Pozdrawiam gorąco,
    Hania

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi przykro, wyrazy współczucia. Iwona J.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 bielhani , Blogger