wtorek, stycznia 30, 2018

Oswajam, poznaję, smakuję...


Sukces. Dziś przebudziłam się już wczesnym rankiem:-) 5.30, a ja wciąż przeliczam. 10.30 moja. Choć właściwie bardziej moją teraz jest 5.30. Niech tak zatem pozostanie. Tak jak i niech sobie są moje włosy takie właśnie... Nie będę walczyć z nimi. Pod wpływem deszczu czy wilgotności takiej jak tutaj, skręcają się na wszystkie strony:-) Zabrałam ze sobą prostownicę, jednak nie sposób wciąż ich prostować. Polubię siebie taką. Przynajmniej spróbuję:-) Za oknem też jakby dziś spokojniej. Wczoraj dał się słyszeć w nocy i nad ranem silny wiatr. Front ten ma się uspokoić, dziś będzie już tylko słonecznie i bezwietrznie. Od miesiąca, co nie zdarza się właściwie, padało tutaj i wiało. Jednak wygląda to tak, że w jednym momencie jest bezchmurnie i słonecznie, za chwilkę niebo szarzeje i leje jak z cebra. Nikt na to nie zważa. Dzieci jak bawiły się i pływały w basenie tak wciąż tam są. Swoją drogą wspaniała okazja by poczuć ciepły deszcz na sobie i za moment dać osuszyć się gorącym promieniom:-) To region oceaniczno-morski, stąd tak nagłe zawirowania pogodowe. Jednak jeśli jest deszcz, to krótki i intensywny po czym znów świeci słońce. Zbawienny klimat dla tutejszej przyrody.
Temperatura przez cały właściwie rok utrzymuje się tutaj na poziomie 27-30 stopni. Idealnie. Latem, a właściwie podczas pory suchej (tutaj nie ma podziału na pory roku, jest pora sucha i pora deszczowa, co nie ma nic wspólnego z padającym przez cały dzień deszczem), jest cieplej. Zatem styczniowo-lutowa aura jest chyba najlepsza. I tak na te kilka popołudniowych godzin, tuż po obiedzie, muszę ukryć się w pokoju. Przy bezchmurnym zupełnie niebie i ostrym jak dla mnie słońcu, opadam z sił. I za każdym razem mamm poczucie, ze znów pozwoliłam sobie na zbyt wiele podczas posiłku. Nie umiem się oprzeć, kiedy tyle wszystkiego pięknego i pysznego kusi... Za każdym razem sięgam po owoce. Nawet jabłka mają bardziej jabłkowy smak i zapach. Jednak mój nr jeden to passiflora (marakuja), tutaj chinola i ananas. Oba niezwykłe, intensywne, soczyste, najmocniej wpisujące się w moje podniebienie:-) 



Bezy lubię od zawsze:-)
Na moje szczęście i nieszczęście, tutaj są przepyszne.

Popróbowałam też tych nieznanych mi zupełnie smaków, caramboli np. Piękny, słodko-kwaśny owoc, doskonały jako dekoracja potraw. 




Na moim talerzu wszystko naraz:-) 
I sushi i wisienki kandyzowane i ananas i paluszek z ciasta francuskiego faszerowany... czymś:-)
Wszystko zachwyca intensywnością barw i smaków.

I oczywiście soki Z tropikalnych, tutejszych owoców. Bardzo orzeźwiające, sycące, przepyszne. 
Już wiem, że tego właśnie i słońca, 
w moim świecie będzie brakować mi najmocniej... 







Wyszukuję też miłe dla oka akcenty dekoracyjne w pokoju. 
Nie moje to zupełnie klimaty,
ale nie męczę się tutaj.
Jednego/pierwszego dnia potrzebuję zawsze,
by oswoić wnętrze, rozeznać,
ułożyć wszystko po swojemu i zagospodarować...



Moje koronki przyjechały oczywiście ze mną...
Bardzo powstrzymywałam się przed zabraniem choć skraweczka lnu.
By na stoliczek zarzucić jakiś np:-)





Sceneria za oknem jak z dżungli.
Do tego od wczesnych porannych godzin, 
ten niezwykły świergot nieznanych mi ptaków.




Pierwszym zawsze krokiem w zagospodarowywaniu 
i oswajaniu nowej przestrzeni,
jest usunięcie z łóżek kocy, narzut i poduszek,
które znajdują się na nich dekoracyjnie.
A to oznacza, że nie są raczej zmieniane.



Przesyłam choć namiastkę słońca tą drogą wszystkim🔆
Choć w moim prawdziwym świecie już późny wieczór...





~ bh ~






1 komentarz:

  1. Jest pięknie. Odpoczywajcie i wracajcie pełni wrażeń i radości.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 bielhani , Blogger