środa, stycznia 31, 2018

Głowa pełna myśli

  
Kiedy ma się tyle czasu dla siebie i nic nie czeka, nie nagli, można obmyślać i rozmyślać do woli. I tak wracam wciąż do pracowni, planuję jak może toczyć się w niej życie... Za chwilkę znów uświadamiam sobie, jak bardzo ograniczają wyobraźnię, pomysłowość i spontaniczność w takiej zwyczajnej codzienności nasze przyzwyczajenia, nabyte i wyuczone normy i zasady... Jak niewiele potrzeba, by urozmaicić wszystko to, co tworzy naszą teraźniejszość. Część z nich jest oczywiście dobra i niepodważalna. Ta dotycząca systemu wartości na przykład. Jednak jedząc dziś zupę, tutejszą, przypominającą w smaku grochową, w konsystencji gulaszową, wyławiając z niej kawałeczki bananów, ananasa i czegoś na kształt ziemniaków, doznaję miłego olśnienia, że wszystko może mieć znacznie ciekawszą i nieoczywistą barwę i smak. Wszystko jest możliwe.
Podobnie jak w mojej dzisiejszej miseczce zupy, w życiu również możemy doświadczać wszystkiego, wystarczy otworzyć się na świat, na to co nas otacza. Mogłabym zwyczajnie zrezygnować z nowych smaków. Nie znam ich przecież, bezpieczniej byłoby poprosić o spaghetti czy risotto. Tylko kiedy pomyślę, ile nieodkrytego i pięknego roztacza przede mną życie i świat... Kiedy uświadomię sobie, że tylko niewielką cząstkę będzie mi dane odkryć i doświadczyć, z jeszcze większą zachłannością sięgam po wszystko, co podsuwa mi dzień. Nie tylko ten tutaj. Nie w znaczeniu takim, że muszę korzystać z wszystkiego co oferuje hotel. Program jest tak bogaty, że nie sposób z wszystkiego skorzystać. Joga, warsztaty przeróżne, kurs tańca, gry, zabawy, masaże, aerobik i co tylko tam dla ciała i duszy można wymyślić. Na co dzień również nie gnam z kursu na kurs, nie o to chyba przecież chodzi. Kiedyś czując presję, czułam lekkie wyrzuty, że nie korzystam z wszystkiego. Dziś świadoma siebie bardziej niż kiedykolwiek wiem, z czym mi dobrze i po to sięgam. Dziś potrzeba mi słońca, szumu fal, piasku pod stopami... Wszystko to opatrzone niezwykłą dla oczu scenerią... Tego mi potrzeba:-) Tym się cieszę. To chłonę. Odpieranie presji, to kolejne moje myśli. Nie przyjmowanie za swoje czyichś wyobrażeń. Jeśli idą w zgodzie z moimi, to dobrze. Jeśli kompletnie czegoś nie czuję, potrafię to pozostawić. Bez wewnętrznego niepokoju, napięcia i wyrzutu, które zawsze w takich momentach mi towarzyszyły. I to niosące spokój niemyślenie, co na to inni... Tak więc bezwstydnie leniuchuję, nie ćwiczę, nie biegam... Czytam, wpatruję się w bezchmurne niebo, słucham śpiewu ptaków, brodzę w morskich falach... I to zabiorę ze sobą do mojego świata. Za tym tęskniłam najmocniej. Jeszcze długo przymykając powieki będę widzieć, słyszeć i czuć to wszystko. Z miłą świadomością, że jeszce trochę i nadejdzie wiosna:-) 





~ bh ~







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 bielhani , Blogger