sobota, kwietnia 01, 2017

Sezon tarasowy


Jak dobrze, że niektóre sklepy z materiałami budowlanymi czynne są od godziny szóstej:-) Wczoraj zmęczenie nie pozwoliło mi już na zrobienie ostatnich (mam nadzieję) zakupów do pracowni. Wyruszyłam zatem do sklepu przed dzisiejszą giełdą staroci. Ostatnie 10 litrów farby:-) Miłe bardzo uczucie. Wszystko wskazuje na to, że remont dobiega końca:-) Przynajmniej ten oficjalny. Same jeszcze będziemy dopieszczać wszystko powolutku. Najważniejsze, że już nikt obcy nie będzie nam się kręcił pod nogami. Mój dzisiejszy wschód słońca po wyjściu ze sklepu:-)



Był zapowiedzią pięknego, słonecznego dnia:-) 
Dziś po raz pierwszy można było przez dłuższy czas pozostać
na zewnątrz w krótkim rękawku. 
Cudowna aura:-) W takiej czuję się najlepiej. 
Na dzisiejszych starociach nic szczególnego nie znalazłyśmy. 
Jednak jak zawsze po nich, czuję się cudownie. 
Po powrocie miałam ogromną ochotę ustawić już mój kredens
w salonie. Umyty i przeszlifowany, czeka w garażu. 
Kusi mnie jednak, by coś jeszcze z nim zrobić.
Zamiast tego jednak, zabrałam się za porządkowanie tarasu 
i przygotowanie go do sezonu. W zakres dzisiejszych prac weszło umycie całego tarasu i stworzenie na nim ogólnie miłej oprawy, mycie/doszorowywanie po zimie  mebli ogrodowych i ogólnie usunięcie wszelkich pozimowych akcentów (kosz z drewnem tak mi się właśnie kojarzył).  
Jednym słowem, by przyjemnie spędzać na tarasie poranki, popołudnia 
i wieczory ewentualnie:-)
Kilka też starociowych moich zdobyczy ułożyłam tu i tam.
Drewniana skrzyneczka na przykład, pięknie sprawdza się z kwiatami,
ze świecami, jako skrzynka na narzędzia...
Szerokie zastosowanie zatem jednej, niepozornej, zniszczonej dość mocno niestety skrzyneczki.
U mnie póki co w takiej odsłonie.







Stokrotki dużo lepiej czują się na zewnątrz. 
Większość z domu trafiła już na taras i do ogrodu.



Tak lubię ten cały mój tarasowo-ogrodowy anturaż:-)







Troszkę przy tej okazji poprzemieniałam:-)
Ławeczki, mała i duża zmieniły miejsca. 

 


I ta miła świadomość czyściutkiego pod stopami tarasu...


Ławeczka z bocznego tarasu trafiła też w inne miejsce. 
Wymaga odnowienia po zimie, będzie sobie czekać poniżej tarasu.


Moje gapy:-)


Doskonale wykorzystałam już jeden z elementów żeliwnych, przywiezionych dziś z giełdy. 
Okazał się być wspaniałym antidotum na wiatr, 
rozwiewający strony moich magazynów:-) 


I już z kubkiem ciepłego mleczka z miodem i masłem
(piłam takie w dzieciństwie), 
poprzeglądałam sobie wnętrza i dekoracje przeróżne.
Tak na domiar miłych dzisiaj chwil:-)




Miseczka zakupiona wczoraj, doskonała na bakalie na przykład:-)



Najbliższe dni pod znakiem takich oto, 
przyjemnych bardzo poczynań upłyną.
W kierunku układania, przemalowywania i przemieniania niektórych 
z moich perełek:-)
A dziś pójdę spać z kurami.
Starocie, choć miłe bardzo, wyczerpują jednak.
Zatem z jedną nogą w wiadomym miejscu, 
pięknego wieczoru życzyć pragnę wszystkim😉

Wraz z mlekiem z żółtymi na powierzchni oczkami i słodkim posmakiem miodu, niosącym bliskie sercu wspomnienia domu rodzinnego, powróciła również piosenka, słuchana często przez moją kochaną mamę:-)





 ~ bh ~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 bielhani , Blogger