piątek, czerwca 16, 2017

Tak dobrze mi

 

Bywają momenty, kiedy uświadamiam sobie mocniej, jak niewiele  potrzeba mi, by czuć się dobrze. By oddychać pełną piersią.
By poczuć, że żyję...
Tak właśnie się czuję:-)
Od samiutkiego ranka wczoraj, z lekkim, spokojnym sercem, otulona słońcem i zasłuchana w melodie ulubione.
Wspólnie spędzany czas z moim synkiem:-)
Bez pośpiechu, pośród miłych zajęć i z pysznym co nieco:-)

Wspólnie przyrządzony posiłek, celebracja każdego kęsa, potem jeszcze cała reszta dnia razem:-)
Troszkę w pracowni, troszkę w ogrodzie...
A uwieńczeniem tego miłego czasu, wieczór filmowy:-)
To też pierwszy posiłek przy moim nowym, tarasowym stole. Udało mi się wypatrzeć chyba odpowiedni na tę chwilę.
Poprzedni stół trafił już do pracowni, 
posłuży jako kolejny blat roboczy.
I cieszę się bardzo tym, jak jest teraz. 
Blat stołu komponuje się z odcieniem tarasu, a i ogólnie 
z ławeczką jakoś lepiej i estetyczniej współgra.
Nasz wczorajszy, bardzo grillowy, pierwszy na nowym stole posiłek:-)
W promieniach słońca, a i z racji święta, w ciszy niezakłóconej niczym.
Na początek lemoniadka oczywiście:-)







I nasze grillowe jedzonko:-)
Ziemniaczki w folii z masełkiem, filet z kurczaka,
(czyli to, co dzieci lubią najbardziej) i kilka listków rukoli:-)



A w międzyczasie, mój mały Kucharz przyrządził domowe chipsy:-)



Choć stronię od tego typu przekąsek, tym nie mogłam się oprzeć:-)
Pycha!
Podpatrzyłam i mogę podzielić się przepisem:-)
Obrane ziemniaczki kroimy obieraczką na cieniutkie plasterki, 
po czym zanurzamy w wodzie, by wypłukać skrobię. 
Po osuszeniu na ręczniku papierowym smażymy na głębokim tłuszczu...





To co trudno już skroić, można wykorzystać jako frytki:-)



Rozważam nową etykietę zatytułowaną: Filip gotuje:-)


A nad nami takie oto niebo:-)



Cudowny, zapisany w sercu dzień:-)
Jak i nieplanowany ostatnio spacer...
 A przy jego okazji pyszny deser i lemoniadka w ulubionej mojej kawiarence, mieszczącej się nieopodal pracowni:-)
Niezapomniane chwile...




A dziś rozglądam się dookoła i stwierdzam, że jakoś tak nieplanowanie, kolor różowy zagościł u mnie wśród kwiatów na tarasie i w domu. Właściwie to on dominuje na tę chwilę:-)
Jasno-różowe pelargonie i róże tu i tam,
tworzą sielsko-wiejski klimat:-)


Dwa wiszące grzybki, widniejące za oknem tarasowym, to (niestety nowoczesne bardzo), grzejniki zewnętrzne. 
Tak, na zimniejsze dni i wieczory:-)


















































W sercu wciąż ze wspomnieniem wspaniałego koncertu, w którym kilka dni temu miałam ogromne szczęście i zaszczyt wziąć udział, 
jedna z piosenek:-)
Trudne do wyrażenia emocje... 
Wzruszona i cała wdzięczna, że były mi dane, nucę sobie...

Biegnę kiedy wstaje świt,
Biegnę brzegiem morza boso,
Biegnę w pulsie mojej krwi,
Biegnę z wiatrem mego losu,
Biegnę lekko i bez planu,
Biegnę długo, biegnę chciwie,
Biegnę w rytmie oceanu,
Biegnę wdzięczna i szczęśliwa,
Bo słyszę głos – głos wiatru, piasku i fal,
Co uspokaja mnie...


Cudownego dnia wszystkim💗

~ bh ~

2 komentarze:

  1. Pięknie dzień spędziliście:))ja niestety z powodu migreny przeleżałam w łóżku większość dnia:((ale na szczęście już mi przeszło:)))widzę że nowa Weranda Country już u Ciebie jest,mnie też dzisiaj córka kupiła:)))zdolny kucharz z Twojego synka:))Pozdrawiam serdecznie i dobrej nocki życzę:))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Reniu Kochana:-) Tobie również dobrej nocy i wspaniałego weekendu:-)
    Hania

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 bielhani , Blogger