czwartek, stycznia 19, 2017

Chwilami za szarościami tęsknię


Powracając czasem do wcześniejszego wpisu, uśmiecham się do siebie samej, bo... to tak, jakbym raz na jakiś czas przychodziła do gabinetu terapeutycznego, by potem znów skupić się na tym co trzeba, czyli na wnętrzach, dekoracjach, inspiracjach..., tj tym wszystkim, czym pragnę dzielić się tutaj:-) I obserwuję już takie swoje właśnie niewnętrzarskie przemyślenia nad tym co jest, a i czasem o wspomnienia jakieś się ocieram.
To jakoś tak naturalnie, samo przychodzi, nawet nie wiem, kiedy taki wpis powstaje. Po prostu pisze się sam... I zaraz potem znów mogę już myśleć o wszystkim, co przynosi te cudowne emocje, co sprawia, że patrzę dookoła i cieszę się jak dziecko. I coś w tym jest, kiedy mówi się... wyrzuć to z siebie:-) Trzeba raz na jakiś czas coś z siebie wyrzucić, by uwolnić w sobie obszary zajmowane przez niepozytywną energię. By znów potem, puściutkimi kanalikami mogła docierać tylko ta dobra, czysta i jasna... Mam też to wielkie szczęście, że na każdym etapie mojego życia, czy będąc jeszcze młodziutką dziewczyną, ale już kroczącą sama przez życie, czy przez całą późniejszą dorosłość aż do teraz, spotykałam i spotykam dobrych, cudownych ludzi na swojej drodze. O podobnej co ja wrażliwości na życie, na piękno... Doświadczam tego znów tutaj, na moim blogu:-) Czasem zastanawiałam się, czy nie za dużo i nie za często dzielę się swoimi emocjami i przemyśleniami. Nawet w głębi duszy przepraszałam wszystkich, których mogę tutaj tym rozczarować... Jenak z drugiej strony miałam i  mam tę ufność i wiarę, że zostanę zrozumiana, a i moje odczucia i myśli nie są innym obce. I w tym utwierdziłam się dzięki wczorajszym komentarzom:-) Wiem też, że dopiero teraz jest to możliwe, kiedy sama tak wiele zrozumiałam. Przede wszystkim to, że nie należy zamykać się na siebie samą, że ten wewnętrzny głos, który się buntuje, płacze, złości, jest tym co najcenniejsze. I nigdy nie powinniśmy go uciszać, ignorować. Wreszcie słucham siebie, dbam o siebie, uśmiecham się do siebie i jestem dla siebie ważna. Otwieram piękne czekoladki i nie jest mi ich dla siebie szkoda, przeciwnie:-) Właśnie sobie najbardziej pragnę je podarować. Wyrażam swoje zdanie, że nie chcę gdzieś pójść albo czegoś zrobić i nie boję się tego komunikować. I to niezwykłe, że nie wali się wtedy świat:-) 

A dziś otwarta już i skupiona, dzielę się moimi dekoracyjnymi inspiracjami, a raczej zmianami:-) Nic odkrywczego i bardzo nowego, jednak niezmiennie przynoszącego radosną satysfakcję, że oto coś znów się zadziało, coś pięknie wkomponowało się i na nowo cieszy:-) Przede wszystkim w kuchni fotel w moim kąciku zamieniłam na wygodniejszy. Już od dłuższego czasu odczuwałam dyskomfort fizyczny na poprzednim, jednak skupiona na czytaniu, pozostawiałam to na potem. I wczoraj nadszedł moment tak zwany krytyczny, kiedy to moje plecy wypowiedziały kategoryczne `nie`. Fotel piękny i wygodne ma siedzisko... i to tyle. Nad oparciem należałoby popracować. Póki co, będzie sobie tam, gdzie tylko na moment się siada i dekoracyjnie przy okazji mogę go wykorzystać:-) A foteli tyle u mnie, że sama ich zamiana przynosi niemałą metamorfozę. Dla mnie oczywiście:-) Nikt nawet nie zauważył:-) 
Ten jest bardzo wygodny, choć może nie wygląda:-)







W salonie już coś bardziej rzucającego się w oczy:-) Biele kanap i zasłon zastąpiły szarości. A to już nakład pracy niemały, bo pomijając wcześniejsze upranie i wysuszenie pokrowców i zasłon, samo prasowanie to spory dla mnie wysiłek. Nie przepadam za prasowaniem, stąd może bardziej to odczuwam. Zdjęcie starych i nałożenie nowych, to drugi etap, ale są już:-) Moje szarości, za którymi również czasem tęsknię. 







Dla przełamania szarości, musztardowy obrus
... i promienie słońca:-)
No i prasowałam ten obrus pieczołowicie!
Hmmm...



Szary fotel bujany z tarasu trafił w miejsce białego, 
który z kolei stoi już na tarasie:-)




Moim misiom bardzo do twarzy z tymi szarościami:-)




Powinnam zasłonić okna.
Lekcja na przyszłość:-)
W miejsce białego fotela, stanął kuchenny, niewygodny::-)
Tutaj mało kto siada, zatem niech sobie stoi.




Hiacynty przeniosły się do wazy:-)





Napomknę na sam koniec już tylko, że wczoraj i dziś poczułam pierwszy powiew wiosny:-) Świergot ptaszka w wysokiej dość tonacji, co wskazywać mogło, że to maleństwo jakieś:-) I do tego na chwilkę wyjrzało słońce:-) Achhh, od razu na sercu piękniej i na duszy miło bardzo. Z każdym dniem jesteśmy o krok bliżej wiosny czy też wiosna jest bliżej nas:-) 


Bardzo chcę wierzyć, że to naprawdę Chopin, jednak wciąż szukam potwierdzenia. Może ktoś mógłby rozwiać moje wątpliwości i wie czy to Fryderyk Chopin jest autorem i jeśli tak, to w którym momencie jego życia został skomponowany ten utwór?


Dobrego dnia wszystkim dnia:-)

~ bh ~

5 komentarzy:

  1. anonimowa basia.To,co Pani pisze jest piekne,bardzo zyciowe,pisane sercem.Jesli choc jedna osoba,wchodzac na bloga i czyta sercem,to tak jakby sluchal caly swiat.Dla tej jednej osoby warto zyc i przekazywac swoje pozytywne emocje i przemysenia.Dziekuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Basiu:-) To ja dziękuję! Całym sercem!
      Hania

      Usuń
    2. Oj myślę, że coraz więcej jest nas tych wchodzących tutaj. Czytamy i oglądamy, po to aby posilić swoją duszę nostalgicznym widokiem i zastanowić się nad pięknie napisanymi słowami. Iwona J.

      Usuń
    3. anonimowa Bożena - Tak właśnie jest, a mamy obecnie nieciekawą przeszłość sprzed roku 2023....

      Usuń
  2. Miło mi bardzo, że ktoś tutaj zagląda, a tym samym coś dla siebie znajduje:-)
    Dobrego dnia:-)
    Hania

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 bielhani , Blogger