środa, stycznia 18, 2017

Tyle muzyki dokoła nas...



Wstałam jak zwykle wcześnie rano. Dziś czytałam. Co chwilkę tylko zerkałam na budzący się dzień. Na jaśniejące niebo, wyłaniające się kontury drzew na linii lasu za oknem. Otulona swoim miękkim, białym szlafrokiem, z za długimi rękawami i prawie do samej podłogi (dlatego tak go lubię), przeniosłam się na sofę. Mój kuchenny fotel, a właściwie jego oparcie, trochę uwiera w plecy. Muszę zamienić go na wygodniejszy:-)
I przypomniałam sobie, że na tej sofie właśnie uwielbiałam rano siadać tuż po wprowadzeniu się do tego domu. Na wprost, tuż za płotem rozpościerał się mini lasek brzozowy (od zawsze kocham brzozy). Potrafiłam wpatrywać się w te drzewa godzinami. Z drugiej sofy, tej pod ścianą mogę patrzeć na las (zdjęcie powyżej, jednak i tutaj stanie kiedyś czyjś dom i ten widok pozostanie tylko miłym wspomnieniem), od którego dzielą mnie trzy domy, a właściwie dwa, jeden jeszcze się nie wybudował, zatem trzy działki. Sama wybrałam to miejsce, czwarty dom od lasu. Wiedziałam, że mam w sobie niewytłumaczalny lęk przed... czymś, szczególnie nocą. Tuż przy lesie, choć wewnętrznie bardzo chciałam, nie mogłabym mieszkać. Strach nie pozwoliłby mi cieszyć się domem i po prostu żyć. Jednak z czasem oswoiłam ten lęk. Pamiętam moje pierwsze wejście trochę głębiej w las, gdy zacierały się już kontury domów i drogi. Powolutku, z każdym kolejnym spacerem czułam się wolniejsza. Choć wciąż jeszcze odczuwałam niepokój i dyskomfort, coraz bardziej otwierałam się na to, co kocham, na przyrodę. Wcześniej było to niemożliwe przez wszechogarniający strach. Teraz wchodzę do lasu i oddycham pełną piersią:-) Widzę tylko drzewa, a nie potencjalnie czyhające na mnie... coś. Słyszę śpiew ptaków i szum drzew, nie zaś podejrzane szelesty... I dziś wybrałabym miejsce tuż przy lesie. A nawet w samym jego środku (tak mi się w każdym razie wydaje):-)
Pamiętam też, kiedy stanęłam na pustym jeszcze terenie, tutaj właśnie, w miejscu gdzie stoi mój i sąsiedni dom, poczułam się dobrze. Po wydzieleniu już działek, to za moim i tylko moim płotem rosły brzozy... I za każdym razem kiedy teraz przechodzę przez swoją furtkę, czuję tę dobrą energię. Lasek brzozowy dawno już ustąpił miejsca nowym zabudowaniom, wciąż rosną kolejne domy i bloki. Ciszę, którą mogłam cieszyć się przez cały dzień, odnajduję już tylko wczesnym porankiem. Coraz bardziej zamykam się, odgradzam... Nowoposadzone buki mają pełnić rolę filtra, tuż za nimi tuje, ograniczą widoczność... Wszystko razem może choć troszkę zagłuszy odgłosy. I zastanawiać się zaczęłam, czy wszystko ze mną dobrze...
Stronię od ludzi, od świata... Jednak nie od życia! Choć ostatnio to słyszę. Każdy ma swój obraz świata, patrzy na życie przez swoje własne okulary. Ktoś lubi pospać i to jest dla niego luksusem, ja czuję się cudownie rano, jak najwcześniej:-) Ktoś uwielbia podróże, spotkania towarzyskie, nosi go, nie może zagrzać miejsca, mnie jest dobrze w domu, w moim lesie, w mojej kuchni, z książką, Werandą, zapachem hiacyntów... Jak tylko pogodzić te różne temperamenty, tak odmienne spojrzenie na codzienność...? Czy to w ogóle możliwe? Można, jeśli jedno pozwala żyć drugiemu. Bo gdybym nagle wszystkich wybudzała o mojej piątej rano, bo przecież to najcenniejsza część całego dnia...? Byłoby to co najmniej niezrozumiałe... No właśnie. Czy wreszcie muszę się tłumaczyć, że już nie śpię , choć jest 4.30? Czy w ogóle normalne jest to, że wciąż ze wszystkiego trzeba się tłumaczyć? Może jest, a ja doszukuję się dziury w całym... Przychodzi (na szczęście) taki moment, że w tym co jest odnajdujemy wszystko co nas buduje, co sprawia, że z bijącym sercem czekamy na kolejny dzień, by na nowo zachwycić się wychodzącym zza horyzontu słońcem... Kiedy te właśnie momenty stają się esencją codzienności. Pozostawiając jednocześnie tę całą swoją cenną energię dla siebie, a w konsekwencji również dzieląc się nią z innymi. I zamiast cichego po kątach pochlipywania, w bezradności i wciąż z nadzieją, że będzie inaczej, każdego dnia odnajdujemy dary, które ściele przed nami życie, każdy budzący się dzień. Na tym skupiając swoją uwagę, ignorując przy tym wszystko co dzieje się wbrew nam samym, a wręcz wstępując na tę swoją drogę i z uśmiechem krocząc ku wewnętrznej wolności:-) Czasem tylko spoglądając wstecz z niedowierzaniem na to co było i żalem, że tak wiele nas ominęło...
Tyle jasnych nut, tyle ciemnych nut i tyle muzyki dokoła nas...:-)
Tak śpiewa pani Ania Jopek. Tak właśnie jest, otaczają nas piękne, jasne nuty i te ciemne. Pragnę otworzyć swoje serce na muzykę, na dobre tylko nuty i nimi karmić swoją duszę. I tego też z całego serca wszystkim gorąco życzę:-)




~ bh ~


8 komentarzy:

  1. ananimowa basia.Na Pani bloga wchodze codziennie.Pragnie //Pani otworzyc swoje serce na muzyke,na dobre tylko nuty i nimi karmic swoja
    dusze//.Bardzo prosze nie ustawac w prowadzeniu tego bloga.wchodzac tutaj to ja lecze swoja dusze,czytajac tak piekne rozwazania o zyciu.Od jakiegos czasu rowniez mam duzy dystans do ludzi.Ale o tym moze innym razem.To sa moje pierwsze kroki w pisaniu komentarzy.Rowniez zagladam na blog Pani kolezanki Eli.Jest rownie piekny.Jak dojde do wprawy tez /cos/napisze.Bardzo Pani dziekuje.W glebokim uklonie.Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Pani komentarz jest dla mnie bardzo cenny. Pozdrawiam serdecznie:-)
      Hania

      Usuń
  2. anonimowa basia.Przepraszam chodzilo mi o Ale d ze swierkowego zacisza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) bardzo dziękuje
      Tak strasznie ciepło robi się na serduchu czytając
      pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  3. :)) 4:20 praktycznie codziennie wstaje ciut później, nie muszę ale chcę. Mój czas, którego nie oddałabym nikomu. Cały dom śpi.... a ja i moja Sara siedzimy sobie razem, no może ona leży przy nodze:))) i mam czas na wszystko co "tylko moje". Jeszcze jakiś czas temu było mi trochę smutno, sama śniadanie i sama kawę..... Czas i wszytko co związane z życiem pozwoliło mi na dojrzenie do radości z tego czasu.
    Mimo, że nie otaczam się wianuszkiem ludzi uwielbiam życie. Chyba mam szczęście spotykając na drodze, często zupełnie przypadkiem wspaniałych ludzi - bo przecież Ciebie poznałam zupełnie niespodziewanie:))). Jeden sms od Ciebie i uśmiecham się cały dzień:))) Bardzo się cieszę, że udało mi się namówić Cię na bloga. Wiesz, że zaglądam codziennie, mimo, że nie zawsze zostawiam ślad tutaj....czy bezpośrednio u Ciebie ale jestem. Twój sposób w jaki przekazujesz, to coś co do mnie dociera i na co codziennie czekam:)) a dom Twój .... no wiesz przecież
    Haniu dobrze, że jesteś:)))
    ściskam mocno mimo tylu km dzielących
    przesyłam mnóstwo buziaków
    Ala

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nie oddawaj Alu:-) A nas `połączyła` miłość do staroci:-) I podobna jak widać wrażliwość... Dziękuję Alu!
      Gorąco pozdrawiam,
      Hania

      Usuń
  4. Przeczytałam już wszystko co napisałaś o życiu i swojej pasji(poprzednie posty-te zanim cię znalazłam)i widzę, że jesteś z natury bardzo romantyczna i melancholijna. I ja mam często podobne odczucia do ludzi i życia w ogóle, ale różnię się od ciebie, jestem nocnym markiem i rankiem śpię w najlepsze.Pozdrawiam cieplutko. Iwona J

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taką mam nadzieję, że moje odczucia nie są obce również innym.
      Pozdrawiam serdecznie:-)
      Hania

      Usuń

Copyright © 2014 bielhani , Blogger