czwartek, lutego 02, 2017

Moje miejsce


Dziś czwartek, drugi dzień lutego. Dzień Światła:-) Tak nazywam sobie dzisiejsze Święto Ofiarowania Pańskiego. To ostatni dzień z moimi lampkami dookoła domu. Dziś ostatecznie też rozbieramy choinki. A w nocy znów padał śnieg, pokrył wszystko świeżą, puszystą warstwą. Wspominam to oczekiwanie na śnieg w dzień Wigilii:-) Nic zupełnie nie zapowiadało, że spadnie. I tuż przed kolacją wigilijną, białe, duże płatki pokryły wszystko cienką warstwą. Było to tak niezwykłe i wzruszające, że poczułam napływające do oczu łzy...
A dziś tak pięknie znów biało, można by rzec świątecznie:-) I choć tęsknię już bardzo za wiosną, a lato jest porą, którą kocham najmocniej, taką aurą zachwycam się równie mocno i cieszę się, że jest. Nie tylko zresztą ja:-) Mój pies wyleguje się na śniegu szczęśliwy, podjadając co rusz biały puszek, co zdradza stan jego nosa:-) Tak było wczoraj...




A dziś znów za oknem iście bajkowa sceneria:-) Patrzę tylko i wzdycham z zachwytu nie dowierzając, że ni stąd ni zowąd można znaleźć się w tak pięknym świecie. 









A mnie tak dobrze w moim sypialnianym kąciku:-) To tylko inne krzesełko, a jakoś milej, bardziej domowo. Przy tej też okazji, zadbałam o różne szczegóły. Przyniosłam lampkę, postawiłam na moim sekretarzyku buteleczkę z jedną tylko różą. Na wprost oczu ustawiłam figurki Marii i Jezusa. Ze skrzyneczki jednym okiem zerka na mnie Audrey. Powyżej cenne zdjęcia. Świece o miłym zapachu. Kilka sznurów perełek starych, ułożonych w porcelanowym kałamarzu, które wprost uwielbiam i zakupuję przy każdej okazji. Ulubiony perfum, kilka pamiątek i cennych dla mnie drobiazgów. Tomik poezji i kilka oczywiście starociowych klamotów, które darzę miłością wielką. Po miłym bardzo, porannym spacerze, czeka na mnie już kawka w filiżance tej co zwykle i w kąciku moim tylko:-) I to właśnie te małe/wielkie chwile, z których składa się życie. Za które nie przestanę pałać wdzięcznością, że są mi dane. Nimi karmię swoją duszę, do nich tęsknię, na nie czekam...





















Czuję, że to moje miejsce. Wcześniej pragnęłam takie stworzyć sobie w pracowni przy moim eklektycznym biureczku, którym niezmiennie   zachwycam się bez reszty, kiedy tylko na nie zerkam. Jednak ono wciąż nie doczekało się blatu. Póki co więc tutaj sobie będę:-) Wyczytałam też, a wcześniej już miałam to poczucie, że takie miejsce, nasze tylko, każdy powinien sobie stworzyć. Powinny znaleźć się w nim przedmioty dla nas cenne, wprawiające w dobry nastrój, dające poczucie naszej tylko, swoistej przystani. I naprawdę coś w tym jest:-) To tutaj zasiądę, by wpisać kilka myśli do swojego notesika. Tutaj w ciągu dnia popijając kawkę poczytam albo poprzeglądam magazyny. Nie za długo jednak, do tego celu można stworzyć inny kącik, tzw relaksacyjny:-) Z wygodnym fotelem, uszakiem najlepiej, niewielkim stolikiem, okrągłym na eklektycznej nóżce np. Na nim świece rzecz jasna i miejsce na odłożenie książki lub postawienie filiżanki. Tuż obok lampa podłogowa, drewniana i stara:-) Najlepiej przy oknie, by móc cieszyć się światłem dziennym podczas czytania:-) Mam już swoją przystań, a kącik relaksacyjny póki co odnajduję przy stole kuchennym pod oknem. Z fotelem, może nie uszakiem, ale wygodnym dość:-)



Przypominam sobie, że takie też swoje miejsce przy stole kuchennym, miała moja kochana babcia:-) Stół podobnie jak u mnie, stał pod oknem i w tym samym co u mnie miejscu, stało ulubione babci krzesło/fotel. Pod stołem, tuż nad podłogą znajdował się dodatkowy blat, tworzący półkę. Tam mieściły się garnki, miski, pojemniki. Całość osłaniała płócienna, biała zasłonka. I właściwie kiedy wspominam moją babcię, to rysuje się w moim sercu ten obraz, Jej siedzącej w tym właśnie miejscu, przy stole kuchennym...
      
Pięknych małych/wielkich chwil pragnę dziś życzyć wszystkim:-)




~ bh ~

2 komentarze:

Copyright © 2014 bielhani , Blogger