środa, sierpnia 09, 2017

Po co mi to


Przy porannej czy też odpoczynkowej kawce, zawsze lubię coś poprzeglądać. A ściślej, gazetki wnętrzarskie rzecz jasna:-) Uwielbiam po nie sięgać. Ostatnio najchętniej po te włoskie. A tam morze inspiracji i pomysłów. Z jednego zachwytu popadam w następny. I daję się tym inspiracjom ponieść z największą przyjemnością. Przy ostatnim łyczku kawki rozmyślam już co i gdzie mogę wykorzystać i zastosować. Co przemienić, co dołożyć... I tak to wciąż coś się dzieje, a ja tak bardzo lubię, gdy się dzieje:-) Choćby tylko zasłonki z białych na szare, czy też z białych ciężkich na białe te mgiełkowe... Obrus w inną stronę, poduszki nie po skosie a na wprost. Nic wielkiego, a już jakby inna przestrzeń, odświeżona (przez zasłony pachnące), odmieniona, piękna! I cóż mi, że z tą swoją bielą dziesięć światów mam i więcej. Szczególnie latem, kiedy i pies na sofie łapy ułoży. A wciąż wchodzi i wychodzi, do ogrodu i z ogrodu:-) Zresztą nie tylko on... By dotrzeć w każdy zakamarek podłogi ze ścierką, też niełatwa sprawa.
Przesunąć fotel jeden, drugi, trzeci, podnóżek, zydelek, koszyk, miskę, znów zydelek... A kurz tak bardzo upodobał sobie moje starocie... Pusty stół czy parapet okienny bardzo różni się od zapełnionego drobiazgami, z których każdy trzeba przetrzeć, przełożyć i znów odstawić na miejsce... A nie sposób nie sprzątać przecież. Jednak pomimo tych wielu chwil, które upływają na porządkowaniu i odkurzaniu wszystkiego, co tworzy tę moją przestrzeń,  nie zamieniłabym jej za nic w świecie na nic innego. A już na pewno na taką powściągliwą i minimalistyczną w swym wystroju, a przez to z pewnością wygodną. I czasem tylko westchnę sobie... no i po co mi to... By już za moment uśmiechnąć się w duszy, do siebie. Bo dobrze mi tu, w tym moim starociowo-perełkowym domku:-) Z cieniami do tego jeszcze i promieniami wczesnoporannego słońca na ścianach... A skoro o zmianach..., korci mnie bardzo, by moją, jakiś czas temu zakupioną szafko-lodówko-spiżarkę przemalować, przetrzeć i w miejscu kufra w salonie ustawić.



Jednak to większa sprawa, zatem ograniczę się dziś jedynie do zmiany zasłon z białych na szare... w sypialni i z białych tłoczonych na białe płócienno-bawełniane w salonie (sprawa niedostrzegalna przez niektórych:-)).










Z tych jestem dumna i lubię je bardzo, bo sama je sobie uszyłam:-)




A i minimalistycznie dziś u mnie jest, na sypialnianym łóżku:-) Jedynie narzuta (zakupiony w Arezzo len) i tyle. Bez poduszek, falbanek, misiów... 



Dołożyłam zająca:-)





I brak mi bardzo już kwiatów, choć tych łąkowych. Sporo wrotyczu wszędzie dookoła, jednak na żółcienie nie mam jakoś póki co ochoty... Może z samiutkiego rana do Tychów na giełdę kwiatów się wybiorę?:-) A przy okazji porządkowania i czyszczenia, mój trociniak, ten starszy, czyściutki już i pachnący:-) A brudny był bardzo...









Urocze są i wysłużone bardzo:-)
Intryguje mnie myśl, w jakich okolicznościach, kiedy i przez kogo zostały nabyte... 
Najmilej jednak mi z tym, że teraz to ja mogę cieszyć się nimi:-)
Miłych chwil dzisiaj wszystkim!✿


~ bh ~























2 komentarze:

  1. O tak do starych rzeczy kurz lgnie aż strach:)))sprzątanie naszych domów bardzo się różni od minimalistycznych i bardzo nowoczesnych:)))ale my możemy powzdychać do starych misiów poprzemieniać zasłony,coś przesunąć i nasze domy żyją:))))Pozdrawiam serdecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. A nasze serca rosną:-)
    Pozdrawiam Ciebie Reniu,
    Hania

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 bielhani , Blogger