środa, marca 15, 2017

Bieli mi potrzeba


Rzeczywistość potrafi bardzo skutecznie uspokoić entuzjazm...
A nawet zmęczyć i spowodować zjedzenie pięciu michałków  w jednej dosłownie chwili. I odkrywam, że w sytuacji stresowej bezwiednie sięgam po słodycze. W bezstresowej właściwie też:-) Zatem chyba nie ma powodu do niepokoju. Lubię słodkie i już. Bardzo! Wczorajszy poranek tak żywy w emocje, potem jeszcze kilka miłych bardzo chwil i popołudnie już, to późniejsze, z okolicznościami, których nie przewidziałam do końca, a które czekają, by się z nimi zmierzyć. W trudniejszych momentach przybieram często taką postawę, że pozostawiam sprawy samym sobie, przynajmniej do następnego dnia.
Postanawiam o nich nie myśleć i z reguły to się udaje. W momencie, kiedy i tak nic nie jestem w stanie zrobić, przynajmniej nie zadręczam siebie gdybaniem. To taki mechanizm obronny, wykształcony już dawno. A dodatkowo sięgam po coś mojego, ulubionego... Często są to moje gazetki przeróżne, czasem ulubiony program, najczęściej na Domo, choć nie pamiętam, kiedy ostatnio załączyłam telewizor. Cudownie, kiedy w takich momentach jestem akurat w środku wydarzeń jakiejś ciekawej książki. Przenoszę się w jednej chwili w inną, nie moją rzeczywistość. Musi jednak upłynąć kilka chwil, tych najtrudniejszych, by zwyczajnie oswoić się z problemem. Nie mogę wówczas skupić się na niczym. Wczoraj, taka bezsilna, po prostu poszłam spać:-) Jakoś to będzie i już. A dziś wielką mam ochotę (a to za sprawą wnętrz z jednego z obserwowanych przeze mnie blogów) na biel. Wszędzie. I nie wiem czy to przypadek, czy prawidłowość, ale może również to rodzaj swoistej ucieczki, ponieważ biel uspakaja mnie i koi od zawsze. A dziś potrzebuję takiego właśnie ukojenia i wyciszenia swoich myśli i niepokojów. Zmiana pokrowców na sofach wymaga troszkę wysiłku. Niestety zostały uszyte na tzw styk, do tego kurczą się nieco po praniu. Zasłony jedynie uprasowania wymagają i już:-) Stoły lubię czasem gołe, bez serwetek i obrusów. Na nich jedynie słoje z gałązkami na przykład wczesnowiosennymi:-) Kilka świec. To taki mój minimalizm:-) Lubię te wszystkie domowe przemiany. Manewruję sobie kolorami moich sof, zasłon i obrusów. Reszta właściwie jest biała. Cudownie mi i błogo w tej wszechogarniającej jasności:-) Zajrzę jeszcze może do hurtowni kwiatów i bukiecik nieduży czegoś białego przywiozę lub gałązek kilka zza płotu do słoi trafi:-) I jest na powrót cudownie biało:-) Świeżo, lekko, miło po prostu. A dzbanki czekają na coś zielonego.





Zasłonki wciąż jeszcze beżowe:-)























 A teraz kawka w mojej ulubionej od trzech dni filiżance, kawałek wczorajszej szarlotki, jeszcze tylko słońce za oknem niech zaświeci 
i mogę mierzyć się ze światem!
U mnie coffee time:-)


I co chwilkę promienie wpadają do domku:-)











Tak niewiele potrzeba, by miło na duszy i sercu było. To wspaniały mechanizm. Sposób na niemyślenie o tym, co niewygodne i trudne. Dobrze, jeśli ma się świadomość, że coś nam pomaga i zawsze można po to sięgnąć. Może to być ulubione miejsce, w którym pragniemy w takich momentach się schronić. Ja zmieniam zasłony i pokrowce na sofach:-), ale mam też swoje, niezwykłe miejsce, w które czasem uciekam... Stamtąd powracam już spokojna, z lekkim sercem. Mogę wpatrywać się w otaczające mnie zewsząd piękno przyrody, uronić łezkę, porozmyślać... Pobyć w ciszy sama ze sobą, w otoczeniu przyrody jedynie. Czasem tam właśnie wyjmuję swój kajecik i piszę o tym co mnie niepokoi, zaraz potem opisuję też swoje pragnienia, co chciałabym zmienić, osiągnąć... Ogólnie przelanie na papier swoich niepokojów jest bardzo uwalniające. A kilka słów o radzeniu sobie z trudnymi myślami tutaj.




Cudownego dnia wszystkim!💗


~ bh ~


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 bielhani , Blogger