poniedziałek, marca 27, 2017

Przeczekać mi trzeba...


Dziś mój świat zwolnił bardzo obroty. Czuję się tak, jakby ogromną strzykawką wyssano ze mnie energię. Jednego dnia mogę przenosić góry, następnego - `nie żyję`. Tak podejrzewam tylko o ten stan rzeczy zjawisko bardzo wpasowujące się w ten wczesnowiosenny czas. Przesilenie wiosenne. Jestem na nie bardzo podatna. I oto nadeszło. Nagle i niepozornie. Od samego rana wszystko robiłam dłużej i wolniej. Oblewały mnie siódme poty, jak po nadludzkim wysiłku, a tak naprawdę ograniczyłam się jedynie do czynności niezbędnych. I to co pomogło, to drzemka popołudniowa i kubek Yerba Mate. Na podobne stany niezastąpione:-) 

U mnie głównymi objawami przesilenia jest osłabienie, nagle przychodzące zmęczenie i senność. Troszkę tez ogólne rozbicie i brak chęci do czegokolwiek. I choć starałam się robić to, co zaplanowałam, to w pewnym momencie zupełnie odpuściłam i po prostu poszłam spać. Wystarczyło 30 minut drzemki i już było o niebo lepiej. Do tego zastrzyk naturalnej energii w postaci naparu ze zmielonych liści ostrokrzewu paragwajskiego i... jak ręką odjął. Kilka słów o yerba mate tutaj: klik, choć z pewnością znane są wszystkim niezwykłe właściwości tej rośliny. I to co mnie również pomaga przetrwać te kilkanaście dni, bo tyle mniej więcej przyjdzie mi zmagać się z tym stanem, to również ruch na świeżym powietrzu. Lubię wybrać się na przejażdżkę rowerową, a z niej powracam często z zielskami przeróżnymi, spacery z psem oczywiście i to co dodaje mi najwięcej dobrej energii, to bieganie. Ważna też jest dieta. Troszkę więcej owoców i warzyw lub też soki świeżo wyciskane. I tak mniej więcej będę sobie poczynać. Nie zapomnę o drzemce, kiedy już organizm i siły wypowiedzą posłuszeństwo. Ważne by zdawać sobie sprawę, że tak po prostu może być i już. Ja uświadomiłam to sobie dziś dopiero późnym popołudniem, kiedy już nie miałam siły zupełnie na nic. Nie potrafiłam pogodzić się z moim zmęczeniem. Tyle przecież czekało, tyle sobie rano zaplanowałam. Zaczęło się zatem i trzeba mi zwyczajnie przeczekać ten stan rzeczy. W międzyczasie może uda się realizować mniej lub bardziej ambitne i pracowite plany i zamiary. A póki co można sprawić sobie coś miłego, w postaci na przykład obejrzenia ulubionego filmu (mam kilka w zanadrzu), ciekawej książki przy filiżance pysznej herbatki i świecach lub sałatki, zdrowej i pysznej bardzo. Może taka z rukoli, szpinaku i mango?:-) Prosta i szybka. Potrzebne będą: 
rukola, świeży szpinak, mango, suszone pomidory w oleju, orzechy włoskie, miód, ser wg uznania.
Mango kroimy w kostkę, pomidory w paseczki, dodajemy do rukoli i szpinaku. Orzechy można skarmelizować z miodem. Dodajemy na koniec do sałatki razem z serem. Z miodu, musztardy, oleju z pomidorów i soku z cytryny robimy sos i polewamy sałatkę:-) Mniam! Z lampką czerwonego winka z pewnością poprawi nastrój i nie wykluczy pozostałych przyjemności. Zatem świece, książka i coś pysznego. To moje panaceum na dziś i na każdy następny, wiosenno-przesileniowy dzień:-)





Czegoś miłego i pysznego dzisiejszego wieczoru wszystkim życzę💗


~ bh ~




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 bielhani , Blogger